Były napastnik kijowskiego „Dynamo” oraz reprezentacji Ukrainy Artem Milevskiy podzielił się swoimi wrażeniami z wczorajszego meczu ostatniej, 6. kolejki fazy grupowej Ligi Narodów Albania — Ukraina (1:2).
— Artemie, gdzie oglądałeś mecz reprezentacji Ukrainy przeciwko Albanii?
— Razem z Aliyevym oglądaliśmy grę, robiliśmy wspólny stream. Tak się nasmialiśmy, jakbyśmy zanurzyli się w „zerowych”. Zamówiłem sushi, zorganizowałem studio. Dziękuję mojemu zespołowi za pomoc. To było świetne!
Oglądaliśmy piłkę nożną, obstawialiśmy. Aliyev wszystko przewidział! Postawił na total powyżej 2.5 w meczu Ukrainy przeciwko Albanii. Dostał również wynik remisu Niemiec z Węgrami (1:1) i zwycięstwo Czarnogóry nad Turcją (3:1). Ogółem cztery wyniki przewidział! Prawdopodobnie będziemy wypłacać pieniądze. (Śmieje się).
Chcę również przypomnieć, że dziś mija 1000 dni wojny Ukrainy z rosyjskim agresorem. Dziękuję chłopakom na froncie, którzy bohatersko walczą przeciwko okupantom. Oni są prawdziwymi bohaterami. Chwała Ukrainie! I dziękuję naszej reprezentacji za radość z wyniku. Chłopaki nie zawiedli.
— Jak oceniasz sam mecz, spodobało ci się, jak wyglądała Ukraina?
— Cóż... W takich meczach najważniejszy jest wynik. Zdobiliśmy go. Jakie mogą być pytania? Sama gra przypominała mi sałatkę — wszystko pomieszane, dużo zamieszania. Może mi się dużo nie podoba, ale ja, jako zwykły kibic, w tak trudnym czasie dla naszego kraju, czekam na wynik, i, dzięki Bogu, jest.
— Kibice uznali „Lwem meczu” Zinchenkę, ale Aliyev podczas waszego streamu krytykował go i mówił, że nie „rozumie tego piłkarza”. Twoja opinia na jego temat?
— (Śmieje się). Osobiście mam normalny stosunek do Sani [Zinchenki]. Robiliśmy z nim streamy podczas Covidu, było świetnie. Mam też dobre relacje z Władą. Nie jestem przyzwyczajony do komentowania kogoś, to mnie w zasadzie komentują.
Mogę powiedzieć, że Sania to świetny chłopak! Dzisiaj wyszedł i strzelił. Nie ma do niego zastrzeżeń. Korzystając z okazji, przesyłam mu i Władzie pozdrowienia. Wkrótce odwiedzę ich restaurację w Kijowie. Zwycięstwa! Dobra robota!
— Dobrze, a któremu piłkarzowi oddasz „Lwa meczu”?
— Nazwę dwóch graczy. Pierwszy to Żora Sudakow. W drugiej połowie dobrze zagrał, miał momenty, mocno atakował. Również pochwalę Romę Jaremczuka. To mój ulubiony napastnik w reprezentacji po mnie. Dzisiaj to potwierdził i znowu strzelił. Wiele osób pisało, po co było powoływać Jaremczuka do reprezentacji? Myślę, że w pełni odpowiedział na to pytanie.
— Jak wspominasz Dovbika? Dlaczego w reprezentacji gra tak blado?
— Toma Dovbik teraz mi się w ogóle nie podoba. Widać, że ma jakieś problemy. Może ma tam swoją historię z „Romą” lub coś innego. Mam na myśli rzymską drużynę, a nie Romę Jaremczuka.
— W meczu barażowym o awans do elitarnej dywizji Ukraina może zmierzyć się z Belgią, Serbią, Węgrami lub Szkocją. Kogo chciałbyś w przeciwnikach dla naszej drużyny?
— Chciałbym, żeby naszymi przeciwnikami byli Węgrzy. Czas już karać Madziarów. (Śmieje się).
Andrzej Piskun