Ukraiński trener Siergiej Ławrinienko opowiedział, jak przebiegał proces jego niedawnego zwolnienia ze stanowiska mentora Inguletów.
„Po słabych meczach każdy trener może spodziewać się tego wezwania. Po meczu z Metalist 1925 (1:2, — przyp. red.) Dostałem telefon od prezesa klubu Aleksandra Povoroznyuka, podziękował mi za wykonaną pracę i bardzo spokojnie powiedział: „Trzeba coś zmienić, aby dać zespołowi nowy rozmach i wstrząs”. Myślę, że to przemyślana decyzja prezesa, a nie emocjonalna.
Jako lider rozumiem go. Wydaje się, że drużyna nie przegrywa w grze, ale w niektórych momentach lecą do nas głupie piłki. W przypadku „Metalist 1925” były dwa standardy i dwie stracone bramki, choć mecz był daleki od przegranej. W pierwszej połowie trafiliśmy w słupek, w drugiej w poprzeczkę, wszystko poszło po naszej myśli, ale niestety mecz przegraliśmy.
Jeśli zespół nie osiąga wyników, to jasne jest, że prezydent musi podjąć jakieś działania. Nie jestem pierwszym i niestety nie ostatnim trenerem, który może znaleźć się w takiej sytuacji.
Nie szukam wymówek, ale myślę, że gdyby nie wojna, to Inguletom wszystko potoczyłoby się inaczej. Nie zdążyliśmy obsadzić pracowników na czas, zawodnicy przychodzili do nas w różnych warunkach, straciliśmy wielu zawodników. Wpłynęło to również na zmięte przygotowanie i brak szczęścia - stwarzamy szanse, ale nie mamy szczęścia ”- cytuje Ławrinienko dzień fanów.