Oleh Dulub, były trener LNZ Czerkasy, podzielił się z TaToTake swoimi wrażeniami z Euro 2024.
- Komu będziesz kibicował i dlaczego w finale?
- Nikomu, będę po prostu oglądał piłkę nożną, ponieważ są to dwie zupełnie różne drużyny. Hiszpania ma bardzo dobrą formację ataku, która jest bardzo skuteczna, ale jednocześnie mają najwięcej niewykorzystanych szans na tych mistrzostwach. Anglia to drużyna, która jest, powiedzmy, bardziej pragmatyczna, ponieważ z meczu na mecz poprawia swoją grę. Dlatego będę obserwował bardziej taktyczny schemat gry i kibicował pięknemu futbolowi.
- Jakie są główne idee i trendy, które zauważyłeś na tym turnieju?
- Przede wszystkim wyrównanie klasy rozgrywek. Większość meczów na tych mistrzostwach była rozgrywana różnicą jednego gola, a gdy zaczęły się fazy pucharowe, w wielu z nich doszło do dogrywek.
Drugi trend jest dla mnie bardziej negatywny. Jest to zacieranie granic, które definiują tożsamość narodową drużyn. Typowym przykładem jest reprezentacja Niemiec. Sięgnęli po hiszpańską tiki-takę i od kilku turniejów nie docierają do finału.
- Jacy są trzej najlepsi zawodnicy Mistrzostw Europy?
- Ciężko wymienić trzech, ja wymienię sześciu. Są to gracze, którzy powinni być wymienieni w turnieju. Reprezentacja Hiszpanii: Rodri, Fabian Ruiz, Dani Olmo. Anglicy mają Bellinghama, Niemcy - Musialę, Holandia - Gakpo.
- Top 3 otwarcia Euro 2024?
- Oczywiście Jamał. Arda Güler w Turcji, Nico Williams w Hiszpanii i Mamardaszwili w reprezentacji Gruzji.
- Czyja praca trenerska podobała Ci się najbardziej?
- Dla mnie numerem jeden jest Ralf Rangnick. Oglądanie reprezentacji Austrii było tak interesujące, że byłem nawet rozczarowany, gdy nie udało im się pokonać Turków.
- Czego według Ciebie brakowało reprezentacji Ukrainy?
- Wciąż mam przed oczami moment Sudakova - myślę, że było to w ponad 90-minutowym meczu z Belgią. Kiedy zagrał na środek i po prostu trafił w bramkarza. To rodzaj szczęścia, które ma duże znaczenie. Zwłaszcza na tak dużych turniejach.