Pomocnik i wolontariusz Veres Oleksandr Kucherenko wypowiedział się na temat zawodników, którzy pomagają ukraińskim siłom zbrojnym.
"Szkoda, że niewielu graczy to robi i nie udaje się na linię frontu, aby zobaczyć, jak żyją ludzie i wojsko. Musimy zjednoczyć się jeszcze bardziej i pomagać jeszcze bardziej, aby ułatwić życie naszym żołnierzom. Jeśli nie jesteśmy w stanie wojny, musimy pomagać. To nawet nie jest wykluczone, bo moglibyśmy być na ich miejscu.
Kiedy grałem dla Ingulets, byłem 400 km od linii frontu. Miałem minibusa, a wojsko dało mi swoje jeepy. Po meczach, w dwa wolne dni, nie odpoczywałem, nie piłem kawy, nie spacerowałem, tylko szukałem, odbierałem i dostarczałem pomoc. To była bardzo ciężka praca. W Ingulets nikt mi nie pomógł. Kierownictwo i chłopaki pytali mnie, co się dzieje i jak idzie - byli zainteresowani usłyszeniem wszystkiego z pierwszej ręki. Ale kilku chłopaków dołączyło do spotkań 1-2 razy. Dawali jednorazowo 500-1000 hrywien i to wszystko. Są możliwości, ale nikt nie chce dać nawet 100 hrywien. Ale mają to na sumieniu.
W Veres kierownictwo pomaga różnym działom. Sam kupiłem samochód i naprawa kosztowała 600-700 dolarów, a chłopaki pomogli mi pokryć 90% kosztów. Jestem im wdzięczny za wsparcie. Niestety, nie wszyscy się przyłączają. Nie wiem dlaczego - są zmęczeni albo myślą, że wojna jest daleko.
Wiem, że Taras Mychajłyk bardzo pomaga. Nie reklamuje wszystkiego, ale robi dużo. Razem organizowaliśmy turnieje dla dzieci w miastach na linii frontu, przywoziliśmy prezenty i planujemy kontynuować pracę w tym kierunku.
Roman Zozulya to świetny facet. Mam dla niego wiele szacunku. Kiedyś korespondowałem z nim w pewnej sprawie. Robi o wiele więcej niż ja. A nawet więcej niż my wszyscy razem wzięci w świecie futbolu. Wiem, jakim jest patriotą i jak bardzo boli go serce z powodu tego, co dzieje się na Ukrainie.
Bohdan Kohut i Witalij Dachnowski bardzo pomagają. Może ktoś jeszcze pomaga, ale jest nas wielu (piłkarzy), a maksymalnie 20%-25% ze 100% jest tym przesiąkniętych" - powiedział Kucherenko.