Oleg Łużnyj: "Życzę każdemu trenerowi Kijowa, aby powróciła chwała Dynama!".

2023-11-15 18:17 Były obrońca, kapitan i trener Dynama Kijów Oleg Łużnyj opowiedział o swojej ścieżce kariery, problemach w ... Oleg Łużnyj: "Życzę każdemu trenerowi Kijowa, aby powróciła chwała Dynama!".
15.11.2023, 18:17

Były obrońca, kapitan i trener Dynama Kijów Oleg Łużnyj opowiedział o swojej ścieżce kariery, problemach w ukraińskiej piłce nożnej i o tym, jak zmieniło się społeczeństwo od czasu rozpoczęcia inwazji na pełną skalę.

Oleg Łużny

Opublikowano ze skrótami.

- Olegu Romanowiczu, wiadomo, że od pierwszych dni inwazji na pełną skalę dołączyłeś do szeregów obrony terrorystycznej. Dlaczego zdecydowałeś się to zrobić?

- Nie wierzyłem, że może do tego dojść. Nie wierzyłem, że sąsiedni kraj nas zaatakuje - krzyczą zewsząd, że są braćmi. Dlaczego więc to zrobili? To podstępny cios w plecy. To trudny czas dla naszego kraju i musimy mu pomóc w każdy możliwy sposób. Myślę, że wstąpienie w szeregi TRO było słuszną decyzją. Patrolowaliśmy jedną z części miasta, głównie w nocy. W tej grupie było dwóch policjantów i pięciu ochotników. Oczywiście mogłem łatwo wyjechać za granicę, ale zdecydowałem się pozostać z rodziną, przyjaciółmi i moim krajem. Każdy, kto mnie zna, rozumie, że nie mogłem postąpić inaczej w tej sytuacji. Ale nikt by mnie nie zrozumiał, gdybym w tym momencie opuścił Ukrainę.

- Czy widzisz zmiany w społeczeństwie po inwazji na pełną skalę ?

- Trudno powiedzieć, ale być może coś zmieniło się na lepsze. W szczególności jest więcej szacunku dla siebie nawzajem. Ludzie są zjednoczeni wspólną ideą i konsolidują swoje poparcie dla ukraińskich sił zbrojnych. Katastrofa zjednoczyła społeczeństwo. To właśnie ci ludzie powinni stanowić fundament nowej Ukrainy. Oczywiście są też łajdacy, którzy czerpią zyski z wojny i wymyślają różne schematy korupcyjne. Spekulują na faktach i popełniają przestępstwa.

- Pracowałeś z Rosjanami Jurijem Seminem i Walerym Gazzajewem. Znasz też innych rosyjskich zawodników i trenerów. Czy kiedykolwiek dzwonili do ciebie, aby dowiedzieć się, jak sobie radzisz lub złożyć kondolencje?

- Nie, nigdy do mnie nie dzwonili. Czytałem wywiad z Seminem, w którym powiedział, że wierzy, iż Putin postąpił słusznie. Po tym nie chcę z nim rozmawiać - nawet nie podałbym mu ręki. Kilku chłopaków dzwoniło, by zapytać, jak sobie radzimy, ale w większości boją się nazywać rzeczy po imieniu. Nie ma to dla mnie sensu, ponieważ zawsze byłem przyzwyczajony do mówienia prawdy, więc jestem rozczarowany tymi ludźmi.

- Wiemy, że Adams i Vieira dzwonili do ciebie po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę .

- Tak, ci ludzie dzwonili, podobnie jak Henri i wielu innych. To było bardzo nieoczekiwane, ale podziękowałem im za wsparcie. Nie sądziłem, że śledzą wydarzenia na Ukrainie, a w szczególności mnie. Pytali, jaka jest nasza sytuacja i jak mogą pomóc. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach inwazji na pełną skalę byli w regularnym kontakcie. Miło jest móc utrzymywać taką komunikację i mieć światowej sławy ludzi gotowych nam pomóc i w pełni po naszej stronie.

- Zostałeś również wsparty przez Arsenal, kiedy włączyli cię do aplikacji na jeden ze swoich meczów i zaprezentowali twoją spersonalizowaną koszulkę w szatni. Czy byłeś zaskoczony tym gestem i jak na niego zareagowałeś?

To było dla mnie niespodziewane, ale jednocześnie bardzo miłe i wzruszyło mnie. Jestem szczerze wdzięczny za ten gest wsparcia, jest on dla mnie bardzo cenny. Jest również ważny dla wizerunku naszego kraju, ponieważ zwraca większą uwagę na nasze realia, a świat dowiaduje się o tym, co się u nas dzieje. Oni naprawdę się o nas troszczą i to jest bardzo ważne. W Anglii są uczciwi i sprawiedliwi ludzie. Nie ma tam prawie żadnej korupcji, dlatego mają tak wysoki standard życia. Mają właściwe wartości, a my mamy coś do zaadoptowania od nich w naszym codziennym życiu. Weźmy nawet piłkę nożną - spójrzmy na rozwój stowarzyszeń, a wszystko stanie się jasne.

- Czy piłka nożna naprawdę pomaga wojskowym oderwać się od gry i uzyskać pozytywne emocje? Jak ważne jest dla klubów i zawodników pomaganie siłom zbrojnym? Czy nasi obrońcy czują to wsparcie, zarówno emocjonalne, jak i finansowe?

- Prawie nigdy nie rozmawiałem z wojskowymi o piłce nożnej, ponieważ nie mieliśmy wtedy czasu na takie rozmowy. Teraz musimy skupić się na pomocy naszym obrońcom i zrobić wszystko, by przybliżyć nasze zwycięstwo. Jestem w kontakcie z chłopakami i razem z kolegami staram się zaspokajać ich potrzeby. Jednak staram się tego nie reklamować, ponieważ nie powinniśmy reklamować się kosztem naszych żołnierzy. Obowiązkiem każdego z nas jest zrobienie wszystkiego, co konieczne, aby wesprzeć Siły Zbrojne i przybliżyć nasze zwycięstwo.

- Jak widzisz Ukrainę po zwycięstwie?

- Mam nadzieję i wierzę, że będzie to zupełnie inny kraj. Społeczeństwo będzie wymagało uczciwych ludzi o dobrej reputacji. Społeczeństwo nie będzie tolerować korupcji i zaniedbywania obowiązków. Z czasem kraj będzie się rozwijał i ten proces jest nieunikniony.

- Miałeś niesamowitą karierę jako zawodnik. Zaczynałeś od gry w Torpedo Łuck, następnie trafiłeś do lwowskiego SKA, a rok później otrzymałeś zaproszenie od Dynama. Jakie emocje towarzyszyły Ci, gdy zostałeś zaproszony do Dynama?

- Przed Dynamem zostałem zaproszony do Chornomorets Odessa i Metalista Charków. Kiedy usłyszałem, że Łobanowski jest mną zainteresowany, byłem bardzo zadowolony. W tamtym czasie zawodnicy Dynama stanowili trzon reprezentacji ZSRR. Rozmawiałem z Bławackim i Łuciszynem, którzy przekonywali mnie, że jest za wcześnie, abym dołączył do tak dużego klubu. Moja mama przekonała mnie jednak, mówiąc, że jeśli masz taką szansę, to nie ma się czego bać, bo później możesz nie otrzymać zaproszenia od Dynama, a zawsze możesz przenieść się do klubów rangi Chornomorets czy Metalist i powinieneś skorzystać z tej możliwości. Przemyślałem to i zdecydowałem, że naprawdę lepiej było dołączyć do klubu z Kijowa.

- Jakie są Twoje żywe wspomnienia z tamtego okresu? Co oznaczało dla ciebie zdobycie mistrzostwa? Które mecze zapamiętałeś jako najciekawsze?

- Ówczesne mistrzostwa ZSRR pod względem poziomu przypominały współczesną ukraińską ekstraklasę. To był bardzo wysoki poziom. Każdy mecz z moskiewskimi drużynami był rozgrywany jak finał Ligi Mistrzów, w szczególności ze Spartakiem i Dynamem. Byli też silni przeciwnicy z innych republik - Dynamo Tbilisi, Ararat, Żalgiris itd. Punkty można było stracić z każdym przeciwnikiem. Nie było łatwych spotkań, więc trzeba było dawać z siebie 100% w każdym meczu.

- Później zostałeś uznany za otwierającego mistrzostwa ZSRR. Jak nieoczekiwane było to dla ciebie?

- Miałem wtedy zaledwie 20 lat i nie do końca zdawałem sobie z tego sprawę. Natychmiast otrzymałem powołanie do reprezentacji ZSRR. Było to dla mnie również dużym zaskoczeniem, gdy Łobanowski ogłosił listę drużyn. Następnie zagrałem we wszystkich meczach kwalifikacyjnych do Mistrzostw Świata 1990, ale na dwa miesiące przed Mundialem doznałem kontuzji łąkotki. Przeszedłem operację w Kijowie i wyzdrowiałem - mogłem grać, ale czułem, że nie jestem w formie. Później chłopaki mówili, że Łobanowski żałował, że nie zabrał mnie, Salenki i Szmatowalenki na mundial - byli wtedy w świetnej formie.

- Po rozpadzie ZSRR powstały mistrzostwa Ukrainy, a Dynamo na długi czas stało się wizytówką ukraińskiego futbolu, ponieważ drużyna wielokrotnie zdobywała mistrzostwo i puchar Ukrainy. Jak to się wtedy stało?

- Podczas tworzenia mistrzostw Ukrainy i pierwszych kilku sezonów, czuliśmy poważną dziurę. Mieliśmy silny zespół, ale naszymi rywalami były kluby, które niedawno grały w II lidze. Poziom rywalizacji spadł, a my nie mieliśmy takiej samej motywacji - zespół zwolnił. Jednak stopniowo odzyskiwaliśmy formę i zaczęliśmy dobrze grać w europejskich rozgrywkach.

- Czego zabrakło w 1999 roku, aby wyprzedzić Bayern? Jak drużyna poradziła sobie z odpadnięciem w półfinale i jak ważne było dotarcie do tego etapu, biorąc pod uwagę, że od tego czasu ukraińskie drużyny nie osiągały takich wyników w Lidze Mistrzów?

- Nie powiedziałbym, że w tym meczu czegoś nam brakowało. Wcześniej w tamtym sezonie mieliśmy kilka meczów, w których dopisało nam szczęście. Przeciwko Barcelonie Rebrov oddał strzał, ale piłka została odcięta w bramce, a to był pierwszy gol i mecz potoczył się według innego scenariusza. W Madrycie zremisowaliśmy 1:1 z Realem Madryt, ale mogliśmy ten mecz przegrać. Wtedy wszystko się zgrało: nasze umiejętności, szczęście i problemy przeciwników. Oglądałem te mecze z Monachium tyle razy, że złapałem się na myśli, że gdybyśmy dotarli do finału Ligi Mistrzów, to byśmy go wygrali. W półfinale mieliśmy jednak pecha, a szczęście w piłce nożnej odgrywa bardzo ważną rolę.

- Wielu zawodników Dynama przyciągało wówczas uwagę europejskich klubów. Czy chciałeś opuścić klub i dlaczego wybrałeś Arsenal?

- Otrzymałem zaproszenie od Benficy w 1996 roku, a po raz pierwszy zostałem wezwany do Arsenalu w 1997 roku. Ale wtedy mi o tym nie powiedzieli... Następnie w 1998 roku otrzymałem zaproszenie od Liverpoolu. A rok później, gdy miałem już 31 lat, udało mi się dołączyć do Arsenalu. Niektórzy piłkarze kończyli grę w tym wieku, a wtedy ja przeniosłem się do Anglii i grałem w Premier League. Kiedy już podpisałem kontrakt z The Gunners, mój agent powiedział mi, że Surkis i Lobanovskyi wracają z meczu o mistrzostwo Ukrainy, a Valeriy Vasylovych powiedział, że "może znajdziemy takiego zawodnika, ale nigdy kapitana".

- Wśród piłkarzy krążą legendy, że kiedy Łużnyj wchodził do szatni w przerwie meczu, zwłaszcza gdy gra była zła, potrafił zabić zawodnika jednym spojrzeniem. Czy to strach, szacunek, czy jak można wytłumaczyć taki stosunek do ciebie w drużynie?

- Nie mogę nic powiedzieć o sobie, lepiej zapytać kolegów z drużyny. Oni po prostu widzieli moje podejście do gry i wzięli ze mnie przykład. Chłopaki powiedzieli, że widzieli jak trenuję i nie mogli tego zlekceważyć. Uważam, że tak jak zachowuje się lider, tak gra cały zespół. Dla mnie nie było autorytetu na boisku i dawałem z siebie wszystko, a moi koledzy z drużyny robili to samo. Jeśli widziałem, że ktoś nie pracuje wystarczająco ciężko, mogłem powiedzieć kilka "łagodnych" słów.

- Po mistrzostwach Ukrainy zacząłeś grać w Premier League. Jaka była różnica i jak czułeś się po przejściu na wyższy poziom? Inny kraj, inny styl życia - jak się do tego przyzwyczaiłeś?

- To było jak inna planeta. W Dynamie graliśmy z Arsenalem i Newcastle w Lidze Mistrzów - tak, silni rywale, ale nic specjalnego. Ja również jechałem tam, myśląc, że będę w stanie "pogonić" tam wszystkich. Kiedy jednak dotarłem do Anglii, zdałem sobie sprawę, że futbol jest tam zupełnie inny. Tam każdy mecz jest jak finał Pucharu Europy. Na boisku ani razu nie mogłeś odwrócić głowy, bo zawsze musisz być skoncentrowany przez całe 90 minut. Wszyscy zawodnicy w Premier League są bardzo silni indywidualnie.

- Grałeś pod okiem jednych z najlepszych trenerów tamtych czasów - Valery'ego Lobanovsky'ego i Arsene'a Wengera. Dlaczego stali się legendą, co było ich specjalnością? Czego cię nauczyli, czym różnią się ich instrukcje i pomysły trenerskie?

- Myślę, że Lobanovsky był znacznie silniejszym trenerem. On tworzył zawodników. Podczas gdy Wenger brał gotowych zawodników. Oczywiście w Arsenalu był inteligentnym specjalistą i dobrym człowiekiem. Wszyscy go szanowali, był bardzo inteligentny i miał talent trenerski. W tym samym czasie Łobanowski rozwijał zawodników i robił to bez dużych pieniędzy. Potrzebował czasu na skompletowanie drużyny, ale pokazał, jakie są tego efekty. Obaj są jednak specjalistami na bardzo wysokim poziomie.

- Arsenal miał ogromną liczbę gwiazd światowego formatu: Henri, Bergkamp, Adams, Siemian i wielu innych. Jacy byli zarówno na boisku, jak i w życiu codziennym? Czy czułeś, że są to gracze na zupełnie innym poziomie?

- Chociaż na początku nie komunikowałem się ze wszystkimi, byłem stale wspierany. Ogólnie w drużynie były trzy grupy: Brytyjczycy, Francuzi i reszta legionistów. Nie byliśmy przyjaciółmi, ale byliśmy dobrym zespołem, który wychodził na boisko i osiągał wyniki. Zawodnicy rozumieli, że musimy wykonywać swoją pracę na wysokim poziomie. Arsen wybierał zawodników, którzy byli tego świadomi. Na przykład podpisałem 3-letni kontrakt z Arsenalem, mimo że miałem już 31 lat. Kiedy powiedziałem o tym Łobanowskiemu, zdjął okulary. A potem przedłużyłem umowę z The Gunners o kolejny rok. W Anglii zawsze była ostra konkurencja i byłem zadowolony, że w tak przyzwoitym dla zawodnika wieku zarząd klubu zaufał mi i przedłużył kontrakt. Mogli wziąć dowolnego zawodnika z dowolnego kraju na świecie - Arsenal mógł sobie na to pozwolić.

- Wygrałeś Premier League, Puchar Anglii i dwukrotnie Superpuchar Anglii. Czy to zaspokoiło ambicje drużyny, czy stawialiście sobie wyższe cele?

- Przez 4 lata zdobyliśmy mistrzostwo i trzy razy zajęliśmy drugie miejsce. A drugie miejsce było postrzegane przez Arsenal jako tragedia. W Anglii jest tylko pierwsze miejsce. Wenger zebrał kiedyś drużynę przed sezonem i zapytał, co chcemy wygrać. Anglicy odpowiedzieli, że Premier League - nie interesowały ich inne rozgrywki. Podczas gdy Europejczycy mówili o Lidze Mistrzów. Tylko Sol Campbell powiedział, że chce wygrać oba turnieje.

- Sir Bobby Robson włączył cię do swojej symbolicznej drużyny świata. Byłeś zaskoczony jego wyborem? A może nie zwróciłeś na to uwagi?

- Mój agent wysłał mi to wideo rok temu. Raz w roku, na spotkaniu w siedzibie UEFA, pyta legendy futbolu o najlepszych zawodników i symboliczne drużyny. Zapytałem go wówczas: "Gdzie byłeś wcześniej z tym wideo?". Myślę, że Robson trochę przesadził z tą oceną. Może drugi lub trzeci, ale nie pierwszy na swojej pozycji. Ale poważnie, bardzo miło było usłyszeć takie słowa od legendarnej osobowości.

- Jesteś rekordzistą reprezentacji pod względem liczby meczów z opaską kapitańską - rozegrałeś 39 spotkań w tym statusie. Co oznaczało dla Ciebie przewodzenie drużynie na boisku? Czy zwiększa to osobistą odpowiedzialność?

- W rzeczywistości kapitan jest trenerem na boisku. Musisz dawać przykład kolegom z drużyny i udowodnić, dlaczego powierzono ci tę rolę. Jednocześnie jako kapitan reprezentujesz cały kraj i ponosisz podwójną odpowiedzialność przed kibicami.

- Niestety, nigdy nie udało ci się zagrać w dużym turnieju reprezentacji narodowej. Drużyna kilkakrotnie docierała do play-offów, ale tam przegrywała. Które mecze najbardziej utkwiły ci w pamięci? Czego brakowało drużynie narodowej w tamtym czasie, aby osiągać lepsze wyniki?

- W tamtym czasie drużyna narodowa nie miała szczęścia. Zwłaszcza w meczu play-off ze Słowenią. Wtedy Słoweńcy pokonali nas dzięki błędowi głównego trenera, który popełnił błąd w składzie na ten mecz. A wcześniej, w play-offach z Chorwacją, zatrzymał nas tylko sędzia - drużyna została zabita. W 2001 roku Ukraina nie dała rady Niemcom. Mimo że zremisowaliśmy u siebie, wydawało się, że są silniejsi. W ten sposób pokonali nas w rewanżu.

- Czy Twoim zdaniem drużyna z tamtego okresu była silniejsza od tych, które później grały w najważniejszych turniejach? Mistrzostwa Świata 2006, Euro 2012, 2016 i 2021?

- Myślę, że mieliśmy silniejsze pokolenie, ale mieliśmy pecha. Chociaż później były dobre drużyny, w przeciwnym razie nie zakwalifikowałyby się do tych turniejów.

- Czy jesteś zadowolony z przebiegu swojej kariery? A może czujesz, że nie osiągnąłeś wszystkiego na boisku?

- Ogólnie jestem zadowolony. Chociaż chciałbym być w Anglii 3-4 lata wcześniej i grać tam więcej. Marzyłem też o wygraniu Ligi Mistrzów.

- Po zakończeniu kariery piłkarskiej od razu zająłeś się trenowaniem, łącząc nawet te role na Łotwie .

- Prezes Venty miał ambicje stworzenia projektu wysokiej jakości i wybrał do niego ludzi. Ale konkurenci interweniowali i nie pozwolili mu zbudować silnego zespołu. Niemniej jednak uważam, że dokonałem właściwego wyboru, aby trenować na Łotwie, a nie od razu w Dynamie czy reprezentacji narodowej. Wszystko musi być stopniowe.

To właśnie tam po raz pierwszy zobaczyłem różnicę między rolą zawodnika i trenera i zdałem sobie sprawę, że są to zupełnie inne rzeczy. Pamiętam pierwszy mecz ze Sconto, w którym sędzia "zabił" naszą drużynę. Po meczu zapytałem go, dlaczego to zrobił, a on odpowiedział, że tak mu kazano. Wszystko było robione dla dobra jednej drużyny, która zawsze musiała wygrywać. Na początku wszystko było w porządku, mieliśmy dobre warunki, ale potem wtrącił się prezydent i wszystko się zawaliło.

- Po Łotwie trafiłeś do Dynama Kijów. Byłeś zarówno asystentem trenera, jak i sam prowadziłeś drużynę. Dlaczego w końcu nie powierzono ci pełnej opieki trenerskiej nad Kijowem?

- To pytanie powinno być skierowane do prezesa klubu. Ogólnie był to ciekawy okres w mojej karierze. Pracowałem w sztabie trenerskim zarówno Semina, jak i Gazzaeva. Kilkukrotnie przejmowałem drużynę jako pełniący obowiązki trenera i osiągałem dobre wyniki - podniosłem drużynę z ostatniego miejsca w fazie grupowej Ligi Europy i wyprowadziłem ją z pierwszego miejsca w play-offach przed terminem. Nigdy jednak nie otrzymałem zaproszenia na stanowisko głównego trenera Dynama.

- Później wróciłeś do Dynama jako członek sztabu trenerskiego Ołeksandra Hatskewycza - jak oceniasz ten okres?

- Zostałem zaproszony do ciekawego projektu, a Khatskevych zapewniał mnie, że budujemy super drużynę. Później jednak okazało się, że obietnice Ołeksandra nie były prawdziwe. Zaprosił do Dynama zawodników, którzy nijak nie pasowali do poziomu klubu i postawionych przed nimi zadań. W tym czasie Dynamo miało szansę wzmocnić się jakościowo i osiągnąć dobre wyniki. Wiem, że istnieje "specjalista piłkarski" o imieniu Shabliy, który odegrał dużą rolę w tych transferach. Zapytałem Khatskevicha, dlaczego sprowadza tych zawodników do zespołu, ale nie potrafił mi tego wyjaśnić. Lubię profesjonalizm i uczciwość - sam taki jestem i wymagam tego samego od ludzi. Niestety, tam tego nie widziałem.

- Teraz twój były partner Alexander Shovkovsky podąża podobną ścieżką. Był asystentem w sztabie Lucescu, a teraz jest pełniącym obowiązki głównego trenera Dynama. Co możesz powiedzieć o tej nominacji? Jak oceniasz szanse Shovkovskiego na poprawę wyników Kijowa? Czy ma perspektywy na zostanie dobrym trenerem?

- Nie wiem, jaki jest Shovkovskyi jako trener, więc nie mogę o tym mówić. Wszystko będzie zależało od wyników, jakie pokaże Dynamo. Życzę mu samych sukcesów i chcę, aby Oleksandr odniósł sukces. Życzę każdemu trenerowi w Kijowie, aby przywrócił chwałę Dynama i wyniósł je na wyżyny, na jakie zasługuje ten legendarny klub.

Ogólnie rzecz biorąc, mam nadzieję, że zarówno Dynamo, jak i inne ukraińskie kluby dołożą wszelkich starań, aby przywrócić poziom naszych mistrzostw sprzed 10-15 lat. To właśnie wtedy, moim zdaniem, liga ukraińska była na wysokim poziomie i była konkurencyjna w Europie.

Korzystając z okazji, chciałbym podziękować Siłom Zbrojnym Ukrainy, które bronią kraju przed agresorem. Dziś priorytetem dla każdego Ukraińca powinna być wspólna praca na rzecz zwycięstwa. Wygrajmy, odbudujmy kraj i ożywmy piłkę nożną.

Yarema Chuyko

RSS
Aktualności
Loading...
"Arsenal może oddać Wojciecha Szczęsnego
Dynamo.kiev.ua
10.05.2024, 21:25
Пополнение счета
1
Сумма к оплате (грн):
=
(шурики)
2
Закрыть
Używamy plików cookie, aby zapewnić Ci więcej opcji podczas korzystania ze strony Ok