Znany ekspert piłkarski Ołeksandr Sopko podzielił się swoimi myślami na temat kryzysu w ukraińskiej piłce klubowej.
— Obecny futbol na Ukrainie w pewien sposób przypomina lata 90., kiedy rozpadł się dawny system piłkarski. Jakość piłki znacznie spadła, zarówno pod względem widowiskowości, jak i zainteresowania widzów. Wtedy słychać było dźwięk piłki poza stadionem, rozmowy piłkarzy (mówić...), ponieważ widzów nie było. Taki smutny obraz mieliśmy.
Niestety, coś podobnego obserwujemy i teraz, bo wiele meczów, a nawet praktycznie wszystkie, odbywają się bez widzów, co oczywiście przytłacza wszystkich — zarówno tych, którzy oglądają futbol w telewizji, jak i przede wszystkim samych piłkarzy, ponieważ grają w atmosferze, w której nie czują emocji. Nie ma wsparcia ze strony trybun, nie czują swojego kibica, a kibic nie motywuje drużyny, nie staje się 12-tym zawodnikiem. Nikt nawet nie może krzyknąć z trybuny uwagi w twoją stronę, ani tym bardziej wesprzeć.
Futbol to proces wzajemny — piłkarze dają emocje widzom, a widzowie — graczom. Wszystko to przypomniało mi lata 90... Przyczyny są zrozumiałe, i teraz są zupełnie inne. I tutaj trzeba powiedzieć, że dzięki Bogu, nawet w takiej sytuacji, w jakiej znajduje się kraj, znajdujemy możliwość prowadzenia mistrzostw. I musimy podziękować wszystkim, którzy zajmują się organizacją mistrzostw, i sędziom, podziękować i wesprzeć właścicieli klubów, którzy w tym trudnym czasie nie porzucają futbolu i piłkarzy, starają się trzymać razem do końca.
Oczywiście, poziom gry nie mógł pozostać taki sam, ponieważ nie ma osobowości, która by go reprezentowała — piłkarzy, którzy podnosili poziom wszystkich, i którzy byli przykładem, na którym szczególnie młodzi zawodnicy mogli się wzorować, a nie tylko konkurować z nimi. Jeśli przypomnimy sobie złotą dekadę, szczególnie od 2005 do 2015 roku, to w każdej praktycznie drużynie była plejada obcokrajowców, którzy nie tylko przyjeżdżali zarobić, ale naprawdę wyciągali drużyny na nowy, wysoki poziom.
W tym tkwił nasz postęp — w wszelkich wskaźnikach — europejskich, światowych, i kluby wchodziły do ósemki, a nawet do siódemki najlepszych. Ale nie warto sypać sobie popiołem na głowę. Jeszcze raz powtarzam: istniejemy, i futbol żyje, a gdy wrócimy, jestem pewien, że w dobrych czasach, to pójdziemy drogą rozwoju. Ważne teraz — nie stracić młodego pokolenia, nie stracić akademii, szkół, starać się stworzyć warunki dla naszych młodych utalentowanych graczy, aby wszyscy oni nie wyjeżdżali za granicę, i wtedy, jestem pewien, nasze źródło futbolowe nie wyczerpie się, wyrosną dobre plony. Futbol wróci na ten poziom, z którego się cieszyliśmy — uważa Sopko.