Vyacheslav Bohodelov, były trener bramkarzy Dynama i PFC Oleksandriya, który od dziewięciu lat prowadzi ukraińską drużynę wolnych agentów, powiedział nam, kogo trenował w tym zespole.
- Ołeksandr Alijew grał w naszej drużynie. Powołaliśmy również Maksyma Szatczyka! Nie zagrał jednak dla nas, ponieważ turniej odbywał się na sztucznej murawie - istniało ryzyko odnowienia się starej kontuzji. Nie mogłem ryzykować z taką osobą. Vova Humeniuk, który grał dla reprezentacji Ukrainy, Tawrii i Metalista, również przyjechał i grał dla naszej drużyny.
Był też Zhenya Chumak. Świetnie zadebiutował w Dynamie, grał w Lidze Europy, a potem jego kariera niestety poszła w dół. Zaproponowałem mu jeden klub, ale wybrał inną opcję. Później wylądował w Uzbekistanie i stracił mnie z oczu. Nie wiem nawet, gdzie teraz jest. To dobry piłkarz, ale coś nie wyszło.
- Jak Aliyev zachowywał się w stosunku do ciebie? Miałeś z nim jakieś problemy?
- Nie wiem, dlaczego ludzie są wobec niego tak sceptyczni. Mam z nim świetne relacje. Trenowałem go i zarządzałem nim. Jeśli nie prowokujesz go do robienia tych wszystkich bzdur, to jest całkowicie odpowiednią osobą. Czy czasami jest twardy i niegrzeczny? Nie wiem, nigdy mi się to nie zdarzyło. Doskonale nam się razem pracowało.
- Cóż, ma taki skandaliczny wizerunek w mediach.
- Wszyscy w moim i twoim kręgu piją. Jednak niektórzy są nazywani pijakami, a inni nie. Nigdy tego nie rozumiałem. Nie będę wymieniał nazwisk, ale znam profesjonalnych piłkarzy, którzy razem z Alijewem i Artemem Milewskim również dobrze się bawili. Jednak nigdzie się nie pokazali. Niektórzy wiedzą, jak to ukryć i nie dać się złapać, a inni nie.
Mam dobre nastawienie do Sanyi. Zwłaszcza ostatnio. Widzę, że pomaga wojsku. Myślę, że to wszystko jest prawdziwe, a nie populizm. Nie miałem żadnych problemów z Alijewem. Jestem też w dobrych stosunkach z Milewskim.
Kiedy pracowałem w Dynamo-3, a oni schodzili na dno, mieli postawę wyższości. Na przykład, kim ty jesteś? A kiedy dorośli i zostali trochę pobici przez życie... Myślę, że to normalni faceci. Są po prostu gwiazdami i przyciągają dużo uwagi. Jeden z nich pomaga teraz Siłom Zbrojnym Ukrainy, drugi dołączył do zespołu ligi medialnej IGNIS. Ludzie nie są pijani, nie są zagubieni. To też jest dobre.
- Jak Alijew prezentował się na treningach i w meczach pod twoją wodzą?
- Nieważne, co ktoś mówi, on jest piłkarzem! Możesz mieć osobę, która będzie patrzeć ci w oczy, starać się jak najlepiej, ale nie będzie osiągać wyników. Alijew potrzebuje nieco innego podejścia. Nie oznacza to, że trzeba mu schlebiać czy wchodzić mu w tyłek, ale ważny jest normalny szacunek.
- Czy to, że Alijew i Szacki przyszli do waszej drużyny, nie było poniżej ich możliwości?
- Oczywiście, że tak. Nie mogę powiedzieć, że było to dla nich upokorzenie, ale kiedy ich zapytałem, usłyszałem: "Nie, Palych, jacy wolni agenci?!". Więc jakoś znaleźliśmy wspólny język.
Dmytro Venkov