Słynny dziennikarz Mykoła Nesenyuk - o postrzeganiu Mistrzostw Świata 2022 w czasie wojny.
„Pierwszy raz trafiłem do klubowego muzeum klubu piłkarskiego Barcelona, znajdującego się obok słynnego stadionu Camp Nou, ćwierć wieku temu, kiedy świat nie wiedział jeszcze, kim są Messi i Ronaldo. Przede wszystkim i do końca życia zaimponowało mi jedno z trybun tego muzeum, na którym w tamtym czasie stały stoły wszystkich mistrzostw Hiszpanii, w których grała wspomniana Barcelona. Ładne tabele ze statystykami - gole, punkty, gole strzelone i stracone... Za wszystkie lata, łącznie z 1941, 1942, 1943, 1944...
Nie od razu przyszło mi wtedy do głowy, że w czasach, kiedy prawie cała Europa była obmyta krwią drugiej wojny światowej, w Hiszpanii, która nie była w stanie wojny, spokojnie grali w piłkę! Chodzili na stadiony, cieszyli się zwycięstwami swoich drużyn i smucili porażkami. O tym wszystkim dyskutowali między sobą i czytali o tym w prasie. A w tym czasie płonęły miasta i wsie, umierali i cierpieli żołnierze na frontach i pokojowi ludzie dotknięci wojną. I co ci Hiszpanie mieli zrobić - nie walczyli!
Umysłem przyjąłem to wszystko jako normalne, ale dusza długo nie mogła się z tym pogodzić. Zaakceptować fakt, że jak gdzieś zabijają i niszczą, to gdzieś spokojnie grają w piłkę! Dlatego teraz oglądam mundial w Katarze jak przez krwawy film. Na której powoli leje się krew innej Ukrainki lub Ukrainki, która zmarła w czasie, gdy na arabskich stadionach szlochał niepocieszony Ronaldo lub szczęśliwy Mbappe skakał z radości.
Zgadzam się, to wszystko bzdury - świat nie dba o nasze kłopoty, tak jak nas nie obchodziły kłopoty innych. To wszystko prędzej czy później się skończy i nie będzie tak dotkliwie bolało. Ale w historii „Dynama”, „Szachtara” i innych ukraińskich klubów piłkarskich, które, jestem pewien, odżyją po wojnie i staną się silniejsze, rekord pozostanie na zawsze - mistrzostwo Ukrainy 2021-22 się nie skończyło. I nigdy nie będziemy mieli prawa o tym zapomnieć!” – napisał Nesenyuk na swojej stronie na Facebooku.