Były trener Dynama Kijów Mircea Lucescu opowiedział, jak ocenia swoją nominację na głównego trenera reprezentacji Rumunii.
"Zrobiłem wszystko, co możliwe, aby nie zostać u steru rumuńskiej reprezentacji - chciałem, aby drużynę narodową przejął ktoś z młodych trenerów. Zdaję sobie sprawę, że ta nominacja to duże ryzyko, które podejmuję. Myślę jednak, że rumuński futbol zasługuje na to ryzyko.
Najpierw osobiście przekonałem Edwarda Iordanescu, aby nie odchodził z reprezentacji, a następnie, po jego odmowie, poleciłem kierownictwu Federacji Piłkarskiej, aby przekonało Gheorghe Hadjiego.
I dopiero gdy nie było już innych opcji, zdałem sobie sprawę, że mam obowiązek wobec rumuńskiego futbolu i kibiców i musiałem zaakceptować drużynę narodową. Teraz muszę spróbować wykorzystać całe moje doświadczenie zdobyte przez tyle lat. Zachęca mnie fakt, że jestem w 100 procentach produktem rumuńskiego futbolu.
Moja zazdrość? Zazdrość jest narodowym sportem Rumunii. Więc oczywiście wiele osób mi zazdrości. Ale nie zazdroszczę sobie pozycji, na której jestem teraz.
I mogę powiedzieć na pewno: nie zachowałem się jak tchórz. Bardzo łatwo było mi odmówić. Ostatnio bardzo dobrze się bawiłem, cieszyłem się czasem spędzanym z moim prawnukiem, niczego nie potrzebowałem, nie potrzebowałem kariery, nie potrzebowałem pieniędzy, w ogóle niczego nie potrzebowałem. Ale nie mogłem odmówić drużynie narodowej. Zdałem sobie sprawę, że nie mogę odmówić. Musiałem podjąć tę decyzję, niezależnie od tego, jakie wrażenie pozostawię po sobie teraz, pod koniec mojej kariery" - powiedział Lucescu w rozmowie z rumuńskimi mediami.