Znany dziennikarz Mykola Nesenyuk mówi o cechach wspólnych zawodników i trenerów Szachtara Donieck.
"Wczoraj Szachtar niemal zapewnił sobie pierwsze miejsce w piłkarskich mistrzostwach Ukrainy. Moglibyśmy pogratulować trenerowi Igorowi Jovicevicowi tego sukcesu i cieszyć się z utalentowanego chorwackiego specjalisty, który w końcu zdobył swój pierwszy tytuł na Ukrainie. Ale to nie działa.
I to nie dlatego, że Jovicević jest złym trenerem. Wręcz przeciwnie, to prawdopodobnie on w największym stopniu przyczynił się do mistrzostwa Szachtara. Z piłkarzy byłego Mariupola trzeba umieć zrobić najsilniejszą drużynę w kraju! I nie dlatego, że drużyna Szachtara była ciągnięta do mistrzostwa przez sędziów i władze piłkarskie. Obecny Szachtar był obiektywnie silniejszy niż ktokolwiek inny i zdobyłby mistrzostwo bez żadnej pomocy.
Byłem niemile zaskoczony inną rzeczą - zachowaniem Jovicevicia i jego drużyny. Byłem na dwóch ostatnich meczach Szachtara z Veresem i Zoryą. Podczas tych meczów ławka, na czele z trenerem, wstawała z miejsc po każdym zagraniu, skakała po boisku i krzyczała na sędziego na dwa tuziny głosów, domagając się decyzji, których Szachtar potrzebował. I o ile w Równem, gdzie na trybuny wtargnęło kilkuset kibiców, nie było to aż tak słyszalne, o tyle na pustym stadionie w Kijowie wyglądało to paskudnie. Zarówno zachowanie trenerów i zmienników Szachtara, jak i tchórzliwa reakcja sędziów.
To nie zaczęło się wczoraj. Latem 2001 roku, na tym samym stadionie w Kijowie, Szachtar, prowadzony przez przyszłego zdrajcę Tymoszczuka, ścigał sędziego, który ośmielił się przyznać jedenastometrowy rzut karny w ich bramce na korzyść Dynama. Sędzia, chyba nazywał się Melnychuk, wykazał się wtedy niezłą szybkością biegu, uciekając przed rozwścieczonymi piłkarzami. A potem... anulował rzut karny!
Od tego czasu minęło ponad dwadzieścia lat, przeszliśmy przez dwie rewolucje i wojnę, zmieniliśmy się na zawsze. Tylko chamstwo piłkarzy i trenerów Szachtara pozostało takie samo. To tak, jakby drużyna nie mieszkała w Doniecku od dziesięciu lat, a ta zaraza nie została wymazana. Ten sam Jovicević, pracując we Lwowie i Dnipro, wyglądał jak wzór europejskiego dżentelmena, budząc szczerą sympatię. A gdy tylko zaczął trenować Szachtar, w krótkim czasie z miłego dżentelmena zmienił się w... trenera Szachtara.
Czy powiedziałbyś, że to nie jest najważniejsze, że najważniejszy jest wynik, który pozostanie, a chamstwo dozwolone tylko jednej drużynie zostanie zapomniane? Spróbujcie sobie o tym przypomnieć po tym, jak Szachtar dostanie kolejne 1-7 w europejskich rozgrywkach, tak jak w Rotterdamie dwa miesiące temu, i siedźcie cicho. Bardzo cicho. Bo Europa nie rozumie takich "dżentelmenów"" - napisał Nesenyuk na swojej stronie na Facebooku.