Obrońca Maksym Melnychuk opowiedział o relacjach z trenerem Ingulca Wasyliem Kobinem.

— Wszystko zaczęło się, gdy zmieniliśmy sztab szkoleniowy. Od razu było jasne, że coś jest nie tak. Wiecie, jak działa Kobin. W każdej drużynie usuwa kilka osób, które najdłużej w niej są. Tak i z nami się stało. Od samego początku było widać, że szuka, do czego się przyczepić. Dlaczego usunięto Sierżę Panasenko, Jarka Bohunowa? Tak po trochu, a potem od razu postanowił odsunąć pięciu.
Nie było żadnego konfliktu. Staraliśmy się… No, Kozak z nim rozmawiał każdego dnia i opowiadał, jakie są tu zasady, co w tym klubie należy robić, jak rozmawiać z prezydentem. Każdego dnia się komunikowali i tak się stało, że Kazaka też usunięto.
Kobin powiedział, że nic nie zmieni i zostawia wszystko, jak u Włodzimierza Lupaśko, że podoba mu się ten styl gry. Ale tak się stało, że od razu zaczęły się zmiany. Nie podobało mu się i powiedział: „No, dobrze, więcej nie będziemy grać. Uderzamy piłkę do przodu”. Robiliśmy to, co mówili i nie byliśmy niezadowoleni. Czasami mogliśmy powiedzieć, że jesteśmy niezadowoleni. Jeśli widzi się możliwość podania, to po co uderzać?
W drużynie była jakaś nerwowość. Nie było rozmów, nic. Intuicyjnie czuło się, że coś mu się u nas nie podoba. Chcieliśmy porozmawiać. Podchodziliśmy wiele razy, żeby się dowiedzieć. Nigdy się nie udało. Zawsze były jakieś wymówki. Powiedział: „To moja decyzja. Podjąłem ją. Nie mogę wam pomóc. Rozmawiajcie z prezydentem…” — powiedział Maksym.