W wywiadzie dla Tribuna. com były trener Dynama Maksym Shatskikh wypowiedział się na temat liderów kijowskiego klubu.
- W Twoim pierwszym sezonie w Dynamie, drużyna otrzymała techniczną porażkę za brak wyjazdu na mecz z Mariupolem. Kto podjął taką decyzję i jakie było wówczas stanowisko sztabu trenerskiego?
- To była decyzja zarządu. Byliśmy gotowi do wyjazdu do ostatniej chwili. Opuściliśmy bazę, siedzieliśmy w domu na walizkach i czekaliśmy na sygnał od zarządu. Spakowalibyśmy się i wyjechali natychmiast. To nie był dla nas żaden problem.
Ale myślę, że kierownictwo wiedziało trochę więcej, więc czekaliśmy na znak od nich. Powiedzieli, że nie jedziemy - najwyraźniej wiedzieli lepiej.
- Jak wyglądała praca z Igorem Surkisem i jak oceniasz go jako menadżera?
- Tylko pozytywnie. Nigdy się nie wtrącał i nie przeszkadzał. Ani Igor Michajłowicz, ani Grigorij Michajłowicz. Wyznaczyli trenera głównego, który sam rekrutuje swój sztab trenerski. Przed drużyną stawiane są cele i zadania. W związku z tym jest odpowiedzialność.
Ale nigdy nie ingeruje w żadne procesy - ani treningowe, ani żadne inne. Wręcz przeciwnie, zarząd stara się robić wszystko dla drużyny. Zawsze można się z nimi skontaktować w każdej sprawie - zawsze pomogą, doradzą, pokierują. Nie mówię tylko o kwestiach piłkarskich - rozwiązują także wszystkie codzienne problemy. Wszystko, co mogą zrobić dla drużyny, robią jak najlepiej.
Wszyscy rozumieją, że w obecnej sytuacji nie jest to takie łatwe. Ale starają się utrzymać maszynę Dynama na tym samym poziomie, aby piłka nożna nadal istniała. I będą to robić do końca - wiem to na pewno.
- Czy wiedziałeś, jaki jest budżet Dynama, kiedy byłeś trenerem?
- Nie, nie wiedziałem. Nigdy się w to nie zagłębiałem. Nie interesowało mnie to.
Iryna KOZYUPA