Oleg Fiedorczuk: «Wyprowadzenie Harmasza z zespołu „Metalista 1925” było próbą psychologicznego przywrócenia drużyny do rzeczywi

Ukraiński trener Oleg Fiedorczuk podsumował pierwszą część sezonu w Pierwszej lidze.

Oleg Fiedorczuk

— Kto zaskoczył cię najbardziej w jesiennej części sezonu Pierwszej ligi?

— Trzy kluby. Przede wszystkim — „Metalista”, ponieważ w charkowskiej drużynie jest jedna z najmłodszych ekip. Prawie juniorskie składy, które prezentują świetny futbol. I w naszym czasie, gdy w reprezentacjach dominują „Szachtar” i „Dynamo”, w młodzieżowych/juniorskich reprezentacjach są dwie osoby z „Metalista”. To cud i dobra praca menedżmentu.

Po drugie, odnotowałem wysoką jakość pracy „EpiCentrum”. Zarówno sztabu szkoleniowego, jak i menedżmentu, który potrafił dobrać perspektywicznych piłkarzy. W Kamieńcu Podolskim na pierwszych rolach również młodzi zawodnicy, tacy jak Danilo Krawczuk i Iwan Bendera. Ta drużyna nie tylko ma swoje piętno, ale jest również bardzo stabilna. Najprawdopodobniej najbardziej stabilna w lidze.

I trzecia ekipa, która mnie zaskoczyła — YKSA. Tam są niezłe legionistów, perspektywy i ambicje.

— „Metalista 1925” jest pewnie najlepszą drużyną pod względem nazwisk. Latem dołączyli Vladlen Jurczenko, Wjaczesław Czurko, Wasilij Krawiec. Ale drużyna mogła się przebić do „grupy mistrzowskiej” dopiero pod koniec jesiennej części sezonu. Co jest przyczyną nie do końca pewnych wyników?

— Jest kilka przyczyn. Uważam, że wcześniejszy sztab szkoleniowy (Wiktora Skrypnika — przyp. red.) zawalił swoją pracę. Przede wszystkim — funkcjonalną. Kiedy „Metalista 1925” grał z zespołami, które miały na celu poważne miejsca — zawalali drugie połowy. To świadczy o bardzo słabej gotowości funkcjonalnej do sezonu.

Oprócz tego, podobne drużyny są bardzo ciężkie w psychologicznym rozrachunku i potrzebują dużego wysiłku od sztabu szkoleniowego, ponieważ mają wysokie zarobki w porównaniu z innymi i u zawodników pojawia się wyobrażenie, że mogą grać na koszt klasy.

Takie przykłady widzimy nie tylko w Ukrainie. Na przykład, w Francji z tym borykał się PSG. W Anglii cierpi „Manchester City”. Uważam, że w drużynie Guardiola są problemy natury psychologicznej. Czasami bardzo trudno jest znaleźć motywację dla piłkarzy. Nie może być tylko chęci zarabiania dużych pieniędzy, ale także strachu przed wypadnięciem z drużyny.

Uważam, że w charkowskiej drużynie wyprowadzenie Harmasza z zespołu było jedną z oznak próby psychologicznego przywrócenia drużyny do rzeczywistości. Finał mieli niezły, więc myślę, że wiosną „Metalista 1925” będzie jednym z pretendentów do wysokich miejsc. Prędzej czy później jakość zawodników przynosi dywidendy.

— Czyli niepewna gra drużyny przez dłuższy okres jesieni — to nie jest problem pracy van Leuwena?

— Nie. Aby zmienić grę drużyny, potrzeba czasu. Co najmniej dwóch-trzech miesięcy. A jeśli jeszcze zdarza się, że drużyna jest w stanie stresu — to więcej. A to właśnie miało miejsce z „Metalista 1925”. Charkowianie niespodziewanie wylecieli z UPL, a potem też niespodziewanie przegrali w meczach barażowych.

Holenderski specjalista obecnie prowadził terapię szokową, której celem było zdobywanie punktów. A gra będzie budowana już w trakcie zimowej przerwy.

I warto zaznaczyć, że nie ma on zbyt dużego doświadczenia. Przed pracą w Ukrainie nie miał praktyki jako główny trener, a to, co obecnie przechodzi — nie jest takie proste. Jednak van Leuwen sobie poradził i jest na dobrej drodze.

— Na ile finansowe możliwości „Metalista 1925” są większe niż te, które istnieją w innych klubach Pierwszej ligi?

— Moje wrażenie jest takie, że są trzy — pięć razy większe w porównaniu do innych wiodących kolektywów. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby zrozumieć, że kiedy drużyna była w UPL, była daleko od najmniejszych w poziomie wynagrodzeń, a po spadku jej nie zmniejszyli, to świadczy o dobrym poziomie.

Pamiętamy, że u Wiktora Skrypnika wynagrodzenie było drugim najwyższym w Premier League, a Patrick van Leuwen nie poszedłby na mniej niż hipotetyczne 30 tysięcy euro miesięcznie. Więc rozumiemy, jaki tam jest budżet.

— W „Metalista” jest kilku piłkarzy, którzy są powoływani do reprezentacji Ukrainy — Hennadij Synczuk, Kyryło Dihtiar, Jehor Abramow. W „Metalista 1925” — reprezentant Zambii Golden Mafventa. Czy mogą oni rozwijać się, będąc w Pierwszej lidze?

— Można przebywać zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w Pierwszej lidze. Ale rzecz w tym, że młodemu chłopakowi do rozwoju potrzebne jest granie co najmniej w trzech meczach w miesiącu. Jeśli mniej — nie będzie nic, oprócz może umiejętności zachowania się w szatni.

Dlatego bardzo ważne, aby ryzyko w stawianiu na młodych wykonawców podejmowali nie tylko trenerzy, ale i kierownictwo klubów. Wtedy trener drużyny będzie wiedział, że nie ma zagrożenia natychmiastowym zwolnieniem i będzie stawiał na młodych.

— Dokładnie nie mniej na początku sezonu mówiono o „Bukowinie”. Jednak potem zobaczyliśmy zmianę trenera. Co nie poszło w przypadku Walerija Kriwencowa?

— Nie jestem w środku drużyny, ale zauważam, że wyczuwano nerwowość sztabu szkoleniowego. U Walerija Kriwencowa były czerwone kartki i różne emocje. Teraz na trybunach jest niewielu widzów, więc bardzo dobrze słychać, jak zachowuje się trener.

Jednak to było tylko jeden z czynników. A ja jeszcze zauważyłem, że bardzo nieprzekonującą była polityka transferowa klubu. W Czerniowcach deklaruje się obecność bardzo niezłych funduszy, ale wzięli piłkarzy, o których nie można powiedzieć, że gdzieś wcześniej robili wyniki.

Moim zdaniem, wiele niepotrzebnych deklaracji zostało dokonanych przez kierownictwo klubu. Jeśli finanse są, to nie trzeba tego deklarować. To jak za Freudem: kiedy ludzie o czymś dużo mówią, to właśnie tego im brakuje.

— Kto jest najlepszym legionistą Pierwszej ligi właśnie teraz?

— Skrzydłowy „Metalista 1925” Ari Moura. W tej połowie sezonu nie tylko dużo strzelał (osiem — największa liczba w dywizji — przyp. red.), ale także piękne i, co najważniejsze — ważne gole. Może przejść każdego obrońcę i gra z zapasem.

Ogólnie, niezli legioniści są w YKSA — napastnik Wendy, skrzydłowy Gabriel, ofensywny pomocnik Castro. Jednak jest problem, że jest ich dużo i nie są zbyt stabilni. To cecha Brazylijczyków, polegająca na tym, że mogą zagrać jeden mecz dobrze, a inny zawalić.

— Który klub najbardziej cię rozczarował?

— Oczywiście, że „Mariupol”, ale mają swoje powody, więc pomijamy ten klub. Więcej oczekiwałem od „Nywy” (Ternopil), a także drugi rok z rzędu rozczarowuje „Podillia”. Moim zdaniem, w Chmielnickim jest za dużo doświadczonych piłkarzy, którzy po prostu dogrywają.

W grupie B gorzej swoich możliwości wystąpiła „Wiktoria”. Tam klub pomylił się strategicznie, ponieważ przeszli w ciężkim meczu 1/8 finału Pucharu Ukrainy LNZ, co później uniemożliwiło im przejście do top-4. Po Pucharze przegrali trzy mecze i więcej nie mogli się pozbierać.

Jednak największym rozczarowaniem jest „Myń”. Ten piłkarski Titanic tak szybko tonie, że boli patrzeć, jak zabiera ze sobą perspektywicznego trenera Żeljko Ljubenovicha i kilku piłkarzy, którzy zaprezentowali się w UPL.

— Co do „Nywy” (Ternopil). Po siedmiu turach drużyna była na ostatnim miejscu w Grupie A. Ale potem głównym trenerem został Jurij Wirt, z którym Ternopolanin pnie się na piąte miejsce. Co zmieniło się w grze drużyny po jego przybyciu?

— W Ternopolu na początku sezonu był młody trener (Jewhen Kalynichenko). Przy nim drużyna grała bardzo dobrze, a wyników nie było (miejsca nie w liderach Grupy A). U młodych specjalistów tak się zdarza, często piękno gry jest na pierwszym miejscu.

Później z przybyciem emocjonalnego trenera Jurija Wirta drużyna ożywiła się i pokazała niezły fragment. Są tacy trenerzy jak Witalij Kwarcyanyj czy Jurij Wirt. Z ich emocjonalnością drużyny szybko zmieniają wygląd. Nie ma pewności, że to pomoże na dłuższą metę, ale jak na razie — tak.

W Ternopolu problem polega na tym, że skład drużyny jest bardzo nierównomiernie skompletowany.

— Główne pretendent na bezpośredni awans do UPL?

— „Metalista 1925” i „EpiCentrum”.

— Kogo oczekujemy w meczach barażowych o awans do UPL?

— „Agrobiznes” i YKSA.

— Play-off w celu utrzymania się w Pierwszej lidze?

— „Kremin” i FSK „Mariupol”. Ale może być tak, że nie będzie komu tu grać, ponieważ drużyny wycofają się z rozgrywek. Tego się obawiam.

— Kogo oczekujemy zobaczyć na końcu tabeli?

— Można powtórzyć nazwy „Kremina” i „Mariupola”, a także dodać kandydaturę „Dinazu”.

— Oprócz „Mariupola”, który klub może nie dokończyć sezonu Pierwszej ligi?

— Mogą być również problemy u „Dinazu”.

— Kto stanie się najlepszym strzelcem dywizji na zakończenie sezonu?

— Dwóch pretendentów: Ari Moura oraz Danilo Krawczuk. Ten ostatni bardzo mi się podobał. W takich drużynach jak „Lewy Brzeg”, „Weresz” i „Obolon”, byłby bardzo przydatny.

Ołeksandr Szczerbatych

Komentarz