W minioną środę były trener Dynama Kijów, Mircea Lucescu, wziął udział w rewanżowym meczu 1/2 finału Pucharu Grecji pomiędzy Panathinaikosem a PAOK-iem, którego trenerem jest jego syn, Razvan Lucescu.
Mecz przeszedł do dogrywki z wynikiem 1-0 na korzyść PAOK (Panathinaikos wygrał pierwszy mecz z takim wynikiem), a tym drugim udało się strzelić drugiego gola w 105. minucie gry. Panathinaikos dokonał jednak niesamowitego comebacku, zdobywając bramkę w 9 (!) minucie ostatniej połowy.
Walka w tym spotkaniu sprowadziła się więc do rzutów karnych. W tej piłkarskiej loterii na początku przewagę miał PAOK, ale ostatecznie Panathinaikos zdołał wygrać rzuty karne 6-5.
Komentując zwroty akcji w tym meczu, Lucescu Sr. zwrócił uwagę na podobieństwa do dramatycznego finału Pucharu Ukrainy z sezonu 2014/15, w którym spotkały się Szachtar Donieck i Dynamo Kijów. W tamtym meczu rywalom nie udało się strzelić gola ani w regulaminowym czasie gry, ani w dogrywce. W rzutach karnych górnicy prowadzili na początku (3:1), ale ostatecznie Dynamo wygrało 5:4.
"Takie scenariusze zdarzają się w piłce nożnej. Mecz mógł zakończyć się co najmniej cztery lub pięć razy. Kibice Panathinaikosu mieli dużo szczęścia. Byli dziś tak szczęśliwi, jakby zdobyli mistrzostwo.
W mojej karierze było wiele podobnych sytuacji. Pamiętam finał Pucharu Ukrainy z Dynamem Kijów, kiedy byłem trenerem Szachtara. W rzutach karnych prowadziliśmy 3:1 i wszyscy myśleli, że wszystko zostało rozstrzygnięte na naszą korzyść i wkrótce zdobędziemy trofeum. Ale wtedy trzech naszych zawodników nie wykorzystało rzutu karnego (Taison, Yaroslav Rakitskiy i Oleksandr Gladkiy - przyp. red.) i przegraliśmy. To wcale nie jest łatwe" - powiedział Lucescu po meczu Panathinaikosu z PAOK-iem.