Pomocnik Dynama Kijów Mykola Mykhailenko, który obecnie gra na wypożyczeniu w Ołeksandriji, opowiedział o swoim pragnieniu gry dla stołecznego klubu.
- Twoja przygoda z wielkim futbolem rozpoczęła się w Dynamie Kijów: byłeś kapitanem drużyny U-19 i grałeś w Młodzieżowej Lidze Mistrzów UEFA.
- Na początku trenowałem w Dziecięco-Młodzieżowej Szkole Sportowej Peremozhets w Kijowie. Potem trafiłem do Jurija Łenii w Dynamie, który bardzo pomógł mi w procesie rozwoju. Szybko się zaadaptowałem, chodziłem do szkoły i trenowałem. Z czasem wszystko nabrało tempa i w Dynamie zacząłem grać na własny rachunek.
- Wypożyczenie do Chornomorets otworzyło Tobie i 15 innym kolegom z Dynama drogę do UPL.
- To było bardzo ciekawe doświadczenie. Jurij Moroz zaproponował mi przejście do Odessy i zdecydowałem, że warto spróbować - to była wielka szansa. Chociaż czasami było ciężko - każdy pamięta te problemy z kibicami Odessy.
- W jednym z wywiadów powiedziałeś, że byłeś gotowy umrzeć za godło Chornomorets. Czy w końcu udało Ci się dojść do porozumienia z kibicami?
- Wiesz jak to jest: niektórzy kibice zasadniczo nie chcieli nas oglądać i odmawiali nam wsparcia. Niektórzy byli lojalni. Czas minął, ale mogę powtórzyć, że daliśmy z siebie wszystko. Nie przejmowaliśmy się tym, że nie traktowano nas ulgowo i nie zwracaliśmy uwagi na historyczną zasadę konfrontacji Dynama z Chornomoretsem. Wręcz przeciwnie, chcieliśmy udowodnić, że na to nie zasłużyliśmy.
- Wkrótce potem Moroz i niektórzy zawodnicy Dynama opuścili Odessę, ale ty zostałeś z nowym trenerem.
- Przeszedłem obóz treningowy z Romanem Hryhorczukiem. Po dwóch miesiącach pracy w Turcji wróciliśmy do domu. Ale wtedy był 24 lutego. Wkrótce moje wypożyczenie do Dynama wygasło, więc wróciłem do Kijowa. Czy chcieli mnie zatrzymać? Nie wiem na pewno. Musiałem szukać innych opcji.
- Zorya stała się taką opcją. Miałeś tam jednak niewiele praktyki i rozegrałeś niewiele ponad 30 minut w ciągu kilku miesięcy. Patrick van Leeuwen nie widział cię w składzie?
- Wszystko poszło nie tak od samego początku. Nieoczekiwana kontuzja, choroba na zgrupowaniu... Było wiele okoliczności, które skomplikowały mój pobyt w Zoryi. Kiedy twoi partnerzy dochodzą do formy, a ty i tak nie masz zbyt dużego zaufania do trenera... Ostatecznie dałem z siebie wszystko. Być może Patrick żywił do mnie jakąś niechęć. Trudno powiedzieć. Wiem tylko, że jestem ze sobą szczery. Nie chowam do nikogo urazy. Po prostu musiałem pójść gdzie indziej i poszukać swojego miejsca. Zoria na mnie nie liczyła. W piłce nożnej to się zdarza, to normalne.
- ZnałeśRusłana Rotana (trener Ołeksandriji - red.) z drużyny młodzieżowej.Bez wahania poszedłeś do Ołeksandriji na jego zaproszenie?
- Ruslan Petrovych dobrze mnie znał: jakim jestem piłkarzem, jakim jestem człowiekiem. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. W Ołeksandriji czułem zaufanie i wsparcie. Cieszę się, że tu jestem.
- Masz na koncie cztery gole w Premier League. Czy najbardziej pamiętny jest ten przeciwko Szachtarowi w maju?
- Pod względem emocji można to porównać do mojego debiutanckiego gola w UPL dla Mariupola. Ale tak, to było coś wyjątkowego. "Szachtar to bardzo silna drużyna, więc strzelenie bramki i zdobycie punktów jest wiele warte. Zremisowaliśmy wtedy 1-1.
- Trzy z twoich czterech goli padły po strzałach z dystansu. Czy silny strzał jest wynikiem treningu?
- Myślę, że to wynik determinacji. Kiedy nie boisz się przejąć inicjatywy, uderzasz i zostajesz za to nagrodzony.
- Twój kontrakt wciąż należy do Dynama. Czy spodziewasz się, że pewnego dnia wrócisz do swojego macierzystego klubu?
- Jestem fanem Dynama od dzieciństwa. Kiedy wszedłem w tę atmosferę, poczułem się szczęśliwy. Teraz robię wszystko, aby się rozwijać. Wszystko zależy od mojej gry. "Dynamo to mój macierzysty klub, który wiele mi dał. Mam nadzieję, że pewnego dnia będą mnie potrzebować. Nie wiem jednak, co wydarzy się jutro i koncentruję się na tym, co mam dzisiaj. Teraz wszystkie moje myśli są z Oleksandriją. Bardzo szanuję ten klub i chcę im podziękować swoją grą.
Liubomyr Kuzmyak