Białoruski trener Oleg Dulub wypowiedział się na temat długów, których nie spłaca jego były pracodawca, FC Lwów.
- Czy twój poprzedni klub FC Lwów zapłacił ci?
- Nie, nie zapłacili mi i Ołeksandrowi Granowskiemu ani pensji, ani premii, ani rozwiązania kontraktu. Dla niektórych może to być niewielka kwota, ale dla mnie to normalne.
- Czy złożyłeś wniosek do Izby Rozstrzygania Sporów UAF?
- Tak, ale sprawa toczy się zbyt wolno. Z tego co wiem, FC Lwów zaprzestał działalności na rok. Jak na razie nie ma kogo zapytać.
- Próbowałeś skontaktować się z Lewczukiem i Borowikowem?
- Oni nic nie mówią. Rozmawiałem z Borovikovem, kiedy ogłosił moje zwolnienie. Powiedziałem: "Mam kontrakt i wszystkie warunki wypowiedzenia są tam zapisane". Powiedział, że nie ma żadnych pytań i że klub zapłaci mi w ciągu pięciu dni.
Potem zachorowałem na COVID i byłem nieobecny przez miesiąc. Czekałem 20 dni we Lwowie na wypłatę, ale pieniądze nigdy nie przyszły. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle mi to zrobili, nie pozwolili mi nawet pożegnać się z drużyną i eksmitowali mnie z hotelu. Lesha Dityatiev miał rację mówiąc, że po prostu mnie zabrali i wyrzucili na ulicę. Aby to zrobić, trzeba kogoś zabić lub okraść, ale Granovsky i ja tego nie zrobiliśmy.
- Czy później próbowałeś skontaktować się z FC Lwów?
- Wysłałem dwa listy do klubu, ale nikt mi nie odpowiedział. Zdałem sobie sprawę, że nie ma sensu czekać i opuściłem Lwów. Musieli mieć jakieś motywy, ale ich nie znam.
Andriy Piskun