Główny trener Minaj, Željko Lubenović, skomentował swoją rezygnację , do której jednak nie doszło.
- Željko, dlaczego twoje nazwisko zostało wymienione po raz drugi w tym sezonie w kontekście możliwego odejścia z Minaj?
- Wiesz, że spadek do pierwszej ligi był dla nas pierwszym ciosem. Drugi przyszedł, gdy wymyślono Turniej Czterech. Trzecim ciosem była porażka 0-3 z rąk Lewego Brzegu. Można powiedzieć, że po niej wpadliśmy w psychologiczny dołek. Organizacja w klubie pozostawiała wiele do życzenia, co skłoniło mnie do rezygnacji.
Przed meczem z Prykarpaciem odbyłem indywidualne spotkanie z prezesem klubu. Następnie - z innymi członkami zarządu klubu. Usiedliśmy i przeanalizowaliśmy sytuację. Zrozumieliśmy wszystkie błędy ostatnich dwóch miesięcy. Zaczęliśmy je poprawiać i widać tego efekty. Wszyscy w klubie chcą, aby Minaj wrócił do elitarnej ligi.
- Gdzie popełniono błędy?
- "Minaj bardzo cierpiał z powodu ping-ponga pomiędzy UPL i UAF. Nie było żadnych problemów między mną a klubem. Od pierwszego dnia w Minaj mówiłem, że organizacja w klubie powinna być na wysokim poziomie, jeśli chcemy osiągać wyniki. Postanowiłem więc zrezygnować, ponieważ nie chciałem obniżać poprzeczki ustawionej podczas moich dziewięciu miesięcy w drużynie.
Po spotkaniu pracujemy wspólnie z prezesem i zarządem klubu nad naprawieniem sytuacji.
- Jak na twoją decyzję zareagował prezes Minaj, Valeriy Peresolyak?
- Walerij Iwanowicz zawsze walczył o tę drużynę. Szybko się zrozumieliśmy. Jesteśmy zainteresowani rozwojem Minaj. Gdyby drużyna stanęła w miejscu, przestałaby istnieć. Poprosiłem o kontynuowanie pracy, którą rozpoczęliśmy na zgrupowaniu.
Teraz drużyna stała się jeszcze młodsza. Mamy nadzieję, że w ciągu 6-12 miesięcy zawodnicy poczynią postępy i przyniesie to korzyści Minajowi. Ostatnie sześć miesięcy pokazało, że wektor klubu przynosi owoce.
- Czy miałeś jakieś skargi na zarządzanie Minaj?
- Żadnych skarg. Rozmawialiśmy o organizacji - o wszystkim, co dotyczyło drużyny i jej otoczenia. Nie było żadnych kłótni czy konfliktów. Nie można nic osiągnąć bez dobrej organizacji w klubie. Tego właśnie nauczyłem się w Zoryi, grając dla nich i pracując w klubie po zakończeniu kariery.
- Sprowadziłeś mnie do tematu Zoryi. Na ile prawdziwe są informacje o zainteresowaniu Twoją byłą drużyną?
- To w ogóle nie jest prawda. Nawet gdyby się do mnie zwrócili, odmówiłbym. Z drużyną pracują moi dobrzy przyjaciele. Bardzo szanuję Kovala i Bartulovicha, z którymi jesteśmy w kontakcie co drugi dzień. Dopóki Zorya ma trenera, nie będę prowadził żadnych negocjacji.
"Zorya zawsze będzie w moim sercu. Jeśli zostaną bez trenera, jestem gotowy do powrotu. Bartulovich zadzwonił do mnie niedawno i zapytał o to. Pokazałem mu wiadomość, że z nikim nie rozmawiałem. Mogą spokojnie pracować.
- Czy właściciel Zoryi Jewhen Heller nie kontaktował się z tobą?
- Nie miałem kontaktu z Jewhenem Borysowiczem. Jaki jest sens kontaktowania się ze mną, skoro Zoria ma na koncie trzy zwycięstwa w czterech meczach nowego sezonu?
- Rozmawiając z tobą, wydaje się, że sam nie czujesz się komfortowo z tymi plotkami.
- Tak, masz rację. Interesuje mnie tylko moja praca i osiągnięcia w niej. Nie lubię tych historii o mnie. Dzisiejsi dziennikarze zaczęli pracować bardziej z nastawieniem na "żółtych" niż mówić o piłce nożnej. Nie chcieliśmy, aby moja rezygnacja została opisana w prasie, więc wszystko ustaliliśmy między sobą.
- Sądząc po dwóch zwycięstwach na starcie, Minaj dobrze radzi sobie z sytuacją, w jakiej drużyna znalazła się tego lata.
- Jestem zadowolony z gotowości zespołu. Grzechem jest narzekać, bo zespół jest rekrutowany na bieżąco. Idziemy do przodu i w dobrym kierunku.
- Czy nowy Minaj jest w stanie przebić się do grupy mistrzowskiej?
- Tak jak powiedziałem, drużyna odmłodniała. Jest jeszcze wiele do zrobienia, aby wykonać to zadanie.
Oleksandr Karpenko