Napastnik kijowskiego „Dynamo U-19” Matwiej Ponomarenko skomentował miażdżące zwycięstwo swojej drużyny w pierwszym meczu trzeciej rundy „Ścieżki Mistrzów” Młodzieżowej Ligi UEFA z „2 Korriq” (5:0) z Kosowa, w którym zdobył hat-trick.
— Gratulujemy pewnego zwycięstwa. Jakie są wrażenia?
— Dziękuję, wrażenia tylko pozytywne i przyjemne. Drużyna dzisiaj dała z siebie 100%, chłopaki spisali się świetnie, i bardzo się cieszę, że tak wszystko się ułożyło.
— Jak oceniasz emocje na boisku, walkę i zaciętość? Jak trudno było walczyć z przeciwnikiem?
— Dokładnie analizowaliśmy tego przeciwnika, przez dwa dni oglądaliśmy teorię. Trener mówił nam, że to bardzo solidna drużyna pod względem presji na piłkę, świetnie pressingują. Więc musieliśmy być cały czas gotowi, cały czas przy piłce — tylko wtedy wszystko nam wychodziło. I tak się stało, mieliśmy dużo sytuacji, z których strzelaliśmy bramki.
— W pierwszych minutach zauważalny był pewien chaos. Skąd się wziął?
— Chyba było trochę ciężko, może z powodu emocji. Ale potem trener podpowiedział nam, co robić, dał wskazówki, i gra poszła. Strzeliliśmy pierwszy gol, po którym daliśmy przeciwnikowi więcej możliwości pracy z piłką, my wybiegaliśmy w kontry, i wszystko nam wychodziło.
— Czyli to właśnie pierwszy gol pozytywnie wpłynął na drużynę w sferze emocji?
— Oczywiście, pierwszy strzelony gol ma ogromny wpływ. Szczególnie gdy drużyna gra przeciwko tobie w defensywie, jeśli strzelasz szybko gola, przeciwnik musi się odsłonić. My mamy możliwość grać w kontrach, co jest dla nas znacznie łatwiejsze.
— W poprzednim meczu z „Mariborem” był dublet, dzisiaj hat-trick. W następnym meczu możemy liczyć na poker?
— (Śmieje się). Zobaczymy, jak będzie. Z pewnością bardzo miło zdobywać hat-trick. Dziękuję drużynie, że przyczyniła się do tego osiągnięcia. Będę starał się strzelać bramki i cieszyć drużynę oraz wszystkich, którzy za mnie kibicują. Chcę im podziękować swoimi golami za to.
— Zrealizowałeś rzut karny, który wcześniej sam wywalczyłeś. Nie było innych kandydatów, aby go wykonać? Albo sam rozumiałeś, że oto jest, hat-trick?
— Był jeden kandydat, Dima Kremczanin. Bardzo mu się kłaniam — bardzo chciał strzelić, ale ja również bardzo chciałem strzelić. (Uśmiecha się). Postanowiłem strzelić sam, tym bardziej byłem pewny siebie, i dobrze, że udało się zdobyć gola.
— Mając przewagę pięciu goli, można czuć się pewnie przed meczem rewanżowym?
— Oczywiście, taki handicap trudno odrobić, ale wszystko jest możliwe. Paryż Saint-Germain również kiedyś pokonało Barcelonę 4:0, a w meczu rewanżowym przegrało i odpadło z Ligi Mistrzów. To futbol. Dlatego nie można się rozluźniać, będziemy wychodzić i grać do końca.