Igor Yavorsky, znany w przeszłości piłkarz, a następnie trener w, podzielił się swoimi wrażeniami z drugiego meczu kwalifikacyjnego Ligi Konferencyjnej pomiędzy Polissią a Olympią, w którym Słoweńcy okazali się silniejsi - 1-2:
"Wszystko zaczęło się w polskich Gliwicach - nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca. Już w pierwszym ataku Żytomierz zaczął pisać historię, zdobywając swoją debiutancką bramkę w europejskich rozgrywkach. Wydaje się jednak, że sami nominalni gospodarze nie spodziewali się takiego wybuchu. Moim zdaniem, biorąc pod uwagę duże doświadczenie słoweńskiego klubu na arenie międzynarodowej, Żytomierz powinien był zadbać o utrzymanie bramki w ciągu następnych 10-15 minut.
Wynik 1:0 jest bardzo zdradliwy. Dlatego nie było potrzeby biec na oślep do przodu, zapominając o niezawodności tyłu. A Słoweńcy zdawali się na to czekać, przywracając parytet wkrótce potem.
Sytuacja Poliszynela stała się krytyczna, gdyż potrzebowali już dwóch bramek, aby się uratować, a jak pokazał pierwszy mecz w Lublanie, zespół Imada Ashoura miał problemy z realizacją swojego celu. Aby osiągnąć przełom, zespół Poliszynela polegał na podaniach do grenadiera Pylypa Budkivskyiego, który został wprowadzony po przerwie. W kilku epizodach goście byli w tarapatach, ale przetrwali. W doliczonym czasie gry Olimpiya zdobyła bramkę po raz drugi.
"Polissia została zmuszona do wcześniejszej emerytury. W ten sposób debiut Polissii w europejskich pucharach zakończył się porażką. Jestem przekonany, że ambitne kierownictwo klubu z Żytomierza oczekiwało zupełnie innego wyniku. Wygląda na to, że częste zmiany w sztabie trenerskim nie przynoszą Polissii wymiernych korzyści. Chociaż na rynku transferowym wydano poważne środki. Miejmy jednak nadzieję, że w Żytomierzu wkrótce obejdzie się bez wniosków organizacyjnych, że Imad Ashur nie wyczerpał jeszcze swojego kredytu. Ponieważ kolejna rezygnacja menedżera, nawet na początku mistrzostw UPL, może doprowadzić do porażki na arenie krajowej" - powiedział Yavorsky.