— Antonie, broni pan naszego kraju przed Rosją. Jak dowiedział się pan o połączeniu «Karpat» i «Ruchu»?
— Dowiedziałem się o tym z mediów społecznościowych, w których zaczęli publikować oświadczenia «Karpat». Na początku nie zauważyłem tej nowiny, ale moi przyjaciele na Facebooku zaczęli rozpowszechniać tę informację. Wtedy już dowiedziałem się o tej wydarzeniu.
— Jaka była pana reakcja?
— To była dla mnie taka niespodziewana wiadomość, ponieważ do tego «Ruch» był drużyną, która rywalizowała z «Karpatami» we Lwowie, a z rozpoczęciem sezonu w Ukraińskiej Premier Lidze. I wiadomość, że «Karpaty» pochłaniają «Ruch», była dla mnie zaskoczeniem.
— Pana zdaniem, dlaczego Hryhorij Kozłowski podjął taką decyzję?
— Najprawdopodobniej impuls stanowiły jego problemy z biznesem i niedostateczna ilość pieniędzy na utrzymanie takiego klubu na wysokim poziomie. Myślę, że właśnie ta sytuacja z niewystarczającym finansowaniem była głównym powodem tej decyzji.
— Jest pan za czy przeciw połączeniu z «Ruchem»?
— Patrzcie, to nie «Karpaty» przestaną istnieć, a «Ruch». Dlatego nie mogę być niezadowolony z faktu, że, czysto teoretycznie, «lwy» uzyskują dodatkowe możliwości do skompletowania drużyny, zasobów i bazy materialnej dla rozwoju klubu. Dla mnie to jest pozytyw.
— Jeśli do «Karpat» wrócą wychowankowie, którzy w swoim czasie przeszli do «Ruchu», jak to zostanie przyjęte przez fanów, którzy niezbyt ciepło ich przyjmowali w bezpośrednich meczach?
— Dla kibiców ważna jest gra drużyny i jej wynik. Odpowiednio, jeśli ci gracze wrócą do «Karpat» i będą pokazywać wysoki poziom gry, a klub zyskuje na tym, to nie myślę, że to będzie dużym bodźcem dla środowiska kibiców.
Andrij Pawleczko
Anton Petriwski