Ołeksandr Szpakow to kultowa postać w historii Dynama Kijów. Nie udało mu się zdobyć przyczółka w pierwszej drużynie, ale był świadkiem rozwoju Łobanowskiego jako trenera w Dnipro, a jako mentor dzieci znalazł i wychował zdobywcę Złotej Piłki, Andrija Szewczenkę.
- Jak oceniasz obecną sytuację Dynama?
- Wszystkie wymówki trenera Mircei Lucescu dotyczą młodzieży. O tym, że daje młodym zawodnikom szansę na wykazanie się. Dzisiaj młodzi ludzie są niestabilni w swoich wynikach. Być może niektórzy gracze są przereklamowani. Być może nie są jeszcze gotowi, aby spełnić wymagania głównego trenera. Dlatego wyniki drużyny są tak słabe.
- Dynamo zawsze słynęło z obrony. Co teraz dzieje się z kijowską obroną?
- To są cechy indywidualne. Chłopaki są źle przygotowani. Selekcja piłki, gra na drugim piętrze, pierwsze podanie. Szczególnie w selekcji. Słabo przyjmują piłki.
Kiedyś Mychajło Koman pracował nad tymi cechami w dwójce. Bez tego nie ma dobrego zawodnika, zwłaszcza obrońcy. Trzeba pracować w piłce dziecięcej, potem w dorosłej. To jest jakość gry, którą się poprawia.
- Dynamo zawsze miało wspaniałą tradycję napastników. Kiedy pojawi się kolejny silny napastnik?
- Dlaczego nie ma napastników? Wszystko zależy od szkółki, która pracuje z dziećmi. Dziś Vladyslav Vanat nie może rozwiązać tego problemu. Napastnik musi rozgrywać, przedzierać się, szukać miejsca i zawsze jest odwrócony plecami do bramki przeciwnika.
- Czy Dynamo może odnosić sukcesy opierając się na wychowankach własnej szkółki?
- To pytanie należy zadać szkole Dynama i jej dyrektorowi. Tylko on może na nie dokładnie odpowiedzieć. Przez tyle lat miał wszystko w swoich rękach. Sytuacja się nie poprawiła. Więc musi odpowiedzieć, gdzie jest wynik?
- Czy hiszpański system szkolenia zawodników, który został wprowadzony za kadencji Rebrowa, opłacił się?
- I gdzie to jest? Skoro nie ma sukcesów, nie ma wyników, nie ma obiecujących zawodników? Działał przez kilka lat. Potem zastąpiono go innym, potem trzecim. Potem powierzyli to jednej osobie.
Co zostawili po sobie w szkółce Dynama? Dzisiejszy wynik? A może było dobrze i ktoś to zepsuł? Musimy przeanalizować to pytanie, aby udzielić odpowiedzi.
- Jak trudno jest wychować dobrego piłkarza?
- Jest to bardzo trudne. Aby wychować dobrego zawodnika, trzeba mieć dobrych trenerów. Takich, którzy widzą jego perspektywy na przyszłość. W naszym kraju preferowane są dzieci, których rodzice mogą sponsorować trenera. Obecnie większość trenerów jest zależna od swoich rodziców. Kiedy ktoś jest od kogoś zależny finansowo, trudno jest wymagać wysokiej jakości pracy. Trenerzy stają się zależni od możliwości finansowych swoich rodziców. Nie jest to problem dzisiejszy, ale narastający od dłuższego czasu.
- Jakich cech należy szukać w selekcji dzieci w pierwszej kolejności?
- Przede wszystkim szybkość. Widzimy Mychajło Mudryka. Nie jest jeszcze jakościowym zawodnikiem. Brakuje mu szkoły. Odbiór piłki, uderzenie. Jest uzależniony od przestrzeni. Mychajło nie radzi sobie z piętą, jak to się mówi. Jeśli da mu się przestrzeń, wtedy się wykazuje. Ma bardzo dobrą cechę dla przyszłego rozwoju - szybkość.
Przez 40 lat pracowałem jako trener w szkole. Byłem zawodnikiem przez pięć lat. Moje całkowite doświadczenie piłkarskie to 45 lat w Dynamie. Przychodzili do mnie bardzo techniczni, dobrze wyszkoleni zawodnicy. Ale nie mogli się wykazać, bo nie potrafili uciekać ani wytrzymać walki siłowej. Fizyczność czy technikę można nadrobić treningiem i jakością trenerów. Szybkość jest naturalna.
- Dlaczego w drużynie Dynama jest tak mało mieszkańców Kijowa?
- W Kijowie dwa kluby są uważane za niepłacące - Szachtar i Dynamo. Tradycyjnie każdy stara się tu dostać. Rodzice nie wzbogacili się w tym czasie. Darmowe posiłki, zakwaterowanie, turnieje, amunicja, udogodnienia. Stąd dobry wynik. Ludzie z każdej części kraju chcą tu przyjeżdżać.
- Jak ważna jest antropometria w piłce młodzieżowej?
- Jakość piłkarza można określić tylko w momencie ukończenia szkoły. Kiedy odbywała się rekrutacja, zawsze przeprowadzano testy. Rekomendowano, kto może zostać przyjęty do szkółki. Nie zwracano uwagi na wzrost czy wagę. Brali pod uwagę szybkość.
- Przykład Artema Dovbyka pokazuje, że siła pomaga. W Manchesterze City antropometria pomaga również Erlingowi Hollandowi.
- Nie można polegać tylko na tych cechach. Znamy wielu zawodników, którzy nie mają wielkich walorów fizycznych, ale pokazują się z jak najlepszej strony. Ponieważ mają inteligencję gry. Szybkość myślenia rekompensuje inne niedociągnięcia. Jeśli to jest obecne, gracz ma dobrą przyszłość.
- Czy wynik jest ważny w piłce młodzieżowej?
- Bez wyników nie będzie rozwoju zawodników. Wyniki są ważne, ale nie za wszelką cenę. Nie kosztem procesu treningowego.
- Dlaczego przejście z piłki młodzieżowej do dorosłej jest tak trudne?
- Niska jakość pracy w piłce młodzieżowej. To, co było wystarczające na poziomie młodzieżowym, nie jest już wystarczające na poziomie dorosłym. Jeśli zawodnik jest rozwinięty fizycznie, na pierwszym miejscu jest trening techniczny i taktyczny. Jak radzi sobie z piłką, ile czasu poświęca na pracę z piłką. To przeszkadza wielu zawodnikom, którzy myślą, że osiągnęli wszystko wśród młodych mężczyzn, więc teraz mogą grać na każdym poziomie. W niektórych elementach przegrywają z europejskimi zawodnikami - w niezawodności, w szkole trenerskiej.
- Jak widzisz rozwój ukraińskiego futbolu?
- Bez silnych mistrzostw trudno będzie wyszkolić wysokiej jakości zawodników do udanych transferów do Europy. Bez jednego nie będzie drugiego. Bez techniki nie będzie taktyki. Jeśli zawodnik nie potrafi podać, piłka nie zostanie dostarczona na czas.
Jeśli mamy braki w piłce dziecięcej, musimy trenować zawodników, którzy są ogólnie rozwinięci pod względem piłkarskim. Nie zawsze mamy wystarczająco dużo cierpliwości. Nauczanie techniki to bardzo ciężka praca dla trenera i zawodnika. Młodego piłkarza trzeba zmuszać do powtarzania tych samych czynności. A dzieci uwielbiają grać. Nie każdy trener jest cierpliwy, nie każdy zawodnik ma wytrzymałość. Tylko wspólny wysiłek może doprowadzić do dobrego wyniku.
- Latem młodzieżowa reprezentacja Ukrainy dotarła do półfinału Euro. Co możesz powiedzieć o drużynie Rusłana Rotana?
- "Zawsze pozytywnie oceniam drużynę młodzieżową. Potrafią robić to, co potrafią i dają z siebie wszystko. Ponownie, jakość treningu każdego zawodnika jest najważniejsza. Granie tylko na cechach moralnych i wolicjonalnych nie jest zbyt dobre. Kiedy graliśmy z europejskimi drużynami, można było zobaczyć potencjał zawodnika przeciwnika. Nasz też jest obiecujący, ale brakuje mu pewnych cech i szkoły.
Prawie każdy może grać w obronie. To jednodniowy wynik. Nas powinien interesować efekt długoterminowy, przyszłość. Yuriy Kalitvintsev został mistrzem Europy z młodzieżową reprezentacją Ukrainy w 2009 roku. Czy potrafisz wymienić zawodnika, który sprawdziłby się w Europie? Odpowiedź jest retoryczna. Oni zostali mistrzami Ukrainy. Ale mnie interesuje przyszłość.
- Dlaczego tak niewielu młodych trenerów dostaje swoją szansę?
- To bardzo trudny proces. Czasami nie mają zaufania, czasami się boją. Wszystko zależy od menadżerów klubów. Wszystko jest indywidualne. To jest pytanie do nich. Ludzie przechodzą szkolenia, licencje, płacą pieniądze, a potem nie mogą znaleźć pracy. Menedżerowie klubów nie widzą takiej potrzeby.
- Jesteś związany z piłką nożną przez całe życie. Jak bardzo zmienił się futbol?
- W przeszłości rywalizowaliśmy z Europą. Mając przewagę, przegrywaliśmy. Narzekaliśmy, że nie ma terenów, boisk, a edukacja dzieci nie jest tak dobra. Teraz jesteśmy w tyle nie tylko pod względem infrastruktury, ale także pod względem gry. Reprezentacja narodowa nadal może grać z powodzeniem, ale kluby są coraz bardziej w tyle, jeśli mówimy o piłce nożnej jako grze. Spadliśmy o klasę w porównaniu z Europą.
Kiedyś były szkółki sportowe dla dzieci i młodzieży. Były inspekcje. Wymagano jakości szkolenia zawodników. Byłem obecny przy naborze w Nyvky. Wcześniej selekcja odbywała się na stadionie Dynama. Dwie lub trzy trybuny były wypełnione dziećmi i ich rodzicami. Selekcja trwała cały dzień.
- Jak bolesna jest kwestia rodziców? Teraz próbują ingerować w wychowanie piłkarzy. Czy ten czynnik ma negatywny czy pozytywny wpływ na proces rozwoju?
- Próbują kontrolować ten proces. Jest to niekorzystne dla trenera. Być może trener nie jest zły, ale psychologiczny fakt, że zależy od rodziców, nie jest dobry. Trenerzy są na smyczy rodziców. Rodzice, ingerując, kontrolują chłopca, proces i utrudniają rozwój piłki nożnej.
- Czy edukacja jest ważna dla piłkarza?
- Wciąż mam dzienniczki piłkarskie niektórych moich wychowanków - gdzie otrzymywali oceny z analizy. Wystawiali też oceny za poszczególne zadania w dniu wolnym od treningów. Robili tak Andrij Szewczenko, Ihor Kostiuk i wielu innych. Czy dzisiaj ktoś to robi, to jest samoocena, analiza każdego zawodnika. Sprawdzałem, siedziałem godzinami nad tymi dziennikami. Niektórzy próbowali oszukiwać: nie wypełniali ich przez tydzień, a potem szybko nadrabiali zaległości. To samoocena, przypomnienie o pracy nad sobą, by stać się dobrym piłkarzem.
Sprawdziłem też zwykłe dzienniki szkolne. Na przykład Kostiuk dobrze sobie radził. Sheva czasami łapał się za głowę. Andrij był zapominalski - potrafił pomylić stadion albo nie przyjść na trening. Ustaliliśmy więc z jego mamą, że po treningu będziemy do siebie dzwonić i sprawdzać, czy Andrij jest na miejscu. Był dwustronny kontakt i kontrola. To bardzo pomogło Andriejowi w rozwoju.
- Czy Szewczenko nie będzie kontynuował kariery trenerskiej?
- Nigdy nie mów nigdy. Sam próbował. Nie mogę powiedzieć, co w nim siedzi. Jest wytrwały. Może zrobić to jeszcze raz. A może już planuje pracę w innej dziedzinie.
- Jak oceniasz jego pracę trenerską z reprezentacją i klubem?
- Trudno było wychować drużynę w Genui bez doświadczenia klubowego. W piłce nożnej nie tylko trener ma wpływ, ale także zawodnicy wokół niego. W Chelsea nie wyszło, bo Jose Mourinho nie do końca mnie zaakceptował. Kwestia Szewczenki została rozwiązana bez portugalskiego trenera - przez ówczesnego właściciela klubu, Romana Abramowicza. To uraziło ambitnego trenera. Powiedziałem już, że jego zawodnicy ignorowali go na boisku. Nie do końca go więc akceptowali. Być może postawa trenera miała na to wpływ. To bardzo trudne pytanie. Mówię to jako kibic, a nie trener.
W reprezentacji Ukrainy współpraca z włoskimi asystentami układała się bardzo dobrze. W tym czasie odniósł sukces z drużyną narodową. Potem pojawiły się nieporozumienia z prezydentem UAF.
- Rozmawiasz dziś z Andrijem Mykołajewiczem?
- On do mnie dzwoni. Nie ma takiej komunikacji. Ma wystarczająco dużo własnych problemów. Czterech synów, ich wychowanie, wykształcenie. Ale nie zapomina.
Dzisiaj skończyłem 77 lat. Siostra Andrija Olena przyniosła mi jego książkę z autografem i życzeniami. Byłem w dziesiątym niebie. Potem ta książka została wydana po ukraińsku. Poszedłem i kupiłem drugi egzemplarz. Mam teraz dwie książki. Cieszę się, że wspomniał o mnie na 11 stronach. Jestem bardzo zadowolony.
- Od razu dostrzegłeś potencjał w Andriju?
- Wszyscy byli dla mnie utalentowanymi graczami, chodziłem po mieście i ich szukałem, niektórzy sami do mnie przychodzili. Podczas jednego z moich nalotów na Obolon, przyszedłem na mistrzostwa mieszkaniowe i zobaczyłem Andrija z jego przyjacielem. Kiedy zaczęła się szkoła, kolega Szewczenki zaczął zostawać w tyle, a potem przestał grać w piłkę nożną.
Potem wydarzyła się tragedia w Czarnobylu. Znalazłem Szewczenkę w marcu, wypadek wydarzył się w kwietniu. Wszystkie dzieci opuściły dom. Starsze zabrano do obozu, ale młodsze nie mogły zostać bez rodziców, nie były jeszcze na to gotowe.
Nie było go aż do września. Prawie wszyscy wrócili, a ci, którzy nie wrócili, byli w kontakcie. Ale nie było żadnych wiadomości od Szewczenki. Pojechałem do Obolona. Rozmawiałem z jego ojcem. Rodzina zdecydowała, że Andrij powinien pójść w jego ślady i zostać żołnierzem. Musiałem być sprytny i przekonać ojca, że piłka nożna i szkoła Dynama tylko pomogą Andrijowi lepiej przygotować się fizycznie do szkoły wojskowej. Mój ojciec uwierzył mi i dał mi zielone światło. Myślę, że w przyszłości nie będzie żałował wyboru zawodu swojego syna. Wciąż mam podanie Andrija o przyjęcie do szkoły Dynamo, podpisane przez jego rodziców.
- Wtedy Ihor Kostiuk dostawał duże zaliczki na równi z Szewczenką. Dlaczego nie miał tak udanej kariery jak Andrij?
- Pewnego dnia Hryhorij Mychajłowycz z żoną, Ihor Mychajłowycz i ich ojciec Mychajło Dawydowycz, który jeszcze żył, przyszli na arenę oglądać grę Wiaczesława Surkisa. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Hryhorij Mychajłowycz zadał mi takie pytanie: "Kto był lepszy w młodości - Kostiuk czy Szewczenko?". Odpowiedziałem: "Kostiuk".
Trochę charakter, trochę okoliczności, to i tamto, ale głównym powodem było to, że pokłócił się z Jozsefem Szabo. On był wtedy głównym trenerem. Dlatego Ihor odszedł do Vorskli. Mam nagranie, na którym Kostiuk strzela bramkę z połowy boiska, przewracając bramkarza. Ihor i Yosia nie dogadywali się pod względem charakteru. Mało kto dogadywał się z Sabo.
- Jesteś znany z tego, że wychowałeś wiele gwiazd. Czy byli jacyś zawodnicy, którzy zapowiadali się obiecująco, ale nie wykorzystali swojego talentu?
- Serhii Rozhok. Pavlo Yakovenko zaprosił go do swojej grupy akademickiej, ale zdecydował się zostać ze mną. Był inteligentnym piłkarzem. Brakowało mu charakteru. Był świetnym zawodnikiem, ale brak koncentracji i senność na boisku uniemożliwiły mu zostanie dobrym piłkarzem.
Teraz jego syn gra w piłkę nożną. Na spotkaniach absolwentów Serhii często pyta mnie: "San Sanych, dlaczego cię nie posłuchałem?".
Sasha Yatsenko. Grał na pozycji środkowego obrońcy u Ołeksija Mychajliczenki. Jozsef Szabo usunął go z pierwszej drużyny, a Goran Havrancic zaczął grać na środku obrony.
Drugim Saszą jest Hołokołosow. Wziąłem go z Chornomorets. Miał zerwane więzadło krzyżowe. Był szybki, techniczny, bramkostrzelny, czuł piłkę i pozycję. Miał potencjał, by wiele osiągnąć. Teraz pracuje jako główny skaut Dynama.
A także bramkarz Wiaczesław Kernozenko. Myślałem, że wszyscy oni dostaną przyczółek w pierwszej drużynie. Ale to się nie udało. Każdy ma swoje powody. Taka jest piłka nożna.
- Ihor Kostiuk trenuje drużynę młodzieżową od sześciu lat. Jak oceniasz jego potencjał trenerski?
- Wskaźniki pokazują, że osiągnął pewne wyniki w pracy z młodzieżą. Bardzo trudno jest wybrać absolwentów akademii, zrozumieć, kto mu odpowiada i wprowadzić ich do drużyny. Młodzi zawodnicy są bardzo niestabilni. W Lidze Młodzieżowej UEFA pokazaliśmy dobre wyniki. Są pewne osiągnięcia, pewna praca mówi sama za siebie, że jest już dojrzałym trenerem. Może spróbować swoich sił wyżej.
- Dynamo miało sytuację, w której zwalniano Ołeksandra Hatskewycza czy Ołeksija Mychajłyczenkę, ale jemu nie dano szansy. Czy zasłużył na możliwość samodzielnej pracy?
- Decyzja należy do menedżerów. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że pracowaliśmy razem i dobrze go znam. Ihor przeszedł przez wszystkie etapy rozwoju trenerskiego. Zaczynał w akademii, potem pracował w drużynie młodzieżowej. Dorobił się dzięki swojej pracy. Nic nie zostało mu dane ot tak. Myślę, że zasługuje na awans. Warto spróbować.
- Obecnie Dynamo stawia na własnych wychowanków. Kostiuk przeszedł przez tych wszystkich chłopaków, wyszkolił ich wszystkich. W pierwszej drużynie prawie nie ma obcokrajowców. Czy w obecnej sytuacji Ihor Wołodymyrowycz najlepiej pasuje do pierwszej drużyny?
- Tak, jest. Rozmawialiśmy o tym przez długi czas, ale nie podjęto żadnych działań. Dzisiejszy trener pierwszej drużyny widzi potencjał w młodych zawodnikach, ale więcej pracował z dojrzałymi piłkarzami. Nadszedł czas, aby wypróbować trenera Dynama, który pracował z tymi chłopakami.
- Czy Kostiuka boli to, że nie miał wielkiego nazwiska jako zawodnik?
- Chwileczkę. Czy wszyscy byli gwiazdorzy zostali trenerami? Jose Mourinho w ogóle nie grał w piłkę. Więc to nie jest argument. Dzisiaj bardziej praktyczne jest zatrudnienie trenera, który pracował z tymi młodymi zawodnikami, którzy są teraz w pierwszej drużynie. Przynajmniej oni powinni dostać szansę. Uważam, że w obecnej sytuacji nie ma dużego ryzyka.
Valerii Lobanovskyi odszedł do Dnipro. Nie miał za sobą nic, tylko status byłego piłkarza. Widziałem pierwsze kroki Łobanowskiego jako trenera w Dnipro. Miałem dołączyć do Kanewskiego w Charkowie, ale udało mu się przekonać mnie, bym został zawodnikiem Dnipro. Trzy lata później Łobanowski wrócił do Kijowa. "Dnipro wygrało Premier League. Dobrze mi poszło. Dali mi szansę i mogłem się wykazać. Jak możesz sprawdzić, czy Kostiuk będzie dobrym trenerem, jeśli nie dasz mu pracy? Zarząd musi podjąć decyzję.
- Oglądasz teraz mecze młodzieżowej drużyny Dynama?
- Kiedy pozwala mi na to zdrowie. Jeśli czuję się dobrze, to chodzę.
- Który z młodych zawodników robi na tobie największe wrażenie?
- Nie chcę mówić. Można to określić dopiero, gdy osiągnie poziom europejski. Dodatkowa uwaga czasami przeszkadza. Zawodnik może przedwcześnie uwierzyć, że osiągnął już wszystko, co mógł i nie będzie się dalej rozwijał. Niektórzy z pierwszej drużyny są chwaleni, ale ja w nich nie wierzę. Mój osobisty punkt widzenia.
- Jakie masz wspomnienia związane z Łobanowskim?
- Poznałem go, kiedy grałem w dwójce, a on grał w pierwszej drużynie. Graliśmy przeciwko sobie w meczach sparingowych. Najcieplej wspominam go jako zawodnika. Potrafił biegać i się nie spocić. Śmieszyło mnie to, ja zawsze byłem spocony. Jego pocenie się było inne, jego ciało specyficzne. Kiedy go dotknąłem, Lobanovskyi odepchnął mnie i wytarł się ręką. Był płochliwy.
Jako trener odkupił mnie od Wiktora Kanewskiego z Metalista i zabrał do Dnipro. Zostałem kapitanem drużyny. Wszystko podlegało dyscyplinie. Wszystko było zapisane - ile za przewinienia, ile premii. To było zaplanowane na miesiąc. Był plan. Za każdy punkt była premia. Za przekroczenie planu - również premia. Dyrektor Jużmaszu, Ołeksandr Makarow, miał bezpośrednie powiązania z Leonidem Breżniewem. Zakład produkował części do satelitów. Dlatego mieliśmy takie możliwości. W recepcji siedzieli inżynierowie i różni menedżerowie, ale Łobanowski szedł prosto do biura i zajmował się sprawami piłkarskimi.
Jako trener miał bardzo dużo pracy. Pracował razem z Anatolijem Zelencowem. Przeszedł przez szkołę Wiktora Masłowa, który go usunął, więc miał już doświadczenie. Trochę poeksperymentował w Dnipro. Potem trafił do Dynama, gdzie zapisał się w historii światowego futbolu. Tylko miłe wspomnienia...
Serhii Tyshchenko
Все каже дуже впевнено та з аргументами, дiйсно профi. Що важливо, вiн розмiрковуэ дуже сучасними категорiями, як сучасний молодий тренер в умовах дiджитальноï аналiтики футболу, хоча йому 77 рокiв. Тому не дивно, що саме такий тренер змiг пiдготувати майбутнього володаря Золотого м’яча
ся в основном составе киевлян.А попасть туда в те времена было крайне тяжело,если вообще возможно. Но он был в том юниорском "Динамо",в котором вместе с ним выступали В.Мунтян,А.Бышовец,В.Кащей,В.Семенов и др.
А конкурировать им приходилось с теми, кто тогда играл за "Динамо" в середине 60-х г.г. при В.А.Маслове.
Трезвейший и мастерский разбор по полочкам всех футбольных и околофутбольных тем.
Хочется встать и аплодировать такому замечательному специалисту и человеку.
К слову хфедирации... могли бы больше внимания уделять тем, кто сумел "открыть золотые самородки".