Zapewne wielu (jeśli nie wszyscy) nie mogło nie zwrócić uwagi na charakterystyczną tendencyjność i skupienie w komentarzach zawodników reprezentacji Ukrainy (a także jej obecnego trenera) po wczorajszym meczu przegranym z Anglią (0:2) w eliminacjach Euro 2024.
Żadnych negatywnych emocji, żadnego rozczarowania grą, wynikiem, brakiem strzelonych bramek, a nawet celnych strzałów na bramkę przeciwnika – tego nie widać w pomeczowych wypowiedziach przedstawicieli ukraińskiej drużyny. Do tego dochodzi pewna mieszanka nieokiełznanego optymizmu i satysfakcji z tego, jak zespół grał, jaki ma potencjał i jakie wspaniałe wyżyny go czekają. Daj mi tylko czas.
Nie będę tu przytaczał tych wszystkich wypowiedzi pomeczowych, są one nie tylko na naszej stronie internetowej, teraz są wypełnione przestrzenią medialną. Podam jednak krótkie fragmenty tych wypowiedzi.
Rotan: „Mamy bardzo dobry zespół”
Malinowski: „Mamy bardzo dobry zespół”
Zinchenko: „Mamy świetny zespół”
Wiesz, co mi to przypomina? Tak jest w poniższym krótkim filmie, który zawiera fragment z jednego filmu:
To znaczy mówimy o tym, że negatywny wynik i negatywna skuteczność gry a-a-absolutnie nie wpłynęły na graczy, na ich nastrój. „Wszystko w porządku, piękna markizo” ©.
I zadałem sobie pytanie - dlaczego tak jest? Przecież to nonsens! Drużyna wychodzi grać o dwie rzeczy. Zawsze tak było, jest i będzie w piłce nożnej i w każdym sporcie w ogóle.
Po pierwsze, przede wszystkim ze względu na faktyczne granie. I tak ostatecznie zespół albo będzie zadowolony ze skuteczności tej właśnie gry, albo będzie zdenerwowany brakiem tej skuteczności.
Drugą rzeczą, o którą zespół wychodzi do gry, jest wynik. Dlatego ostatecznie zespół albo będzie zadowolony z wyniku, albo będzie zdenerwowany jego brakiem.
Wszystko. Nic innego nie istnieje i być nie może. Ale najwyraźniej reprezentacja Ukrainy ma coś innego, po co wychodzi na boisko i dlatego nastrojów zawodników drużyny nie zawodzi ani negatywny wynik, ani zerowa skuteczność gry w meczu z Anglią.
I pomyślałem – co może być powodem, dla którego drużyna wychodzi na boisko, a co okazuje się ważniejsze niż mecz i wynik? I od razu (natychmiast!) jakby obok mnie zabrzmiało to słodkie i takie nowoczesne słowo - "struktura"!
To słowo wdarło się do ukraińskiego futbolu nie w przededniu meczu Anglia-Ukraina, ale dużo wcześniej. Najbardziej zszokowało mnie to podczas konferencji prasowej byłego trenera reprezentacji Ukrainy Andrija Szewczenki, na której podsumował wyniki eliminacji do Mistrzostw Świata 2018.
Wtedy ukraińscy przegrali walkę w grupie Islandii i Chorwacji bez szans: w czterech meczach z bezpośrednimi rywalami „niebiesko-żółci” przegrali trzy razy i raz zremisowali. Nie mieliśmy szans z tymi przeciwnikami, tak jak nie mieliśmy szans wczoraj w meczu z Anglią: w czterech meczach padł tylko jeden gol.
Wydawałoby się, jakie szczególne wyniki można podsumować w tej sytuacji? Wynik nie został osiągnięty (nie zakwalifikowali się do mistrzostw świata), gra w meczach z bezpośrednimi rywalami również nie zachwycała swoją skutecznością. Nie ma o czym gadać, temat jest zamknięty dość jasnymi, prostymi i zrozumiałymi dla każdego wynikami. Ale tutaj dziennikarze zostali zaatakowani nie tylko słowem „struktura”, którym, jak się okazało, reprezentacja Ukrainy trzymała się w swojej grze przez całą rundę eliminacyjną, ale także statystykami, które to potwierdziły.
A te statystyki były tak szczegółowe, tak wieloaspektowe, że zajmowały ogromną kartkę papieru, którą Szewczenko trzymał w rękach podczas konferencji prasowej i wielokrotnie odwoływał się stamtąd do pewnych danych.
A ogólne przesłanie wygłoszone na konferencji prasowej było takie, że głównym pozytywem dla nas wszystkich jest ta sama „struktura” i fakt, że reprezentacja Ukrainy wytrzymał ją w każdym meczu rundy eliminacyjnej.
„Jakie jest nasze życie? Gra!" - to złe maniery. A teraz tak: „Jaka jest nasza gra? Struktura!".
A w tym samym czasie Rusłan Rotan, kierujący młodzieżową drużyną Ukrainy, wprost i jasno stwierdził, że jego drużyna jest całkowicie skupiona na drużynie narodowej i…. tak! - zagra według tej samej "struktury".
„Struktura”, którą musimy pokochać. „Struktura”, która jest tak nowoczesnym elementem piłki nożnej, tak nowoczesnym, że przewyższa zarówno wynik, jak i skuteczność gry razem wzięte pod względem wagi. Zero strzałów na bramkę? Tak, ale „struktura” jest zachowana!
Pamiętam, że po konferencji prasowej Szewczenki niektórzy dziennikarze dosłownie ochoczo celowali w arkusz, który trener trzymał w rękach – arkusz ze „strukturą” i jej statystykami. I spojrzałem na moich kolegów i nie zrozumiałem, co jest ze mną nie tak - dlaczego to wcale mnie nie interesuje? Nawet wyobrażałem sobie sytuację, jakbym miał tę prześcieradło. I? Co bym zrobił? Jak mogłem to pokochać – ten arkusz, te wartości na papierze, tę „konstrukcję”? Przybić ten liść gwoździem do ściany, obejrzeć go i jakoś spróbować się nim nacieszyć (husaria, cicho!)?
Ale dlaczego miałbym w ogóle chcieć kochać „strukturę”, skoro kochałem i nadal kocham piłkę nożną – grę i wynik.
To naprawdę wygląda na jakąś perwersję, na Boga. Poniżej podam najprostszy przykład, który, jestem pewien, będzie jasny dla wszystkich i będzie jasny, kiedy statystyki naprawdę wyjdą na pierwszy plan.
Oto moja strona, za którą odpowiadam. Jego jedynymi głównymi wskaźnikami (takimi jak skuteczność gry i wynik w piłce nożnej) są tak naprawdę statystyki. Ile osób odwiedziło witrynę, ile stron witryny obejrzało. To jest właśnie wynik i skuteczność mojej gry, mojego futbolu. Jeśli są problemy z tymi wskaźnikami, to ŻADNE powiązane dane, żadne inne statystyki nie mogą tego zrekompensować! To jasne, do cholery! Jak jasny jest dzień!
Potrafię zbudować tony wtórnych, pogłębionych statystyk, potrafię stworzyć na ich podstawie tak piękną „strukturę”, że nawet dziesięć kartek w moich rękach to za mało. Ale to wszystko będzie głęboko w jednym miejscu, jeśli będzie problem z liczbą osób, które przyszły na stronę!
A najgorsze jest to, że ta „struktura”, a raczej jej wartość i znaczenie, wbija się nie do głów kibiców i dziennikarzy, ale do głów zawodników drużyny.
Dlatego w kółko mamy do czynienia z tym:
Alexander Pikhalionok: „Styl trenerski Rotana? Wszystko jest bardzo nowoczesne”
A po bańce przegranego meczu z Anglią bez bramek i nawet celnych strzałów na bramkę, czytamy to:
Alexander Karavaev: „Wszyscy byli zachwyceni tym, co zaoferował nam Rotan, jaki rodzaj procesu szkoleniowego”
Gracze zakochali się w „konstrukcji”, w „nowoczesności” tego, co im się przedstawia, w fundamentalności i prymacie tego. I to daje odpowiedni efekt: wychodzą na boisko nie dla wyniku i gry, ale dla „utrzymania struktury”. W głowach mają solidne żetony i linie, a nie piłkę i bramkę przeciwnika. Dlatego Malinowski nie trafia w bramkę, gdy są ku temu wszystkie przesłanki i nie ma ingerencji przeciwników – bo jest teraz częścią „struktury”, a jego zadaniem w tej sytuacji jest wykreślenie linii. Dobiera więc, ale nie uderza.
Tak więc pomeczowe wypowiedzi zawodników reprezentacji Ukrainy po porażce z Anglią i ich nastroje to całkowicie logiczny wynik. Smutne, jak dla mnie, ale całkowicie logiczne i zrozumiałe. Wyszli pobawić się w „strukturę”, dlatego teraz oceniają, jak dobrze poradzili sobie z tym konkretnym zadaniem. A porażka, zero bramek i gole - to wszystko schodzi na drugi plan.
Aleksander Popow