Valery Porkuyan: "Rosjanie zawsze byli mistrzami w robieniu różnych paskudnych rzeczy. Ich prawdziwa natura pokazała się podczas

Były napastnik Dynama Kijów i reprezentacji ZSRR Valeriy Porkuyan podzielił się swoimi wrażeniami z Euro-2024, a także przypomniał swój występ na Mistrzostwach Świata w 1966 roku.

Valery Porkuyan

- Na tych Mistrzostwach Europy nie widziałem żadnych otwarcie słabych przeciwników" - przyznaje Valery Semenovich. - I nie ma w tym nic dziwnego, bo w finale takich nie powinno być. Nawet jeśli ta czy inna drużyna narodowa wystąpiła bez powodzenia, nie dostając się do 1/8 finału turnieju, nie oznacza to, że jest szczerze słaba.

W większości przypadków drużyny są nieco "wyślizgane" psychicznie po porażkach w pierwszych rundach fazy grupowej. Jak na przykład Szkocja, która w meczu otwarcia Mistrzostw Europy uległa pod mocnym pressingiem Niemcom - 1:5. A reprezentacja Ukrainy zepsuła swoje szanse z powodu wysokiej porażki w pierwszej rundzie z Rumunią - 0:3. Potem tym drużynom nie było już łatwo. Jednak, podobnie jak Polska, Serbia i Czechy, również zostały wyeliminowane po meczach w grupie.

Jeśli chodzi o naszą reprezentację, to co prawda kolejne dwa mecze ze Słowacją i Belgią zagrała nie najgorzej, ale było już za późno. Jak to mówią, pociąg już odjechał. To będzie dobra lekcja na przyszłość.

- Kto był dla Ciebie prawdziwym odkryciem na Euro-2024?

- Oczywiście reprezentacja Gruzji. Gruzini po raz pierwszy znaleźli się na tak solidnym forum piłkarskim, ale pokazali wielki wysiłek, spójność i bezkompromisowość.

W meczu z Czechami musieli wygrać, ale w końcowych sekundach Lobzhanidze zabrakło opanowania i doświadczenia. W ostatnim meczu fazy grupowej Gruzja sprawiła prawdziwą sensację, pokonując Portugalię 2:0! Jednak po odpadnięciu z Hiszpanią w 1/8 finału, Gruzinom trudno było grać na równych warunkach, więc byli zmuszeni zakończyć swoje występy w mistrzostwach.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje bramkarz reprezentacji Gruzji Mamardaszwili, który w każdym meczu dokonywał cudów. Wierzę, że te Mistrzostwa Europy mogą stać się przełomowym momentem w jego karierze i już za chwilę dowiemy się o przenosinach bramkarza do jednego z czołowych klubów w Europie.

Oprócz Gruzinów podobali mi się Szwajcarzy i Słoweńcy, a także Słowacy.

- Kto Twoim zdaniem mógł bardziej zasłużyć na udział w 1/8 finału?

- Moim zdaniem Austria i Słowacja. Te drużyny miały pecha w ostatnich minutach, co jest podwójnie rozczarowujące. Ale nic się nie da zrobić, piłka nożna to nieprzewidywalna gra.

- Co sądzisz o finalistach Mistrzostw Europy - Anglii i Hiszpanii?

- Każdy, kto pokonał tak trudną drogę do decydującego meczu turnieju, oczywiście zasługuje na szacunek. To prawda, reprezentacja Anglii nie imponowała pod względem jakości gry, jak to miała w zwyczaju. Wielu spodziewało się po niej barwniejszego futbolu, ale w jej poczynaniach zwyciężył pragmatyzm. Anglicy, co prawda, dobrze radzili sobie od obrony do ataku, ale nie widzieliśmy w grze wrodzonego zapału twórców futbolu. W pewnym stopniu wyjście do finału reprezentacji Anglii nie obyło się bez udziału szczęścia.

Jeśli chodzi o Hiszpanię, od samego początku Mistrzostw Europy widzieliśmy sensowną i jasną grę, po której było jasne: jest stuprocentowym faworytem. Hiszpanie rozegrali wszystkie mecze dość równo, udowadniając swoją przewagę nad przeciwnikami. Ich akcje były zabawne, istniał margines bezpieczeństwa. Byłem pod wrażeniem gry młodego Yamala, który zachowywał się jak dorosły mistrz. A ma dopiero 16 lat! To po raz kolejny pokazuje, że w Hiszpanii, gdzie wiele uwagi poświęca się edukacji przyszłych piłkarzy, praca nie idzie na marne. Jestem pewien, że utalentowany Yamal jeszcze da o sobie znać pełnym głosem.

- Czy często wspominasz zwroty akcji z Mistrzostw Świata w 1966 roku, gdzie reprezentacja ZSRR z Twoją pomocą zdobyła brązowy medal?

- Pamiętam te wydarzenia bardzo dobrze. Na Mistrzostwach Świata w Anglii rozegrałem trzy z sześciu meczów, strzelając 4 bramki. Pierwsze dwa mecze, które były w fazie grupowej - z Koreą Południową i Włochami odbyły się bez mojego udziału, ale w trzecim, z Chile, wszedłem na boisko. Ówczesny trener reprezentacji ZSRR Nikołaj Morozow powierzył mi grę - i nie zawiodłem go. W tamtym spotkaniu wygraliśmy 2:1, a mi udało się skompletować "dublet".

To zwycięstwo otworzyło nam drogę do 1/4 finału, gdzie spotkaliśmy się z reprezentacją Węgier. I znowu udało mi się wyróżnić bramką, która przyczyniła się do kolejnego zwycięstwa z takim samym wynikiem 2:1. W tamtym meczu miał miejsce epizod, kiedy piłka po uderzeniu jednego z Węgrów wleciała do naszej bramki. W ostatniej chwili udało mi się jednak zablokować jej drogę do siatki klatką piersiową. Po meczu szczęśliwi koledzy podnieśli mnie na rękach i zanieśli do szatni. W tym momencie pomyślałem: czy to wszystko dzieje się we śnie?

Potem nadszedł półfinał. Naszym przeciwnikiem była silna reprezentacja Niemiec, w której występowały takie gwiazdy jak Franz Beckenbauer i Uwe Seeler. Ja też strzeliłem gola dla Niemców, ale to nie wystarczyło - przegraliśmy 1:2. Nie zasłużyliśmy na tę porażkę. Niestety, jak to często bywa, przeszkodziły czynniki zewnętrzne - sędziowanie. Włoski arbiter był stronniczy i nie podyktował rzutu karnego dla Niemców. To było bardzo obraźliwe.

Nie pozostało więc nic innego, jak zadowolić się meczem o trzecie miejsce, w którym nie wystąpiła reprezentacja ZSRR. W nim naszym przeciwnikiem była reprezentacja Portugalii, prowadzona przez Eusebio. I znowu padł wynik 1:2 - nasza drużyna przegrała. To prawda, nie brałem udziału w tej walce. Zajęliśmy czwarte miejsce, ale zgodnie z regulaminem turnieju, podobnie jak Portugalczycy, otrzymaliśmy brązowe medale. Ale w przeciwieństwie do innych, ja nie dostałem medalu.

- Dlaczego?

- Pomimo tego, że jako napastnik na turnieju "miałem szczęście", Morozov nie wystawił mnie do gry. Gdybym zagrał w tym meczu - a byłoby to ponad 50 procent meczów, co dawało zawodnikowi prawo do otrzymania nagrody. Ale nawet wtedy ujawniła się prawdziwa istota Rosjan: aby upewnić się, że medal nie trafi do mnie, Rosjanin Husainov zagrał w meczu z Portugalią.

Cóż mogę powiedzieć: Rosjanie zawsze byli mistrzami w robieniu różnych paskudnych rzeczy, a ten przypadek był jednym z nich. Pamiętam, że gdy po Mistrzostwach Świata Dynamo Kijów, w którym grałem, rozgrywało mecz u siebie ze Spartakiem Moskwa, kibice głośno krzyczeli z trybun: "Chusajnow, oddaj medal Porkujanowi!".

Wiaczesław Kulczycki

0 комментариев
Najlepszy komentarz
  • sedoj седой(sedoj) - Эксперт
    14.07.2024 14:17
    Самое интересное, что он не был основным и в ДК! Игрок ротации в клубе едет на ЧМ и становится лучшим бомбардиром сборной!
    • 6
Komentarz