Obrońca młodzieżowej reprezentacji Ukrainy oraz niemieckiego „Verdy” Iwan Jermałczuk opowiedział o szczegółach swojej kariery i podzielił się ambitnymi planami.
— Porozmawiajmy o Twoich początkach w futbolu. Urodziłeś się w Kijowie, zaczynałeś grać w DUSZ-10, dlatego kolejne pytanie. Czy prawda, że wszyscy kijowianie marzą o grze w „Dynamo”?
— Nie wiem, jak u kogo, ale ja rzeczywiście marzyłem od dzieciństwa występować za „Dynamo”. (Uśmiecha się). Jednak okoliczności potoczyły się tak, że teraz jestem już w Niemczech, dlatego chcę zrobić sobie nazwisko w Europie, zagrać w europejskich ligach, a potem wrócić do Ukrainy.
Pewnego czasu byłem na testach w „Dynamo”, ale tam nie doszli do jednego zdania, czy im pasuję, po czym przeszedłem do „Dinazu”, a później do „Kołosa”.
— Bardzo ciepło wypowiadałeś się o okresie spędzonym w Kovalivce. Co najbardziej zapadło Ci w pamięć?
— Od razu przypominam sobie dwóch topowych trenerów — to Jewhenij Serhijowicz Kalinichenko i Andrij Mychajłowicz Kosteńko. Ci specjaliści bardzo mi pomogli. Po przejściu z „Dinazu” bardzo mocno rozwijałem się w „Kołosie” dosłownie w ciągu pół roku. Kalinichenko i Kosteńko — to chyba jedni z najlepszych trenerów, z jakimi pracowałem.
— Jak u Ciebie pojawiła się możliwość kontynuowania kariery w Niemczech? Czy były opcje z innych krajów?
— W ogóle nie pojechałem konkretnie do „Wuppertalu”, a miałem opcję we Francji z „Saint-Étienne”. Trener z „Kołosa” mi pomógł, dał numer jednego agenta. Ale stało się tak, że mieliśmy zatrzymać się w Niemczech na tydzień. Wtedy agent powiedział mi, że tutaj mam dwie opcje, w których mogę zagrać — to „Fortuna” (Düsseldorf) i „Wuppertal”. Najpierw trenowałem dwa dni w „Fortunie”, po czym pojechałem do „Wuppertalu”, gdzie pomyślnie przeszedłem testy. Ale opcja z „Saint-Étienne” nadal była i celowałem właśnie w nią.
Okres w „Wuppertalu” traktowałem jako próbne treningi. Ale tak się zdarzyło, że w ostatnim treningu przed wyjazdem mocno się kontuzjowałem. Miałem naderwanie mięśnia — bardzo nieprzyjemna kontuzja, ponadto nawrót. W „Wuppertalu” powiedzieli, że zapłacą za moje leczenie i że chcą, abym u nich został. Ale generalnie ten okres w „Wuppertalu” mi się podobał, w Düsseldorfie, niedaleko, było wielu moich przyjaciół, więc postanowiłem zostać. Zdecydowałem, że tam będzie łatwiej rozpocząć europejską karierę.
— Zainteresowane były Twoją osobą „Schalke” i „Freiburg”, ale wybrałeś „Verder”. Jak oceniasz swoją decyzję?
— Mimo że nie mam praktyki meczowej, uważam, że dobrze postąpiłem, gdy przeszedłem do „Verder”. Rezerwy Bremy są na przyzwoitym poziomie. I tak czuję, że rozwijam się tutaj. Mam nadzieję, że po młodzieżowej reprezentacji wrócę do klubu i udowodnię w tym sezonie trenerowi, że zasługuję na grę w pierwszym składzie.
— Jak trudno przeżywasz brak praktyki meczowej w „Verderze”?
— Mentalnie jest naprawdę ciężko, ale już wiele widziałem na swojej drodze. Nie siedzę pierwszy raz na ławce w karierze, a w niemieckich klubach jeszcze konkurencja jest bardzo poważna. Tutaj zawsze trzeba udowadniać, że jesteś najlepszy. Na przykład na mojej pozycji w „Verderze” jest teraz sześciu chłopców, trzech z nich ma kontrakty z pierwszą drużyną.
Oczywiście jest przykre, gdy sztab szkoleniowy wybiera nie Ciebie, ale planuję wrócić z młodzieżowej drużyny jeszcze silniejszym. Wtedy wszystko powinno znaleźć się na swoim miejscu. Ale aby to osiągnąć, trzeba ciężko pracować i czekać na swoją szansę.
— Czy już całkowicie zaadoptowałeś się w Niemczech? Na jakim etapie jest teraz Twoja znajomość niemieckiego?
— Już swobodnie posługuję się językiem niemieckim. Wydaje mi się, że nawet lepiej rozmawiam w nim niż po angielsku. Już całkowicie dostosowałem się w Niemczech, nie mam tego bariery. Spokojnie rozmawiam z chłopakami w drużynie, wszyscy mnie rozumieją i ja wszystko rozumiem.
— Nie jest tajemnicą, że w Niemczech teraz jest wielu Ukraińców w akademiach. Kogo mógłbyś wyróżnić z akademii „Verder”, czy z innych klubów? Na kogo warto zwrócić uwagę?
— Wyróżnię Ołeksandra Tkaczenkę, który gra w „Verder U-17”, rozegrał debiutanckie mecze za młodzieżową reprezentację Ukrainy do 17 lat. Chłopak jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Centralny pomocnik, bardzo dobrze posługuje się piłką. Również pomocnik Maksym Lień z „Fortuny” (Düsseldorf), gra za reprezentację U-19. O Danile Krewsunie już wszyscy doskonale wiedzą. (Uśmiecha się).
Napastnik Artiom Stepanow z „Bayera” — to topowy piłkarz. Skąd bramkarz Sania Petrenko, ma teraz problemy z praktyką meczową, ale chłopak już trzeci rok gra za U-19, trenuje z pierwszym zespołem. Myślę, że pokona obecne trudności, być może znajdzie nowy klub.
Wyróżnię również Illyę Seredę z „Darmstadt”, jest jeszcze chłopek ze „Stuttgartu” — pomocnik Mykoła Petrovski, kapitan drużyny U-17, dużo o nim słyszałem. Generalnie Ukraińców w niemieckiej piłce jest teraz sporo.
— Ukraińska „młodzieżówka” zakwalifikowała się na Euro-2025, jednak pod koniec eliminacji zaczęła przegrywać. Ostatnie mecze z Anglią i Serbią były dość trudne, szczególnie z psychologicznego punktu widzenia. Jaka atmosfera panuje w drużynie po pierwszych porażkach w eliminacjach na Euro-2025?
— W ogóle bardzo przykro, że pierwszy raz przegraliśmy w całym cyklu, ponieważ do tego momentu mieliśmy osiem meczów — osiem zwycięstw. A porażki z Anglią i Serbią zbiły nas z tropu, trochę popsuły statystykę. Ale my z chłopakami po meczu usiedliśmy, porozmawialiśmy, przeanalizowaliśmy błędy. Nie było żadnej żałoby, przed nami — mistrzostwa Europy.
— A jak dowiedziałeś się o swoim powołaniu do młodzieżowej reprezentacji? Spodziewałeś się debiutu już w meczu z Anglią?
— Jeszcze podczas gry za młodzieżową reprezentację na Euro-2024 (U-19) Unai powiedział mi, że podobałem mu się jako niezły zawodnik i w ogóle, że byłoby mu ciekawe ze mną pracować. Pierwsze zainteresowanie było już wtedy. Powołanie do młodzieżówki otrzymałem jeszcze dwa tygodnie przed ogłoszeniem kadry.
Poinformowali mnie, że u Batagowa czerwona kartka, więc na zgrupowanie biorą mnie, Romana Didyka, Tarasa Mychawka i Wołodę Saluka. Mówili, że każdy z nas trochę dostanie praktyki meczowej. Ale potem u Didyka zdiagnozowano wstrząs mózgu, Saluk naciągnął mięsień przywodziciela, dlatego liczyłem na to, że zagram z Anglią.
Jednak Unai postanowił zrobić inaczej i postawił Maksyma Mielnyčenka w środkowej obronie. Maks dobrze zagrał, więc trener podjął właściwą decyzję.
— Jakie są Ci znane zasady gry Melgosy? Nie musisz się mocno przestawiać po grze w klubie?
— Nie mieliśmy wiele czasu, żebym mógł lepiej porozmawiać z Unai. Jednak mogę powiedzieć, że wymagania Melgosy są mi znane. Gra naszej młodzieżówki i gra Verdy są bardzo podobne, nawet grają w tym samym schemacie. Unai wymaga od drużyny, aby grała z kontrolą piłki w szybki dynamiczny futbol na zaostrzenie, tworzyła jakościowe sytuacje bramkowe, bez nadużywania długich podań.
Futbol Melgosy jest mi zrozumiały, szybko mi streścił podstawowe zasady i bardzo mi się podoba jego europejski system. Widać, że to trener bardzo dobrego poziomu.
— Ciekawe, aby dowiedzieć się o europejskim klubie, o którym marzysz, gdzie chciałbyś grać w przyszłości?
— Bundesliga to liga, od której chciałbym rozpocząć poważną europejską karierę, ale jeśli wybierać spośród innych, to… Z Hiszpanii — to „Real”, a z Anglii — „Manchester City”. Choć i niemiecka liga bardzo mi się podoba, jest na naprawdę wysokim poziomie.
— A kto był Twoim piłkarskim idolem w dzieciństwie?
— Cristiano Ronaldo! Ale on na mojej pozycji nie grał. (Uśmiecha się). Również w wieku 10-12 lat bardzo podobali mi się Marcelo i Sergio Ramos — to są naprawdę topowi zawodnicy.
— Kogo uważasz za najlepszego centralnego obrońcę na świecie teraz?
— Ilyę Zabarnego! Z ukraińskich obrońców jest dla mnie najlepszy, najbardziej podobają mi się jego styl gry. Jeśli mówimy o innych, to to Antonio Rüdiger i Virgil van Dijk. A także imponuje mi Jonathan Tah z leverkusena „Bayer”.
— Wróćmy do tematu kadr Ukrainy. W drużynie do 19 lat grałeś z Andrijem Szewczenką. Interesuje mnie, jaki jest w codziennym życiu, utrzymywałeś kontakt w języku angielskim?
— Z Andrijem komunikowaliśmy się wszyscy jako drużyna, ponieważ wszyscy chłopcy dobrze posługują się angielskim. Nawet uczyliśmy go trochę ukraińskiego, staraliśmy się nieco poprawić jego wiedzę. (Uśmiecha się). Andrij bardzo szybko wszedł w kolektyw. Chodziliśmy razem jeść, spacerowaliśmy miastami. Nie mogę nazwać go białym krukiem, to naprawdę wspaniały facet.
— Również w młodzieżowej drużynie spotkałeś się z Krapywczowem, który po „Chelsea” teraz jest na testach w Arsenalu. Jak myślisz, czy ma szansę utrzymać się w takim prestiżowym klubie?
— Myślę, że ma duże szanse. Krap to bramkarz na bardzo solidnym poziomie, w końcu był najlepszym bramkarzem Euro-2024 (U-19). Jestem przekonany, że u Władka wszystko się uda, będę się cieszył z niego.
— Do końca 2024 roku zostało bardzo mało czasu, więc chciałem dowiedzieć się o Twoich planach na 2025 rok. Co planujesz osiągnąć w następnym roku?
— Debiutować w Bundeslidze. Przyznaję, że był to mój plan nawet na zakończenie 2024 roku. Jestem ambitnym chłopakiem, dlatego zawsze chcę więcej, wymagając od siebie maksimum.
Oczywiście, chcę osiągnąć sukces z ukraińskimi reprezentacjami: wygrać mistrzostwo Europy (U-21) i mistrzostwa świata (U-20). Mundial to dla mnie w ogóle marzenie. Myślę, że stać nas na taki wynik, mamy naprawdę dobrą i zbalansowaną drużynę.
Wszyscy widzieli, że w półfinale Euro-2024 (U-19) mieliśmy trochę pecha. Nasi liderzy ataku — Ponomarenko i Matkewycz — otrzymali żółte kartki, przez co nie mogli zagrać w półfinale z Francją (0:1). Myślę, że gdyby oni byli wtedy na boisku, mogliby wprowadzić różnicę. Półfinał to również niezły wynik, ale wszyscy chcieli po prostu zwycięstwa.
Teraz do drużyny młodzieżowej również dołączą chłopcy urodzeni w 2006 roku. Możliwe, że Dmytro Stanisławowicz Mychajlenko nawet weźmie kogoś z 2007 roku. Dlatego nie zamierzamy zwalniać tempa, będziemy dążyć do tego, aby zostać mistrzami. Jednak najpierw trzeba wyjść do play-off.
Władysław Lutoszański