Igor Biełanow, legendarny napastnik Dynama i zdobywca Złotej Piłki w 1986 roku, uważnie śledził losy Mistrzostw Europy w Niemczech. Podobnie jak miliony Ukraińców na całym świecie, kibicował naszej reprezentacji, która odpadła z turnieju po remisie 0:0 w ostatnim meczu fazy grupowej z Belgią.
- Co poradzić, to piłka nożna. Zdarza się - stwierdza fakt ekspert- Mówi się, że wiele zależy od jednego meczu. I tak było na obecnych mistrzostwach kontynentu. Podobnie było z nami podczas Euro 1988, z tą różnicą, że ten jeden jedyny decydujący mecz nie był pierwszym w grupie, a finałem! Po pokonaniu Holandii w fazie grupowej, przegraliśmy z nimi w decydującym meczu.
Ogólnie rzecz biorąc, na tych Mistrzostwach Europy nasza drużyna nie przegrała ani jednego meczu w drodze do finału. Prowadzona przez Valeriya Lobanovskiego drużyna bardzo odpowiedzialnie podeszła do tak poważnego turnieju i zdobyła srebrne medale. Ale reprezentacja Ukrainy nie powinna była przegrać na samym początku fazy grupowej. Ostrzegałem ich wcześniej, że nigdy nie powinni się rozluźniać i że nikt nie potrzebuje teraz choroby "gwiazdy". Jeśli w drużynie nie ma mikroklimatu, to nic nie zadziała. I tak też się stało.
Jednak życie toczy się dalej. Musimy iść naprzód i udowodnić naszą profesjonalną przydatność, a nie składać gołosłowne deklaracje o tym, jacy jesteśmy "fajni". Mistrzostwa Europy nie lubią chorób "gwiazd". I nie wybaczają.
- W meczu z Rumunią kompletnie zawiedliśmy. A co z kolejnymi meczami w grupie - ze Słowacją i Belgią, w których odpowiednio wygraliśmy i zremisowaliśmy?
- Po fiasku w meczu z Rumunami nasi chłopcy wzięli się w garść, grając dobrze w drugiej połowie ze Słowakami i przez cały mecz z Belgami, ale było już trochę za późno. Nie trzeba dodawać, że wynik 0-3 w pierwszym meczu naprawdę zranił reprezentację Ukrainy. Niemniej jednak nasz zespół jest obiecujący - oczywiście jeśli sztab trenerski stworzy atmosferę wzajemnego szacunku i zaufania. I żeby zawodnicy broniący barw reprezentacji nie przedkładali pieniędzy nad futbol i własną godność. W końcu w każdym meczu jest też kraj, o który trzeba walczyć.
- Porażka reprezentacji wywołała lawinę krytyki zarówno pod adresem zawodników, jak i trenera...
- Nie należy obwiniać Serhija Rebrowa i atakować go, ponieważ nie jest on swoim własnym wrogiem. Pomimo porażki w Mistrzostwach Europy, musimy iść naprzód, mamy przed sobą dobre perspektywy. Wręcz przeciwnie, musimy pomóc Rebrovowi zbudować naprawdę konkurencyjną drużynę. Oczywiście szkoda, że Ukraina tak słabo zakończyła fazę grupową Euro 2024. W przeciwieństwie do reprezentacji Gruzji, która pokazała, co znaczy determinacja.
- Występ Gruzinów był prawdziwą niespodzianką w fazie grupowej Mistrzostw Europy. Wygrana z tak potężnym przeciwnikiem jak reprezentacja Portugalii prowadzona przez Cristiano Ronaldo jest wiele warta...
- Przed mistrzostwami Europy mówiłem, że to czarny koń, który potrafi zaskakiwać. I tak też się stało. Gruzini pokazali, jak bardzo potrafią być zjednoczeni i jak bardzo muszą walczyć o wynik, o miejsce w składzie i o swój kraj.
- Jak widzisz dalszy przebieg wydarzeń na mistrzostwach kontynentu?
- Wszystko jest tak nieprzewidywalne, że nawet nie wiem, jak potoczą się wydarzenia. Widzę, że poświęcenie i honor własnego kraju mają ogromne znaczenie w walce na boisku. Na tym turnieju przekonałem się, że to nie jest takie proste.
- Komu będziesz kibicował teraz, gdy Ukraina została wyeliminowana z turnieju?
- Oczywiście Gruzinom! Nie trzeba dodawać, że będzie im bardzo ciężko w meczu 1/8 finału z Hiszpanią! Ale gruzińska drużyna ma szalonego bramkarza! To, co Mamardaszwili robi w bramce w każdym meczu, jest po prostu fantastyczne! Naprawdę go polubiłem. Może zostać najlepszym bramkarzem Mistrzostw Europy. O ile oczywiście Hiszpanie nie pokonają Gruzinów w przekonujący sposób.
Vyacheslav KULCHYTSYI