Były bramkarz kilku ukraińskich klubów Vadym Deonas powiedział, co myśli o meczu 1. kolejki fazy grupowej Euro-2024 Rumunia - Ukraina (3:0).
- Chcę to powiedzieć. Aby nasza drużyna narodowa zawsze z powodzeniem grała w finałach Mistrzostw Świata i Europy, konieczne jest, po pierwsze, posiadanie w składzie przynajmniej jednego zawodnika z Odessy. Na Mistrzostwach Świata 2006 w drużynie narodowej był wychowanek odeskiego futbolu Andriej Woronin, teraz jest Georgij Buszan. Zarówno jednego, jak i drugiego nazywano "duszą reprezentacji". Kpili, żartowali, stosowali różne sztuczki. Oznacza to, że stworzyli pozytywną atmosferę w drużynie.
Chociaż w odpowiednim czasie zachowywali się w grze z całą powagą, tak jak powinni to robić prawdziwi profesjonaliści.
Po drugie, sądząc po meczu z Rumunią, musimy przejść do opcji "B". To wariant z 2006 roku, kiedy na mundialu w Niemczech przegrywamy pierwszy mecz wysokim wynikiem (Deonas rysuje analogię między przegraną 0:4 z Hiszpanią na mundialu w 2006 roku a niedawną porażką 0:3 z Rumunią - przyp. red.), po czym z małymi problemami wychodzimy z grupy. Pierwszy mecz obecnych kwalifikacji do Mistrzostw Europy wygrywamy w rzutach karnych, a w półfinale przegrywamy z przyszłym mistrzem Europy. (Uśmiech).
- Jeśli "opcja B" rzeczywiście się spełni, będzie to prawdziwy balsam na serce dla trenera naszej reprezentacji Siergieja Rebrowa.....
- Jeśli mówimy o temacie trenerskim, wyrażę swoją opinię. Myślę, że najbardziej namacalny krok w kierunku zmiany gry reprezentacji Ukrainy został zrobiony pod wodzą Andrija Szewczenki. Będę szczery: kiedy doszło do nominacji Serhija Rebrowa na trenera reprezentacji, czekałem na niego z dużymi nadziejami. Odnosił sukcesy jako trener klubowy: zdobył mistrzostwo Ukrainy z Dynamem, na Węgrzech z Ferencvarosem, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich z Al-Ain, został wicemistrzem Arabii Saudyjskiej z Al-Ahli.
Rebrov prowadzi drużynę narodową już od roku, czy widać jakieś zmiany? Kiedy przyszedł Szewczenko, stworzył poważny sztab trenerski z Włochami Mauro Tasottim, Andreą Malderą i hiszpańskim trenerem bramkarzy Pedro Haro. Wówczas powiedział: "Będziemy grać inaczej". W pierwszym meczu pod wodzą Szewczenki, w którym Ukraina przegrała z Chorwacją 0:2, kiełki nowego stylu gry były widoczne. I ani pod wodzą Ołeksandra Petrakowa, ani pod wodzą Serhija Rebrowa nie widziałem czegoś podobnego. Nie widzę, jak nasza reprezentacja może cokolwiek zmienić w grze.
- Teraz wielu ekspertów ostro krytykuje wielu zawodników reprezentacji Ukrainy. Czy naprawdę jest aż tak źle?
- Jeśli przeanalizujemy ten niefortunny mecz z Rumunią, to naprawdę jest wiele pytań. Na przykład Georgij Sudakow. W meczu z Rumunami znów zagrał "sam ze sobą". Były momenty, w których miał podawać, a zamiast tego szedł na rozegranie lub strzelał na bramkę z niezręcznej sytuacji. Więc odczuwa to jako sprzedawanie się. Takie jest moje zdanie.
Jeśli chodzi o wykonawców dobrze mi znanej roli - bramkarza, to w jednym z wywiadów uzasadniłem swoje zdanie na ten temat. Uważam, że Georgi Buschan zasługuje na miejsce w bramce. I to nie tylko dlatego, że jest Odessianinem. Nie. Chodzi o to, że ten bramkarz jest lepszy w wyjściach i lepiej wykonuje długie i średnie podania pod presją.
- Jak oceniasz szanse reprezentacji Ukrainy na wyjście z grupy?
- Wsparcie dla naszej reprezentacji jest teraz bardzo potrzebne. To właśnie ono, a nie przynęta, jest w tej chwili potrzebne. W końcu przez ostatnie kilka dni było zbyt dużo hejtu, a to nie przyniesie nic dobrego. Kiedy byłem piłkarzem, sam tego nie lubiłem. Dlatego nie chcę hejtować. Potrzebujemy wsparcia, w końcu to elita naszego dzisiejszego futbolu. To są najlepsi piłkarze, jakich mamy.
Wyjście Ukrainy z grupy zależy od samych chłopaków, wszystko jest w ich nogach i głowach. Tu chodzi o umiejętności. A najważniejsza jest dyscyplina gry, poświęcenie, wola i chęć zwycięstwa, pełna koncentracja. Jeśli w pierwszym z dwóch warunkowych dla nas finałów, ze Słowacją, reprezentacja Ukrainy zagra w ten sposób, to szanse na awans do kolejnej rundy turnieju wzrosną. Cały nasz kraj ma na to nadzieję.
Wiaczesław Kulczycki