Legendarny napastnik Dynama Kijów Igor Biełanow opowiedział w wywiadzie dla Josimar Football, jak zaczynał grać w piłkę nożną w Odessie.
- Uwielbiałem tę grę, odkąd jeździłem na wózku inwalidzkim. Biegałem za piłką przez cały dzień. Przerwy robiłem sobie tylko wtedy, gdy kładłem się spać. Nauczyłem się grać przed moim domem. Nikt nie nauczył mnie grać w piłkę nożną. Mój tata zginął w wypadku samochodowym, gdy byłem bardzo mały. Zostałem tylko z mamą. Chodziłem do szkoły z internatem od pierwszej do ósmej klasy. Nie była to szkoła sportowa. Nie możesz sobie wyobrazić, przez co tam przeszedłem. Żaden z moich kolegów z tamtych czasów już nie żyje. Ani jeden! Wszyscy zostali skazańcami lub narkomanami.
Miałem więcej szczęścia niż inni. Uratowała mnie piłka nożna. Pamiętam, jak moja babcia rysowała kredą na ścianie słupki. Tak ćwiczyłem kopnięcia. Może dlatego później musiałem wykonywać rzuty karne dla reprezentacji (śmiech). Kiedy miałem siedem lat, wziąłem zegarek i przebiegłem wokół naszego podwórka około 30 metrów. Chciałem zobaczyć, ile sekund mi to zajmie. Uwielbiałem biegać, byłem szybki jak strzała. Wspinałem się też na drzewa, biegałem boso, byłem zwinny i miałem talent fizyczny. Nigdy się nie poddawałem, chciałem wygrać bez względu na to, co robiłem. Wykształcenie zdobyłem na ulicy w dzielnicy Modovanka w Odessie.
Szewczenko i Błochin mieli dobrych nauczycieli i chodzili do dobrych szkół. Ja tego nie miałem. Kiedy miałem 18 lub 19 lat, pracowałem jako robotnik budowlany i otrzymywałem pensję w wysokości 200 rubli. To były dobre pieniądze jak na tamte czasy. Ale wybrałem grę w "Chernomorets", gdzie my, młodzież, mieliśmy pensję w wysokości 60 rubli. Gdybym wybrał pieniądze, nie wygrałbym Złotej Piłki" - powiedział Biełanow.