Były pomocnik Dnipro i Chornomorets, Serhii Politylo, wspomina swój pobyt w Dynamie Kijów.
- Jesteś absolwentem RVUFC, słynnej nieklubowej szkoły piłkarskiej na Ukrainie. Jak się tam dostałeś?
- Pochodzę z Nowowołyńska. W kijowskiej szkole z internatem był chłopak stamtąd. W dzisiejszych czasach dzieci zaczynają trenować w wieku 3-5 lat, ale w moim dzieciństwie tak nie było. Nie mieliśmy szkółki piłkarskiej ani niczego podobnego. Po prostu zbieraliśmy się z chłopakami, jak to zwykle robimy w naszych wioskach, na małym stadionie w pobliżu kościoła i graliśmy głównie z mężczyznami. To była zwykła podwórkowa piłka nożna.
Był tam człowiek o nazwisku Vasya Sokolovskyi, który przez jakiś czas trenował dzieci. Zabrał mnie do RVUFC, żebym popatrzył. Z 200 osób wybrano może 20. Byłem gdzieś w pierwszej trójce. Spędziłem cztery szczęśliwe lata w szkole z internatem. To było jak mała wioska, w której wszyscy się znali - uprawialiśmy różne sporty i mieszkaliśmy blisko siebie.
- Opowiedz nam o swoim przejściu z futbolu młodzieżowego do dorosłego.
- To była interesująca sytuacja. Moim trenerem był Vladimir Ishkov, niech spoczywa w pokoju, który niedawno zmarł. Zawsze powtarzał nam, że najważniejszą rzeczą w ostatnim roku jest dotarcie do finału. A potem "trenerzy z różnych klubów będą cię uważnie obserwować". Mimo to co roku udawało nam się tam dotrzeć. W ostatnim roku dotarliśmy do finału i zajęliśmy drugie miejsce, podczas gdy pierwsze miejsce zajęło Dynamo Academy, gdzie grali Zozulia, Kravets, Kichak - świetny gang.
- Nawiasem mówiąc, czy Dynamo nie miało szansy się przebić?
- Właściwie był taki warunek, że po ukończeniu RVUFC musieliśmy przyjść do Dynamo-3. Ich trenerem był Yeskin. Poszliśmy tam, trenowaliśmy, tak jakbyśmy chcieli powiedzieć, że możemy podpisać kontrakt. Ale nie widziałem w tym żadnych szczególnych perspektyw. Kiedy trenowaliśmy w internacie, mogliśmy wziąć specjalne karty, aby wejść na stadion Dynama i oglądać mecze. Oczywiście, kiedy oglądałem, marzyłem: "Chciałbym grać dla Dynama po ukończeniu szkoły.
Ale każdego roku zdajesz sobie sprawę, że będzie to trudne. W Dynamie-3 była taka sytuacja, że jeśli w ciągu kilku miesięcy nie udowodniłeś swojej wartości i nie zostałeś zaproszony do Dynama-2, to byłeś skończony. Alijew i Milewski grali już w Dynamie-2. Młodzi dostawali bardzo skromne szanse. Wszyscy patrzyli w stronę legionistów, więc przebicie się do pierwszej drużyny było prawie niemożliwe. Odmówiłem pozostania w Dynamie-3, mówiąc, że moi rodzice twierdzili, że jestem niski i nie pasuję do specyfiki struktury Dynama.
Kirill Krutogorov