Były pomocnik Dynama Kijów Oleksandr Khatskevich podzielił się swoimi wspomnieniami na temat swojego rodaka i kolegi z drużyny Valentina Belkevicha, który mógł dziś skończyć 51 lat.
"Na komunikację Valika z prasą wpłynęła dyskwalifikacja"
- Aleksandrze Mikołajewiczu, 27 stycznia 2024 roku twój przyjaciel, legenda Dynama i reprezentacji Białorusi Walentin Biełkiewicz może skończyć 51 lat. Kibice pamiętają Walentina Biełkiewicza jako mistrza standardów i fantastycznego rozgrywającego, ale zamkniętego od uwagi mediów poza boiskiem piłkarskim. Jakim był człowiekiem?
- Przede wszystkim dla mnie był prawdziwym przyjacielem, z którym graliśmy w piłkę od siódmego roku życia, graliśmy w reprezentacji i Dynamie Kijów. Dla osób postronnych Valik stworzył obraz osoby zamkniętej i nie wpuszczał wielu ludzi do swojego życia. Praca piłkarza wymaga komunikacji z prasą, ale on był dość konserwatywny w tej kwestii i rozumiem dlaczego.
- Dlaczego?
- Była taka historia, kiedy jeszcze grał w Dynamie Mińsk i został przyłapany na dopingu. Dziennikarze lubią dużo spekulować i wyrażać swoje hipotezy, wersje. Bardzo obawiał się dyskwalifikacji (we wrześniu 1994 roku Biełkiewicz został poddany rocznej dyskwalifikacji przez UEFA za doping - próbka po meczu o Puchar UEFA wykazała stosowanie sterydów - red.), a negatywne nastawienie, które było w tym czasie w białoruskiej prasie, bardzo wpłynęło na jego komunikację z prasą.
"Przesłanki tragedii? Miał załamanie emocjonalne i psychiczne".
- Jak wyglądał ostatni rok jego życia?
- Dość produktywny pod względem pracy. Pracowaliśmy z nim w podwójnym Dynamie, potem była drużyna U-19, którą prowadził i zdobył z nią mistrzostwo. Zawodowo wszystko mu się tutaj układało. Były perspektywy na dalszy rozwój.
- Czy Valentin Nikolayevich martwił się o coś w tym czasie, jeśli chodzi o zdrowie lub relacje rodzinne?
- Nie, Walik miał się dobrze, jeśli chodzi o zdrowie i relacje z Lesją. Pod względem zdrowia mógł dać przewagę każdemu z nas.
- Więc nie było żadnych warunków wstępnych do takiej tragedii?
- To było bardziej emocjonalne i psychologiczne załamanie.
- Pamiętasz ostatnie słowa, które sobie powiedzieliście?
- Umówiliśmy się, że zagramy z nim w tenisa i omówimy dalsze plany dotyczące jego pracy. To było 28 lub 29 lipca. Tego dnia, kiedy mieliśmy się spotkać, zadzwoniłem do Valika - nie odebrał. Potem zadzwoniłem do Lesy, a ona powiedziała, że nie jest dziś w formie. A 31 lipca ta tragedia już się wydarzyła.
"Valik był takim pragmatycznym fantastą".
- Graliście razem od dzieciństwa, zaczęliście grać w "Dynamie" Mińsk w 1992 roku, potem w Kijowie. Czy od razu zostaliście przyjaciółmi, czy czuliście jakąś rywalizację na boisku?
- Tak, zaczęliśmy grać razem w piłkę nożną w wieku siedmiu lat. Z jakiegoś powodu od razu się zaprzyjaźniliśmy. Przyszedłem w listopadzie i kiedy zaczęliśmy grać w hali (4 na 4), nasz pierwszy trener Michaił Stiepanowicz Bratczenja zaczął wystawiać nas w pierwszej czwórce do tych mini-gier, szybko zaczęliśmy grać.
I nigdy nie mieliśmy żadnej konkurencji. Valik zawsze grał jako fantastyczny rozgrywający, a ja jako pomocnik.
- W 1996 roku dołączyliście razem do Dynama Kijów. Belkevych dołączył do drużyny tydzień wcześniej niż ty, a ty przyjechałeś prosto na przedsezonowy trening do Szwecji. Czy Valentin wiedział, że zostaniesz jego kolegą z drużyny na Ukrainie?
- Tak, wiedział o negocjacjach. Kiedy wyszedł, powiedziałem, że również mam kontrakt, a on powiedział: "Chciałbym, żeby stało się to wcześniej i żebyśmy znów się razem spotkali".
- W jednym z wywiadów Belkevych powiedział, że József Szabo dał mu na początku niewiele szans. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
- Valik był niezadowolony z tego okresu swojej kariery, kiedy przyszedł do Dynama Kijów i nie grał zbyt wiele. To normalny stan każdego zawodnika, kiedy jest niezadowolony z faktu, że dostaje mało szans na grę.
Możemy jednak zrozumieć Jozsefa Jozsefovicha, ponieważ w tamtym czasie na środku boiska Dynama Kijów grał Yura Kalitvintsev, który był liderem i wyglądał wystarczająco pewnie na tej pozycji.
Rywalizacja w przyszłości i pomogła Walikowi stać się piłkarzem, którym ostatecznie został na Ukrainie.
- Czy Belkevych był w życiu maksymalistą i stawiał sobie tylko najwyższe cele?
- Valik był takim pragmatycznym fantastą. Ponieważ był wpływ jego ojca, który miał dyplom z matematyki, myślę, że był profesorem, i dlatego Belkevych obliczył wszystkie ruchy. Cóż, było w nim również wystarczająco dużo maksymalizmu.
- Walentin Nikołajewicz powiedział w wywiadzie, że rodzice wspierali go w jego pasji do piłki nożnej, ale ojciec chciał, żeby był wojskowym.
- Mama chciałaby, żeby grał na gitarze, a tata chciałby, żeby został wojskowym. Ale, jak to mówią, nie można uciec przed przeznaczeniem. Nie wiem, w jaki sposób zostałby wojskowym lub muzykiem, ale wtedy piłka nożna wiele by straciła, gdyby taka osoba nie miała miejsca.
- Kiedy odchodziłeś z Dynama w 2004 roku, Valentin nie próbował cię zniechęcić? Jak przyjął tę wiadomość?
- Jesteśmy dorośli. Mam 30 lat, Valik jest kapitanem Dinama, a mój kontrakt wygasał, a na moją pozycję przyszli Jerko Leko i Tiberiu Gioane, którzy byli młodsi, bardziej obiecujący i wyglądali na silniejszych ode mnie. Nie chciałem więc po prostu siedzieć w drużynie. Valik i ja rozmawialiśmy o tym i wiesz jaka była jego siła? Powiedział: "Każdy sam decyduje o swoim losie". Oczywiście nadal mogłem próbować rywalizować, stwarzać pozory walki o miejsce w podstawie, ale rozumiałem, że nie będę w stanie zostać w Dynamie Kijów ze względu na moje dawne zasługi.
- Bełkewycz był bardzo błyskotliwym zawodnikiem, a w tamtych latach Dynamo grało w Lidze Mistrzów. Bez wątpienia zagraniczne kluby były nim zainteresowane. Ciekawe, które?
- Koniec 1999 roku był okresem świetności drużyny i Valika. Jestem pewien, że były za niego oferty, ale tamten okres nie był tak pouczający dla zawodnika i mógł po prostu nie wiedzieć, że ktoś się nim interesuje. Ponieważ w tamtym czasie nie było agentów. Mogliśmy nie wiedzieć, że ktoś został zaproszony do innej drużyny. Ale rozumiem też Surkisa, że chciał go zatrzymać w Dynamie Kijów.
- Belkevych nie wiedział, że są nim zainteresowani i nic ci nie powiedział?
- Może wiedział, ale na pewno mi nie powiedział.
- Jego żona Olesya powiedziała w wywiadzie, że Rinat Akhmetov poprosił ją, aby przekonała Valentina do przejścia do Szachtara. Słyszałeś tę historię?
- Nie wiem, jak dokładnie Lesya została poproszona przez Rinata Leonidowicza o przekonanie Valika do przejścia do Szachtara, ale wiem, że było zainteresowanie. Mówił o tym zainteresowaniu i w tamtym czasie była bardzo poważna suma kontraktu osobistego.
Ale Valik naprawdę lubił Kijów, lubił Dynamo, szanował fanów klubu i powiedział, że żadne pieniądze nie mogą tego kupić. A przejście z Dynama do Szachtara .... W tamtym czasie nie było takich przypadków.
- Skoro pamiętasz Olesię, jakie były twoje relacje z nią? Czy Belkevych był z niej naprawdę zadowolony?
- Nadal utrzymujemy z nią kontakt, dzwonimy i komunikujemy się. Syn Lesina i mój najstarszy syn dorastali razem, nadal się przyjaźnią. Mamy dość ciepłe relacje, które pozostały po śmierci Valika.
I tak, był z nią naprawdę szczęśliwy.
"Oskarżenia Sedokova przeciwko mnie? Trzy momenty, w których brzmią kłamstwa i hipokryzja".
- Ale historia Valentina z jego drugą żoną Anną Sedokovą okazała się smutna.
- Smutne okazało się jego życie i związek... Ludzie łączą się, zrywają - to normalne. Ale fakt, że Sedokova nadal uczestniczyła w losach więcej niż jednej rodziny, więc ma takie powołanie.
- Sedokova wspomniała o Tobie w mediach społecznościowych. Powiedziała, cytuję: "I oto najlepszy przyjaciel Valentina, Chatskievich, który siedział w mojej kuchni, który trzymał w ramionach moją małą córeczkę, przychodzi do sądu i zeznaje, że w tym czasie Valentin otrzymywał pensję w wysokości zaledwie 200-300 dolarów miesięcznie". Opowiedz mi o tej historii.
- Ile dostawał, tak naprawdę nie wiedziałem. Drugą kwestią jest to, że byłem w sądzie. Nigdy nie byłem w żadnym sądzie. Po trzecie, nigdy nie trzymałem Aliny w ramionach, siedząc w ich domu. Podałem trzy punkty, w których padają kłamstwa i hipokryzja. Więc co miała na myśli i co powiedziała, nie wiem. Nie mam nic do dodania.
- Fani w komentarzach wyciągają wnioski, że Sedokova nigdy nie żywiła ciepłych uczuć do Belkevicha i interesowały ją tylko pieniądze, a ataki w twoim kierunku - okazja do poppirowania w sieciach społecznościowych.
- Była między nimi jakaś iskra. Pobrali się i mieli córkę. Są po prostu bardzo różni. Pamiętam słowa z filmu "Iwan Wasiljewicz zmienia zawód", kiedy bohaterka przyszła do męża i powiedziała: "Jestem cała w kinie, jestem cała w sztuce, a twój samochód cię zrujnuje". Prawdopodobnie Valik miał taki związek z Sedokovą, że była cała w muzyce.
Dodatkowo projekt "VIA Gra" narodził się na Ukrainie, ale potem trzeba było przenieść się do Moskwy, a Valik nie był na to gotowy. W tym czasie był u szczytu swojej kariery i nie chciał opuszczać Dynama. Tak, dla dobra jego rodziny można było to zrobić, ale oznacza to, że ich związek nie był tak silny. Mogę tylko o tym sądzić, ponieważ Valik zasugerował mi, że Sedokova przenosi się do Moskwy i tutaj trzeba było podjąć decyzję z Dynamem i wszystkim. Ale coś go powstrzymało. Prawdopodobnie nie byli wystarczająco blisko, aby zmienić karierę na karierę żony.
"Valik wydał tysiące dolarów na sprzęt wędkarski".
- Przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy. Ty i Valentin mieliście wspólne hobby - wędkarstwo. Powiedz nam, gdzie lubiliście łowić ryby i jakie rekordy trofeów macie z Belkevichem.
- Wędkarstwo wywodzi się z dzieciństwa. Pamiętam, jak pojechaliśmy na obóz sportowy i w każdy weekend siedzieliśmy nad jeziorem i łowiliśmy okonie i karasie.
Kiedy staliśmy się starsi, zaczęliśmy podchodzić do tego biznesu bardziej profesjonalnie. Na obszarze stu kilometrów pod Kijowem, Valik i ja znaliśmy wszystkie jeziora, płatne i bezpłatne. Na każdych wakacjach, gdziekolwiek byśmy nie pojechali, zawsze mieliśmy w planie wędkowanie. Nasze hobby pokrywało się z tym.
Valik niedawno kupił warte tysiące dolarów wędki i sprzęt do łowienia karpi i dużo o tym czytał w Internecie. Potrafił nawet wyjechać na 2-3 dni, "żerować" i siedzieć sam.
Z trofeami bywało różnie. Jak w anegdocie, gdy wędkarzowi zadawano właśnie to pytanie, jakiej wielkości zdobycz złowił, a on rozkładał ręce i odpowiadał: "Taka duża". Związano mu ręce, a on rozkłada dłonie i mówi: "Takie miała oczy". Dla kogoś nawet kilogramowy karp to trofeum, a dla kogoś nawet 20 kilogramów to żaden wyczyn.
Wędkarstwo jest niezbędne, aby przestawić umysł i odpocząć duszę.
- Najbardziej pamiętna wyprawa wędkarska z Belkiewiczem.
- Na Mauritiusie. Wynajęliśmy łódź i te pierwsze tuńczyki, barakudy - to wciąż pozostaje w pamięci. Wędkarstwo oceaniczne daje nowe emocje i ładuje pozytywnymi chwilami na całe życie.
- Co jeszcze lubił Valentin? Ulubiony film? Książkę? Muzyka?
- Valik bardzo dobrze grał w bilard. Było to jego drugie hobby, obok wędkarstwa. Jeśli chodzi o filmy? Często kręcił film na podstawie trzech opowiadań Zoszczenki "Nie ma mowy!". Znał wszystkie zdania na pamięć i często je cytował.
Nie mogę powiedzieć, że dużo czytał, ale wszyscy czytaliśmy Akunina o przygodach Fandorina. Michaił Krug zawsze grał w swoim samochodzie, a jedną z jego ulubionych piosenek było "Chodź do mojego domu, moje drzwi są otwarte. Będę ci śpiewał piosenki i poczęstuję cię winem". Nie śpiewał piosenek, ale potrafił poczęstować winem.
- Chciałbym zakończyć naszą rozmowę pozytywnym akcentem. Opowiedz mi jakąś zabawną historię o tobie i Belkevichu. Wiemy już, jak nazwałeś Łobanowskiego.
- (Śmiech). Historia nadal będzie związana z Walerijem Wasiljewiczem. W jakiś sposób zmienił system premiowania za zdobycie mistrzostwa. Valik zagrał w pierwszej rundzie, strzelił wiele bramek, ale potem doznał kontuzji. Wrócił pod koniec wiosny.
Nikt nie wiedział, kto ile dostanie. Niektórzy dostali 10 000, inni więcej. Valik patrzy na arkusz, a tam jest 300 dolarów. Jak to się stało? Poszedł do Łobanowskiego załatwić sprawę, a kiedy wrócił, powiedział, że Wasiljewicz jest bardziej przekonujący od niego.
Poszedłem do Łobanowskiego. Zapytał o roszczenia do nagrody pieniężnej, powiedziałem, że ich nie ma. Wtedy Wasiljewicz powiedział, że mój przyjaciel jest intelektualistą i podziękował mu za jego dobroczynność.
To znaczy, po wyjaśnieniach Łobanowskiego, Walik też był zadowolony, że przynajmniej coś dostał. (Śmiech).
To trzeba było zobaczyć, kiedy był pewny siebie i szarżował na starcie, a potem spokojnie wyszedł.
Jewgienij Czepur