Serhiy Zavalko, trener Żytomierskiej Szkoły Sportowej, który został pierwszym trenerem Ruslana Malynovskyi'ego, obecnie znanego pomocnika reprezentacji Ukrainy i francuskiego klubu Marseille, opowiedział nam, jak jego podopieczny stawiał pierwsze kroki w piłce nożnej.
- Kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś Rusłana Malinowskiego?
- Nie miałem trenować w 1993 roku, miałem czekać na 1997. Jednak coś we mnie krzyknęło, poszedłem do dyrektora akademii i poprosiłem, żeby dał mi rocznik '93.
Widziałem Rusłana około 2000 roku (Malynovskyi miał wtedy 7 lat - przyp. red.) - przyprowadził go jego starszy brat. Był mały, ale potężnie zbudowany. Jego nogi były bardzo piłkarskie, wyrzeźbione jak na jego wiek. Czułem, że zrobi coś z tymi nogami. Bawił się na podwórku od piątego roku życia, więc miał już pewne umiejętności. Już wtedy lubił strzelać z dystansu. Poprosiłem jego starszego brata, żeby przyniósł mi certyfikat Rusłana, bo nie mogłem uwierzyć, że ma dopiero siedem lat. Zaczął trenować na boisku rezerwowym, gdzie był żwir, ale tam też robił postępy. Wtedy zrozumiał, że nie ma sensu zostawać w Żytomierzu, musi się rozwijać.
- Wtedy zacząłeś dostawać oferty?
- Pierwszą było Dynamo Kijów, ale musiałem tam cały czas podróżować, a to były duże pieniądze... Jego rodzice pracowali w chórze: matka śpiewała, a ojciec grał na akordeonie. Pensje są tam niewielkie, jak można sobie wyobrazić. Ruslan został zaproszony do Dynama przez Jewhena Rudakowa, kiedy dobrze zaprezentował się w meczu towarzyskim z Kijowem.
- Czy nie było szans, by dołączył do Dynama?
- Musiał gdzieś mieszkać, a w Kijowie nie przyjmowali jeszcze takich młodzików [do akademii]. Mogli dać mu mieszkanie za około rok, ale nie chciałem tracić czasu. Potem na horyzoncie pojawił się Szachtar, więc wziąłem dzieciaka i pojechałem do Doniecka. Od razu go polubili, a potem grałem ze starszymi graczami i zdobyłem tam przyczółek. Nawiasem mówiąc, na początku Szachtar też nie wierzył, że Rusłan urodził się w 1993 roku.
- Na jakiej pozycji zaczął grać Ruslan?
- Zaczynałem na środku boiska jako dyrygent. Nadal uważam, że może on wykorzystać swój pełny potencjał tylko na pozycji poniżej napastnika. Wtedy prowadzi grę, strzela z dystansu, wyrabia normy, podaje ostatnie podania - wystarczy obejrzeć dowolny wycinek.
- Jaki był Rusłan Malinowski na tle swoich rówieśników?
- Był kapitanem i wyróżniał się przede wszystkim swoją grą. Na boisku potrafił być niesforny, zarobić kilka kartek, ale w życiu to skromny, zrównoważony facet. Nie było z nim żadnych problemów. Wyrósł na profesjonalistę.
- Kto lub dlaczego zawiódł Rusłana w Szachtarze?
- Wtedy dyrektorem akademii był Patrick van Leeuwen, a Rusłan nie pasował do jego systemu. Nie wyrzucił Malinowskiego, ale nie dał mu poczucia pewności.
Kiedyś Rusłan przyjechał na wakacje i pracowaliśmy z nim. Zabrałem go do Niwy Winnica, której trenerem był mój przyjaciel Ołeh Fedorczuk. Malinowski mógł więc trafić do kiepskiego zespołu w pierwszej lidze, który jednak wyprodukował wielu graczy UPL i zdobywców zagranicznych trofeów.
Ale potem Rusłan został odesłany do Szachtara-3, gdzie się sprawdził. Nieco później pojawiła się opcja z Sewastopolem, który grał w pierwszej lidze. Bardzo go tam polubili.
Ruslan w odpowiednim czasie przeszedł z piłki dziecięcej i młodzieżowej do dorosłej. Ogólnie rzecz biorąc, wielu zawodników Szachtara-3 zostało później wypożyczonych do innych drużyn: Ruslan Malinovsky, Pylyp Budkivsky, Oleksandr Karavayev, Serhiy Bolbat, Mykyta Shevchenko.
- Więc Rusłan nie odniósł sukcesu w Szachtarze z powodu van Leeuwena?
- Cóż, tak. Nie widział w nim potencjału, czy coś...
Vladyslav Liutostanskyi