Znany menedżer piłkarski Wiaczesław Zachowajło podzielił się myślami, co takiego uniemożliwiło „Dynamo” dobrze wystąpić w głównym rundzie Ligi Europy.

— W tabeli Ligi Europy po ośmiu meczach rozegranych w etapie podstawowym, „Dynamo” zajęło 34. miejsce z 36 uczestników. Jak zareagowałeś na taki wynik?
— Wynik negatywny. Ten fakt ogólnie pokazał porażkę klubu, który swoimi wynikami się dewaluuje na europejskiej scenie. Dodatkowo potwierdza poziom, na którym obecnie znajduje się cały ukraiński futbol i „Dynamo” w szczególności.
— Jak sądzisz, w czym leży główny powód nieudanych występów kijowian?
— Nawet po meczu z „Salzburgiem”, na którym byłem osobiście, wierzyłem w udany występ „Dynamo” w Lidze Europy. Przynajmniej w tym momencie gra dynamowców była na przyzwoitym poziomie. Nawet porażka mówiła, że kijowski zespół poradzi sobie z zadaniem zdobycia 10−12 punktów w głównym etapie Ligi Europy.
Co do przyczyn, to jest ich wiele. Przede wszystkim, popełniono strategiczne błędy w zarządzaniu. Decyzja o rozgrywaniu meczów w Hamburgu była błędna, w tej kwestii nie wszystko do końca zostało przemyślane. W procesie przygotowań do gier co tydzień „Dynamo” traciło co najmniej 36 godzin. Kijowianie po prostu wykreślali je z swojej pracy treningowej.
Moim zdaniem, to i zagrało im na złego żartu. Zmęczenie i brak treningu z powodu braku czasu uniemożliwiały pełne przygotowanie zespołu w planie taktycznym oraz odpowiednie zregenerowanie sił. Uważam, że to stało się dużym problemem i dało się we znaki w występie dynamowców w europejskim turnieju.
— W dwóch styczniowych meczach „Dynamo” zrobiło to, czego nie mogło zrobić w głównym etapie Ligi Europy jesienią — zdobyć cztery punkty. Niektórzy łączą ten fakt z powrotem do gry weterana klubu Andrija Jarmolenki…
— Nie uważam, że jego pojawienie się odegrało główną rolę. Tak, bez wątpienia, dla młodych piłkarzy „Dynamo” taka postać jak Jarmolenko wiele znaczy. Jednak na ten wynik patrzę z innej perspektywy. Dla Turków jesteśmy zawsze niewygodnym przeciwnikiem. I choć „Galatasaray” szedł po nawisie, byłem przekonany, że „Dynamo” może osiągnąć w pojedynku z ekipą stambulską pozytywny wynik — przynajmniej nie przegrać. Nie wiem czemu, ale byłem w tym pewny.
Pomimo tego, że patrzyłem, czym dynamowcy zajmują się na zgrupowaniach treningowych, czekałem na taki wynik. Po tym, jak rozwijały się wydarzenia w meczu z „Galatasarayem”, mogę powiedzieć, że po prostu mieliśmy szczęście z remisem.
— Fakt, że Jarmolenko zdobył dwa gole na swoim koncie w meczu z tureckim „Galatasarayem” po wejściu na zmianę cię zaskoczył?
— Nie. Kiedy Jarmolenko strzelił drugiego gola głową, to było dla mnie objawienie. Wydaje mi się, że przez całą swoją karierę głową nie strzelał. Może tylko przypadkowo kiedyś był taki gol. Ten fakt trochę mnie „uśmiechnął”. Tak czy owak, Andrij wykonał swoją robotę.
— Ile jeszcze czasu Jarmolenko może być użyteczny dla „Dynamo”?
— Nie wiem, na ile go wystarczy, jednak jego wiek mówi, że po zakończeniu obecnego mistrzostwa Ukrainy, najprawdopodobniej Jarmolenko razem ze swoją rodziną podejmie decyzję: czy kontynuować swoją karierę w roli piłkarza, czy nie. Z tego co rozumiem, przejdzie na inną rolę w „Dynamo”. Andrij już nie będzie zawodnikiem, ale stanie się funkcjonariuszem lub trenerem. Tego na pewno nie wiem — o to lepiej zapytać samego Jarmolenki.
— A co powiesz o zwycięstwie nad łotewskim RFŠ?
— W przeciwieństwie do pojedynku z „Galatasarayem”, w grze z Łotyszy wynik był zasłużony, gdyż klasą „Dynamo” jest wyżej. Choć widząc, jaki skład na ten mecz wyszedł, nie wierzyłem, że kijowski zespół będzie mógł ryżan dociśнуть i pokonać. Ale na szczęście fortuna była po naszej stronie. Pichalonkowi udało się strzelić nielogicznego gola. Tak czy inaczej, ten rezultat był przewidywalny.
— Niedawno „Dynamo” sprzedało do saudyjskiego „Al-Shabab” swojego podstawowego bramkarza Georgija Buszczana. Jak w kontekście obecnych rozgrywek ten krok był uzasadniony?
— W procesie walki o mistrzostwo utrata jakiegokolwiek piłkarza podstawowego składu jest znacząca. Fakt, że „Dynamo” zamierza sprzedać zawodników, a nikogo w ich miejsce nie kupuje, bardzo mnie dziwi i smuci.
— Pojawiła się informacja o zainteresowaniu usługami Włodzimierza Braszki ze strony angielskiego „Wolverhampton”. Czy piłkarz jest gotowy do występów na poziomie PL?
— Anglicy płacą duże sumy i bardzo trudno im odmówić. Co do możliwego transferu Braszki mogę powiedzieć jedno: jeśli kierownictwu „Dynamo” potrzebne są pieniądze, to nie zatrzymają się w kwestii sprzedaży piłkarza. I można ich zrozumieć. Jeśli nie potrzebują pieniędzy, a perspektywy — w szczególności walki o tytuł mistrza, to nie radziłbym sprzedawać zawodników.
— Jak sądzisz, czy odpowiada poziomowi Braszki transferowa wartość 20 milionów euro?
— Trudno mi ocenić wartość piłkarza. Klub, który występuje w roli potencjalnego nabywcy, dokonuje oceny na podstawie marketingowych niuansów, ocenia znaczenie tego lub innego kandydata do zakupu. Bez wątpienia Braszko jest perspektywicznym, więc czemu by nie zainwestować pieniędzy w tego gracza? Nie wiem, jaka jest realna wartość piłkarza — 20, 15 czy 10 milionów euro. Jednak Anglicy mogą sobie na to pozwolić.
— Kogo jeszcze, twoim zdaniem, „Dynamo” mogłoby korzystnie sprzedać?
— Uważam, że Szaparenko już pora odejść z „Dynamo”, gdyż w nim już przesiedział. U tego zawodnika już co najmniej rok czy nawet dwa czuć utratę motywacji. I my to widzimy. Jeśli w letnim oknie transferowym nigdzie nie przejdzie, to zakończy swoją karierę w kijowskim „Dynamo”. A żeby powiedzieć, że w stołecznym klubie są zawodnicy, którzy są wyceniani w wymiarze pieniężnym dość wysoko i uważani za perspektywicznych, to tak jakby i nikogo. Przynajmniej z takimi wynikami na europejskiej arenie kogoś korzystnie sprzedać trudno.
— Kto z graczy obecnego składu stołecznego klubu urósł w cenie?
— Jak dla mnie, nikt. Mistrzostwo Ukrainy jako takie w oczach europejskich specjalistów, niestety, jest dewaloryzowane i występami naszych klubów na europejskiej arenie. Tak samo, że ta reprezentacja Ukrainy, szczerze mówiąc, wcale nie zadziwiła na mistrzostwach Europy oraz w Lidze Narodów, gdzie miała też jakieś problemy. Tak więc futbol w naszym kraju teraz przeżywa głęboką kryzys, co odzwierciedla się zarówno w tabelach, jak i w spadku współczynników i tak dalej. Jak nie smutno, ale z tym musimy żyć. A powrócić do tamtego poziomu, który był chociażby przed pełnowymiarową wojną, będzie bardzo i bardzo trudno. Niestety, w ukraińskim futbolu czekają nas złe czasy.
Andrij Pysarenko