Słynny dziennikarz Mykoła Neseniuk - o porażce kijowskiego "Dynamo" z francuskim "Renaultem" (1:2) we wczorajszym meczu 3 kolejki fazy grupowej Ligi Europy.
„Przed każdym meczem Dynama Kijów oczekujesz piłkarskiego cudu. Tak nazwał kiedyś zdobytą piłkę Wiktor Masłow, pierwszy trener Dynama, którego pamiętam. Każdy mecz to więc oczekiwanie ciekawej gry, zdobytych bramek i oczywiście zwycięstw. Nie zawsze tak się dzieje, ale Dynamo nauczyło nas tego przez lata - zwycięstwa muszą nadejść! Nawet jeśli nie ma ku temu wyraźnego powodu.
Wszystko wyglądało tak przed wyjazdowym meczem z Rennes. Przedłużająca się seria nieudanych gier, która rozpoczęła się w sierpniu przegraną z Benfiką, trwa już drugi miesiąc i nie widać poprawy. Ale nie zawsze tak może być! Dlatego mecz z „Rennesem” był oczekiwany jako ten, który ostatecznie przełamie pasmo porażek.
Niestety wszystko było takie samo jak wcześniej. Mecz był niemal dokładną kopią wyjazdowej konfrontacji z Fenerbahce we wrześniu. Ta sama pełna przewaga w grze gospodarzy. Te same pół-ataki „Dynamo”, które z jakiegoś powodu zakończyły się podaniem do bramkarza, to samo bezsensowne toczenie piłki pod własną bramkę z ryzykiem popełnienia błędu, które stało się już „wizytówką” obecny "Dynamo"... I w końcu naturalny cel do naszego celu. A potem mały cud w postaci naszej piłki w chyba jedynym prawdziwym ostrym ataku. A potem znowu to samo iw rezultacie – chybiony gol w ostatnich minutach.
Co zostało? Nic tylko czekanie na cud. To samo, co wczoraj stworzyli Dubinczak, Besedin, Buyalskyi i Cygankow, kiedy strzelili tego jednego gola. Cud na pewno się wydarzy, to nie może się zdarzyć! Nie dzisiaj, więc jutro! A tym, którzy w to nie wierzą, przypomnę, że siedem miesięcy temu w ogóle nie wiedzieliśmy, co się z nami stanie. A teraz okazuje się, że jesteśmy, a nawet kibicujemy piłce nożnej!” Nesenyuk napisał na swojej stronie na Facebooku.