Pomocnik Szachtara Donieck Taras Stepanenko wypowiedział się w wywiadzie dla zagranicznej publikacji Inews na temat realiów ukraińskiego futbolu w warunkach wojennych.
"Rozpoczęliśmy sezon bez domu, trenera i drużyny. Nikt nawet nie wierzył, że się do tego (mistrzostwa - przyp. red.) zbliżymy. Mówiono, że Dynamo lub Dnipro 1 wygrają UPL. Oni zatrzymali prawie wszystkich swoich zawodników, a my znów budowaliśmy wszystko od zera.
Grając na Ukrainie nie wiesz, co wydarzy się za kilka minut. Kiedy słyszeliśmy syrenę alarmową, szliśmy do piwnicy. Czasami było to dwa lub trzy razy na mecz. Gdy wbiegaliśmy do środka, mimo że w naszą stronę mogła lecieć bomba, myślałem tylko: "Dlaczego mecz się skończył, gdy byliśmy w natarciu?". Rozmawialiśmy tylko o piłce nożnej, taktyce i tym podobnych rzeczach. Mogło to trwać nawet trzy godziny. Po alarmie trzeba było ponownie się rozciągnąć, a następnie zacząć od miejsca, w którym się skończyło.
Tak, to bardzo nietypowe, ale taka jest teraz ukraińska rzeczywistość. Takie jest życie, ale moim obowiązkiem jest być kapitanem dla tych młodych, odważnych zawodników" - powiedział Stepanenko.