Znany ukraiński trener Oleh Fedorchuk podzielił się swoimi oczekiwaniami wobec meczu reprezentacji Ukrainy z Islandią w play-offach Euro 2024.
- Uważam ukraińską drużynę za faworyta, ale nie zapominajmy, że to finał i 90 minut może nie wystarczyć do wyłonienia zwycięzcy.
- Mimo wszystko, jakie masz powody, by być bardziej optymistycznie nastawionym do szans naszych rodaków?
- Przede wszystkim, mimo zeszłotygodniowego zwycięstwa nad Bośniakami, był to moim zdaniem najgorszy mecz reprezentacji Ukrainy pod wodzą Serhija Rebrowa. Jestem przekonany, że po meczu w Zenicy nasi zawodnicy nie tylko doszli do siebie, ale także popracowali nad swoimi błędami. I jestem przekonany, że będą bardziej wymagający zarówno w przygotowaniach, jak i w meczu z Islandczykami. To samo dotyczy sztabu trenerskiego. Bądźmy szczerzy: w Zenicy bośniacki trener Savo Milosevic przez długi czas przewyższał swojego ukraińskiego odpowiednika. Niemniej jednak, znacznie większa praktyka trenerska pomogła Serhijowi Rebrowowi dokonać właściwych zmian w kluczowym momencie i, dzięki lepszej kondycji fizycznej swoich zawodników, przełamać się.
Po drugie, Ukraina ma bardziej wykwalifikowanych zawodników. Po trzecie, ławka rezerwowych jest dłuższa. To ważny argument, bo przeciwnicy mieli mało czasu na regenerację i świeże siły mogą odegrać decydującą rolę.
- Twoim zdaniem, które pozycje w reprezentacji Ukrainy wymagają wzmocnienia po meczu w Zenicy?
- Mam pytania dotyczące gry Mykoły Matwienki, Ołeksandra Zinczenki i Ołeksandra Zubkowa. Myślę jednak, że tylko dla tego ostatniego zabraknie miejsca w wyjściowym składzie po powrocie do gry Wiktora Cygankowa.
- Czy tak mała rotacja jest spowodowana tym, że zwycięskiego składu się nie zmienia?
- Nie, raczej wynika to z ogromnej odpowiedzialności. W szczególności, czy Mykola Shaparenko, który może grać na pozycji Zinchenki, który ma swoje zasługi, spełni oczekiwania? Chociaż jutro po przerwie Ukraińcy mogą mieć dość nieoczekiwane zmiany, ponieważ Serhii Rebrov udowodnił w Zenicy, że nie boi się ryzykować. Weźmy na przykład debiut Volodymyra Brazhko w roli full-backa, jako że większość ekspertów preferowała weterana Serhija Sydorczuka. Nawiasem mówiąc, Brazhko nie zawiódł.
- Komu Rebrov powierzy miejsce na pierwszej linii ataku? Artemowi Dowbykowi czy Romanowi Jaremczukowi, który został bohaterem meczu w Zenicy?
- Myślę, że sam Rebrov zastanawia się teraz nad tym. Jaremczuk rzeczywiście miał największy wkład w zwycięstwo w Zenicy, ale Dovbyk również strzelił decydującego gola. Niestety Artem jest bardzo zależny od swoich partnerów, a w Zenicy nie było ich widać przez półtorej połowy. Nie wykluczam, że we Wrocławiu Roman zagra od pierwszych minut, tym bardziej, że Dovbyk udowodnił już, że potrafi dokonywać skutecznych zmian.
- Jakie wrażenie wywarli na tobie Islandczycy?
- Uważnie obejrzałem wideo z ich meczu z Izraelem w Budapeszcie. Nic nadzwyczajnego, mieli nawet dużo szczęścia, by przechylić szalę na swoją korzyść, podobnie jak my w Zenicy. Są niebezpieczni z domowymi kęsami, gdy grają na standardowych pozycjach, i dobrze kontratakują. Mają ciekawego środkowego napastnika - Alberta Gudmundssona, notabene kolegę z drużyny naszego Rusłana Malinowskiego w Genui. Nie jest grenadierem, ale umiejętnie zachowuje się z przodu, po odbiciu piłki ma dobrze ustawiony strzał. Jest świetnym strzelcem z rzutów wolnych. Jednym słowem wskazane jest, aby nasi piłkarze nie łamali przepisów w pobliżu własnego posiadania.
- Wspomniałeś, że 90 minut może nie wystarczyć do wyłonienia zwycięzcy. W takim razie co, dogrywka, rzuty karne po meczu?
- Na pewno nie dojdzie do rzutów karnych z 11 metrów. Jutro nie powinniśmy spodziewać się spektakularnego futbolu. Wynik będzie na pierwszym planie. Ale dzięki bardziej wyrównanemu składowi, obecności liderów w każdym ogniwie, nasi zwyciężą - 2-0.
Aktualne kursy na mecz Ukraina vs Islandia >>>