Znany dziennikarz Mykoła Neseniuk podzielił się swoimi wrażeniami z pierwszego meczu 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów pomiędzy Dynamem Kijów a austriackim Sturmem (1:0), który odbył się wczoraj w Łodzi.
- Mecz Dynama Kijów w eliminacjach Ligi Mistrzów z austriackim Sturmem, który odbył się na tym samym stadionie, co mecz z tureckim Fenerbahce dwa tygodnie temu, wyglądał zupełnie inaczej. Na trybunach było o połowę mniej osób i nie jest to zaskakujące – teraz kibice Dynama nie są w żaden sposób gotowi na wyjazdy za granicę na mecze drużyny. Ukraińską część widowni tworzyli miejscowi Ukraińcy, którzy nie są aż tak wielkimi fanami piłki nożnej - dla nich wyjście na stadion jest bardziej wyrazem solidarności niż manifestacją sympatii kibiców.
Dlatego dwustu prawdziwych kibiców przybyłych z Austrii gości narobiło więcej hałasu na arenie piłkarskiej niż kilka tysięcy Ukraińców. Gdy jest łatwiej, stopień konfrontacji zarówno na boisku, jak i na trybunach był o rząd wielkości niższy niż podczas meczu z drużyną ze Stambułu.
Dając dużo energii i emocji w poprzednim pojedynku, Dynamo grało równie ostrożnie. Przeciwnik nie wyglądał tak agresywnie i to nie tylko ze względu na nieco niższy poziom umiejętności. Austriacka drużyna nie zastosowała szerokiego wachlarza piłkarskich „sztuczek”, tak jak wcześniej robiła to drużyna turecka. Nie było prowokacji, symulacji, chamstwa i tym podobnych. Było więcej prawdziwego futbolu, w którym ukraińska drużyna wyglądała bardziej przekonująco.
Dlaczego „Dynamo” strzelił tylko raz i nie trafił już w „ramkę” bramki przeciwnika? Moim zdaniem na drużynie ciążyła odpowiedzialność za wynik – w meczach „high-flying”, jeśli chodzi o grę o miejsce w Lidze Mistrzów, nie warto ryzykować. Inną rzeczą jest to, że kiedy starasz się unikać błędu tak bardzo, jak to możliwe, ten błąd nadal się zdarza. Goście nie mogli za to ukarać Dynama ze względu na brak wysokiej klasy i samą ekscytację.
Niestety, a może nie niestety, nie możemy obecnie oczekiwać spektakularnego meczu Dynama Kijów na arenie europejskiej. Jak dotąd toczy się walka o wynik. A w pojedynku ze Sturmem jeszcze daleko do końca...” – napisał Nesenyuk na swojej stronie na Facebooku.