Pomocnik Dynama Kijów Vladislav Kabaev w wywiadzie dla telewizji klubowej skomentował atak rakietowy podziemnego imperium laponogiego o nazwie „Rosja” na spokojne ukraińskie miasta.
„Poniedziałek stał się strasznym dniem dla wszystkich Ukraińców. Czy miałeś wrażenie deja vu w stosunku do 24 lutego?
— Tak, od rana miałem takie uczucie. Obudził nas alarm, wszyscy chwycili za telefon i zaczęli czytać wiadomości. Niemal od razu pojawiło się wiele filmów z Kijowa, Lwowa, Zaporoża (trzeci dzień z rzędu). To było straszne! Cały czas rozmawialiśmy o tym z chłopakami. Jak najszybciej pomagamy Siłom Zbrojnym Ukrainy. Składam najgłębsze kondolencje rodzinom, które straciły życie.
— Drużyna była w tym momencie we Lwowie. Były też wybuchy. Czy to było straszne?
- Nie powiem, że to było przerażające. Bardziej bałem się o rodzinę, która w tym momencie była w Kijowie. Mam małe dziecko... Jeśli chodzi o mnie, powiem tak: słyszałem wybuchy, ale to, co w tym momencie czytałem o wydarzeniach w Kijowie, odbierałem jako przerażenie. To był po prostu horror.
- Żaden z twoich krewnych i przyjaciół nie został ranny?
- Dzięki Bogu, nikt. Rodzina natychmiast wyjechała. Podziękowałem już Sani Tymchik: jego żona zawiozła moją rodzinę do Humania. A stamtąd rodzice zabrali je do Odessy. Mam nadzieję, że będzie tam trochę ciszej. A potem zobaczymy.
- Jak trudno będzie teraz iść na trening i myśleć o pracy?
- Bardzo trudne. Ma bardzo silne działanie. Choć jesteśmy zawodowymi sportowcami i mamy obowiązek myśleć o piłce nożnej, to jesteśmy także ludźmi, którzy również mają rodziny, dzieci, rodziców. I wszyscy martwimy się o Ukrainę. Rodzina to najważniejsza rzecz w naszym życiu. Więc dzisiaj wszyscy są w stresie. Kiedy jechaliśmy autobusem cały dzień (w poniedziałek Dynamo przeniosło się ze Lwowa do Krakowa, gdzie drużyna Mircei Lucescu czeka na mecz Ligi Europy z francuskim Rennes w przyszły czwartek, - red.), omawiali tylko straszne wydarzenia, które miały miejsce. Teraz w mojej głowie jest tylko jedna rzecz: najważniejsza jest nadejście pokoju.
Jeśli chodzi o mecz z Rennes to myślę, że dzisiaj (w poniedziałek - przyp. red.) główny trener już powie nam coś o planie gry. Cóż, od wtorku zaczniemy bezpośrednie przygotowania do meczu.
- W wyniku strasznych wydarzeń z poniedziałku pojawił się powód, dla którego ludzie przychodzili na stadion w Krakowie na mecz Dynamo-Rennes, by kibicować naszej drużynie, aby stworzyć atmosferę, w której wszyscy Ukraińcy są razem...
- Niewątpliwie. Nawet na granicy ukraińsko-polskiej było dziś wielu Ukraińców. Podeszli do nas, ucieszyli się, że zobaczyli znajomy autobus, znajome ukraińskie tablice rejestracyjne, znajome twarze. Wspierali nas także we Francji, ale naprawdę chcę pełnego stadionu w Krakowie. Widziałem tutaj, jak wspierana była ukraińska drużyna narodowa. Chciałbym, żeby nasz mecz miał taką samą liczbę osób.
— Co możesz teraz powiedzieć obrońcom Ukrainy?
- Bardzo dziękuję żołnierzom Sił Zbrojnych Ukrainy, wszystkim mężczyznom i kobietom, którzy teraz bronią naszego kraju, naszej ziemi. Niski łuk do nich. Mówię to teraz i mam gęsią skórkę na całym ciele. Ogromny hołd! Nie potrafię nawet wyrazić słowami, jak dumny jestem z naszego narodu!
- A jakie mogą być twoje słowa dla spokojnych ludzi?
- Cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. A co najważniejsze, wiara. A także po to, aby każdy pomagał naszej armii wszystkim, co może.