Drużyny krajowe przygotowują się do nowego sezonu. Jednym z nich jest Kryvbas, który po dziewięciu latach powrócił do Premier League. O pracy zespołu i jego pierwszym miesiącu u steru strony „ZESPÓŁ 1” Powiedział Jurij Wwernydub, główny trener drużyny Krzywy Róg.
— Nasze szkolenie przebiega zgodnie z planem, powiedział Vernidub. — Wszyscy faceci, którzy zgodzili się pracować w Kryvbasie, są na miejscu. Jednak nadal się rozmnażamy. Mamy też wielu młodych ludzi z dobrymi danymi. Trenujmy więc i starajmy się wybierać najlepszych piłkarzy do pierwszej drużyny. A życie pokaże, czy zrobiliśmy wszystko dobrze.
— Masz prawie miesiąc jak główny trener Kryvbasa. Jaki był główny czynnik w twoim wyborze?
— Wielokrotnie już mówiłem, że prezydent Krywbasu bardzo pomógł mojemu oddziałowi Sił Zbrojnych, zwłaszcza na początku rosyjskiej agresji. Dlatego gdy otrzymałem propozycję poprowadzenia zespołu, po prostu nie mogłem odmówić. Za bardzo kocham swoją pracę i nie opuszcza mnie poczucie obowiązku wobec Kryvbasa...
— O ile rozumiem oraznie opuściłeś sił zbrojnych?
- Nie. Jestem poborowym i pracownikiem Sił Zbrojnych Ukrainy.
— Czy całe szkolenie „Krywbasa” odbywa się w Krzywym Rogu?
- Więc. I nie widzę z tym problemu. W bazie klubowej mamy doskonałe warunki do pracy. Teraz najważniejsze jest rozpoczęcie mistrzostw. Dzięki naszym żołnierzom myślę, że to prawda. W tak trudnym czasie nasza armia pozwala wielu ludziom czuć się mniej lub bardziej spokojnym, a jednocześnie pracować.
— Czy myślisz, że w takich warunkach będziemy mogli mieć pełny sezon?
— Trudno mi powiedzieć. Obudziłem się rano, już dobrze. Obecnie tak. Ale nie mam wątpliwości co do naszego zwycięstwa, pytanie tylko ile to potrwa.
- "Kryvbas" jest jednym z redaktorów obecnego poza sezonem. Czy to mówi? to że zespół stanie przed poważnymi wyzwaniami?
— Musisz zrozumieć, że mamy praktycznie nowy zespół. I to nie dlatego, że chcę kogoś zobaczyć, a nie chcę. Okoliczności tak właśnie się wydarzyły. „Krywbas” był na spotkaniu w Turcji zimą, kiedy wybuchła wojna. Część piłkarzy nie chciała wracać, część osiedliła się za granicą, więc nikt nikogo nie zmuszał ani nie wysuwał żadnych roszczeń. Piłkarze, którzy chcieli grać w Kryvbasie, są teraz tutaj. Nikt nikogo nie sprzątał, wszystko było po ludzku. Trzeba było wyrównać straty. Stąd taki wybór.
— Pracowałeś w „Zorze”, „Sherorazforaz". Te zespoły miały ambitne cele. „Krywbas” — nie jest wyjątkiem?
— Odpowiedziałeś na własne pytanie (uśmiecha się). Zawsze miałem ambicje. Chcę też, żeby Krywbas miał te ambicje. Ale jednocześnie nie ma sensu mówić teraz o jakichkolwiek wielkich planach, ponieważ nie wiemy, co przyniesie jutro. W kraju trwa wojna...
— Czy nadchodzące mistrzostwa mogą stać się najbardziej nieprzewidywalne od czasu uzyskania niepodległości?
— Po raz kolejny, jeśli da się początek, to już będzie nieprzewidywalne tylko dlatego, że teraz, po raz kolejny, trwa wojna na Ukrainie, w której rosyjskie stworzenia niszczą nasz spokojny naród, dzieci.
A jeśli chodzi o komponent sportowy, z pewnością trudno teraz przewidzieć, jak wszystko się potoczy, ponieważ odeszło wielu dobrych legionistów. Ten sam „Szachtar” stracił prawie wszystkich swoich brazylijskich wykonawców. Ale rozumiem facetów, którzy mają rodziny i martwią się o nie. Dużo jednak szacunku dla obcokrajowców, którzy zostali i przygotowują się do sezonu. Ci piłkarze moim zdaniem kochają Ukrainę sercem.
— O ile spadnie poziom naszych mistrzostw?
— Nie ma potrzeby teraz o tym myśleć. Takie jest nasze życie dzisiaj. Ale ukraińscy sportowcy zawsze mieli charakter. I nawet w tak trudnym dla kraju czasie potrafią osiągnąć rezultaty. To tyle w piłce nożnej, mam nadzieję, że wszystko się u nas ułoży, najważniejsze jest wiara w najlepszych.
Serhij DEMYANCHUK