Ekskluzyw. Martin Ditze: „Fani Hamburger SV wspierają Dynamo na stadionie, ale nie wiedzą zbyt wiele o ukraińskim klubie”

Martin Ditze — Niemiec, który całym sercem kocha Ukrainę. Propagator ukraińskiej kultury i tożsamości w Niemczech. Oprócz pracy w dziedzinie IT Martin jest również dyrygentem ukraińskiego chóru kościelnego w Hamburgu i wielkim wielbicielem ukraińskiego futbolu.

Kiedy stało się jasne, że Dynamo będzie rozgrywać swoje mecze w rodzinnym dla Martina miejscu – Hamburgu, po prostu nie mógł się powstrzymać i kupił karnet na wszystkie domowe mecze Kijowian w Lidze Europy.

Martin Ditze

— Jak przyjmują „Dynamo” (Kijów) w Hamburgu?

— Nie szczególnie. Na meczu z „Wiktorią” było 4 tysiące widzów. Większość z nich to byli Ukraińcy — uchodźcy i diaspora. Druga połowa to fani lokalnego klubu „Hamburg”. Wspierają „Dynamo”, ale nie wiedzą za wiele o ukraińskim klubie.

Przed meczem rozmawiałem z nimi. Było jeden, dwóch mężczyzn, którzy znali ukraińskich zawodników. Dla nich to była przyjemność pójść na mecz w europejskich pucharach, bo międzynarodowe mecze w mieście zdarzają się rzadko.

— Dlaczego na „Szachtar” przychodziło więcej kibiców?

— Znak Ligi Mistrzów. Stadion był mniej więcej pełny. Oczywiście, gdy grała „Barcelona”, kibiców było więcej. Na innych przeciwników przychodziło już mniej kibiców. Kiedy „górnicy” grali w Lidze Europy, stadion nie był do końca pełny.

Teraz sytuacja jest bezpośrednio związana z grą i wynikami „Dynamo”. Jeśli na pierwszy mecz z „Lazio” przyszło wystarczająco wielu kibiców, bo status przeciwnika był poważny i były oczekiwania, to dalej liczba widzów malała, bo przeciwnicy nie byli tak znani i już nie oczekiwano sukcesu od Kijowian.

— W czym leży przyczyna, że ludzie nie chodzą na Ligę Europy?

— Ludzi interesuje, jacy przeciwnicy przyjadą. W poprzednim sezonie przyjechały „Barcelona” i „Porto”. To interesujące drużyny z rozpoznawalnością w Europie. Kiedy przyjeżdża „Wiktoria” czy „Ferencváros”, to są to średnie kluby, które po prostu nie interesują neutralnego kibica.

— Kiedy stało się jasne, że „Dynamo” będzie grać swoje mecze w Hamburgu, lokalni kibice zaczęli wyrażać niezadowolenie. W czym leżała przyczyna?

— Fani „Hamburga” publikowali pomysł, że nie wspierają meczów „Dynamo”, ponieważ są historie dotyczące kibiców Kijowa w kontekście rasizmu. Wcześniej były mecze przeciwko „Chelsea” i „Szachtarowi”, kiedy miały miejsca przejawy rasizmu. Tacy kibice zdarzają się w każdym klubie. Niemiecki kibice byli niezadowoleni, że klub nie zareagował, nie wyjaśniał swojego stanowiska.

W Niemczech też były problemy ze swoimi kibicami. Liga zareagowała. Zaczęli z nimi walczyć. Są kary. Wszędzie są kamery. Identyfikują osobę i już nie może przychodzić na stadion. Niemieccy kibice nie bardzo rozumieją, w jakim stanie jest futbol na Ukrainie, jak wszystko działa.

— Ile Ukraińców mieszka w Hamburgu?

— Razem z uchodźcami gdzieś 40 tysięcy. Każdy ma swoje problemy. Znam tutaj różnych ludzi. Nie wszyscy interesują się futbolem.

— Jaka jest polityka cenowa biletów?

— Liberalna. Dla Niemców ceny są dobre, tanie. Dla Ukraińców, którzy nie pracują i żyją jak uchodźcy, — niedrogie.

Zapłaciłem 100 euro za 4 mecze na centralnej trybunie.

— Jak według Pana wygląda problem niepowodzeń „Dynamo” w Lidze Europy?

— Poziom futbolu na Ukrainie teraz nie jest zbyt wysoki. Zawodnicy „Dynamo” nie są przyzwyczajeni do Ligi Europy i gry dwa razy w tygodniu. Plus trudne podróże. Bardzo wiele błędów w prostych sytuacjach, kiedy tracili piłkę na płaskiej przestrzeni. Nie bardzo zrozumiałem taktykę u 3 centralnych obrońców, która była w grze przeciwko „Wiktorii”. Było dużo przestrzeni na bokach.

Nie spodziewałem się takich wyników, bo widziałem w telewizji mecze kwalifikacji Ligi Mistrzów. Kijowianie tam grali znacznie silniej. Nie rozumiem, dlaczego przeciwko słabszym przeciwnikom Kijowianie grają tak nieudolnie. To jest jednym z powodów, dlaczego ludzie nie pójdą na stadion. Na grze przeciwko „Wiktorii” było 4 tysiące widzów.

— Jaka atmosfera na stadionie?

— Oczywiście, że diaspora i uchodźcy nie tworzą atmosfery wsparcia. Z oczywistych powodów „Dynamo” nie ma kibiców, którzy mogliby głośno wspierać swoją drużynę. Całą atmosferę tworzą ultras przeciwników, którzy kibicują swojej drużynie.

— Kto z zawodników obecnego składu „Dynamo” najbardziej Panu odpowiada?

— Oczywiście, że Mykoła Szaparenko. Zawsze podobały mi się kreatywni zawodnicy ze środka pola.

— Był Pan na meczach „Dynamo” 10−20 lat temu w Kijowie. Podziel się wspomnieniami z tych gier?

— To była bardzo dobra atmosfera. Kiedy idziesz od Majdanu do stadionu, to bardzo dużo ludzi, którzy sprzedają fałszywe koszulki, atrybuty, nasiona. Po prostu nie zawsze było pełno, ale była dobra atmosfera. Były interesujące mecze. Za każdym razem, kiedy jestem w Kijowie, idę na mecz „Dynamo”. Zapamiętałem mecze przeciwko „Metalistowi”, „Czernomorcowi”.

Wtedy drużyna w Kijowie była silna. Były legendy na boisku. Świetny skład — Ołeksandr Szowkowski, Oleg Husiew, Serhij Rebrov, Artem Miłewski.

— Skąd zna Pan język ukraiński i skąd wzięła się Pana miłość do Ukrainy?

— Język uczyłem się na Ukrainie. Moja żona jest z Tarnopola. Jest nauczycielką języka ukraińskiego. Postanowiliśmy przejść na ukraiński. Trochę znałem język, bo uczyłem się na katolickim uniwersytecie w Lwowie. Ale poziom nie był zbyt wysoki. Dzięki Natalii płynnie mówię po ukraińsku.

Przed wojną przynajmniej raz w roku przyjeżdżałem na Ukrainę na kilka tygodni. Uwielbiam ukraińską kulturę i muzykę. Mam program na jednym niemieckim kanale, w którym opowiadam o ukraińskim rocku. Od folku do punku. Strasznie kocham Lwów. Zakochałem się w tym miejscu.

Serhij TYSZENKO

0 комментариев
Najlepszy komentarz
  • s2r Дед - Эксперт
    07.12.2024 11:16
    Респект Мартіну. Гарні слова про Україну та заслужені про "Динамо".
    • 5
Komentarz