Były napastnik Dynama Artem Milevskyi skomentował porażkę reprezentacji Ukrainy z Rumunią w meczu Euro 2024.
- Artem, dlaczego zawiodłeś w meczu z Rumunią, skoro nasza drużyna była uważana za faworyta?
- Miałem wczoraj wielu przyjaciół. Przygotowywaliśmy się do meczu, założyliśmy haftowane koszulki, śpiewaliśmy hymn narodowy przed telewizorem razem z drużyną. Co do samego meczu... Podczas meczu powiedziałem tylko dwa słowa. W ogóle nie rozumiałem, co się dzieje na boisku.
Wczoraj wielu subskrybentów mojego kanału telegramu TIMI 10 prosiło mnie o wypowiedź na temat meczu, ale nie zrobiłem tego. Nigdy nie wyciągam pochopnych wniosków. W gorącym pościgu lepiej w ogóle nic nie mówić.
Teraz chcę tylko wspierać Siergieja Stanisławowicza [Rebrowa] i całą naszą drużynę narodową. Wierzę w nasz zespół i jestem pewien, że chłopaki naprawią sytuację i wyjdą z grupy. Sam jestem nieustannie nienawidzony, więc wiem, co to jest i rozumiem stan chłopaków z reprezentacji Ukrainy. Zgadzam się z Volodyą Zverovem, który powiedział, że są chwile, kiedy nie trzeba nic mówić, lepiej milczeć.
- Czego możemy się spodziewać po meczu ze Słowacją, która niespodziewanie pokonała Belgię (1:0)?
- Porażka Belgów pokazuje, że mamy wyrównaną grupę. Belgowie nie pokazali niczego nadprzyrodzonego, podczas gdy Słowacy zagrali bardzo surowo, z wielką chęcią i poświęceniem. Po drugim meczu w naszej grupie wszystko może się diametralnie zmienić, jeśli pokonamy Słowację, a Belgia pokona Rumunię. Wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce.
Każdy zawodnik reprezentacji Ukrainy rozumie, czego się od niego oczekuje i nie ma miejsca na błędy. Jestem pewien, że nasza drużyna wyciągnie właściwe wnioski i pokona Słowaków. Jest czas na przygotowania. Wciąż możemy zmienić wszystko na lepsze. Będę kibicował naszej drużynie i martwił się o nią.
- Podobny moment miał miejsce na Mistrzostwach Świata w 2006 roku, kiedy Ukraina przegrała z Hiszpanami (0:4) w meczu otwarcia, ale potem pokonała Arabię Saudyjską (4:0) i Tunezję (1:0) i awansowała z grupy. Powiedz nam, jak zespół przetrwał porażkę z Hiszpanami i przygotował się do kolejnych meczów?
- Sytuacja była trochę podobna, ale różnica polegała na tym, że graliśmy z przeciwnikami o niższym statusie. Jeśli chodzi o mecz z Hiszpanami, byłem wtedy najmłodszy w drużynie i "gładko mi poszło". Najwięcej krytyki otrzymali nasi weterani: Sheva, SaSho, Ravens.
Po meczu z Hiszpanią nasi dziadkowie zebrali się na kolacji przy lampce wina i odbyli poważną męską rozmowę. Andrij Mykołajowycz [Szewczenko] powiedział wtedy: "Tak, Hiszpania jest silniejsza od nas. Ale o tym meczu trzeba zapomnieć! Musimy wyjść z grupy".
Po tej rozmowie rozbiliśmy Arabię Saudyjską, pokonaliśmy Tunezję i wyszliśmy z grupy. A kibice natychmiast zmienili swój gniew na litość. Mam więc nadzieję, że obecna reprezentacja Ukrainy powtórzy naszą drogę.
- W 1/8 finału pokonaliście Szwajcarię w rzutach karnych. Co powiedzieli ci koledzy z drużyny po rzutach karnych?
- Zawsze mieliśmy w lodówce dziesięć butelek piwa, które weterani mogli wypić po meczu. Po meczu ze Szwajcarami Vorona otworzył butelkę piwa, nawet pozwolił mi wziąć jedną, schowaliśmy się z nim, zapaliliśmy papierosa, a on powiedział: "Dzieciaku, gdybyś nie strzelił gola, urwałbym ci głowę" - "Spokojnie, już tam jesteśmy - w ćwierćfinale"(śmiech - przyp. A.P.).
Woronin to świetny człowiek, miałem z nim bardzo dobre relacje. Wziął mnie pod swoje skrzydła w reprezentacji, nawet dał mi miejsce obok siebie w autobusie.
Andrii Piskun