Były napastnik Dynama Kijów Maksym Shatskikh podzielił się swoimi wrażeniami z wygranego przez jego byłą drużynę 6-2, 3-0 meczu z Partizanem Belgrad w 2. rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów UEFA.
"Zaskoczyło mnie nie Dynamo, ale Partizan. Myślałem, że zobaczę trochę agresji ze strony Serbów, chęć zwycięstwa, zemsty".
- Maksym, spodziewałeś się, że Dynamo wygra tak pewnie?
- Bardziej zaskoczyło mnie nie Dynamo, ale Partizan. Myślałem, że zobaczę trochę agresji ze strony Serbów, chęć zwycięstwa, zemsty. Być może zakładałem, że zagrają all-in, bo przed meczem właściwie nie mieli nic do stracenia, mając minus cztery bramki przewagi, ale...
Oczywiście Partizanowi trudno i nietypowo było grać przy pustych trybunach, bez swoich szalonych kibiców, ale to nie ma większego znaczenia.
- Moim zdaniem drużyna Ołeksandra Szowkowskiego całkowicie przewyższała Partizan nie tylko pod względem wyniku, ale także pod względem gry.
- To prawda. To dlatego, że wybrali odpowiednią taktykę na ten mecz, a mianowicie pozostawili przeciwnika praktycznie bez piłki i od pierwszej minuty gry zaczęli naginać swoją linię, kontrolować przebieg gry. Powiedziałbym nawet, że zaczęliśmy prowadzić prostopadłą grę. Rozprawiliśmy się z przeciwnikiem pewnie, zademonstrowaliśmy mocną i jednocześnie spokojną grę. Wszystko jest jasne (śmiech).
Dynamo bardzo dobrze wybiegło w ataku i ostatecznie to szybkie przejścia z obrony do ataku zaowocowały trzema bramkami, ale mogliśmy strzelić ich więcej.
Jeśli chodzi o Partizan, to nie widziałem żadnego sensownego futbolu. Wśród Serbów mogę wyróżnić tylko Saldanhę. To wszystko. Tylko on próbował coś stworzyć z przodu i raz nawet trafił w słupek bramki Dynama.
- W rewanżu Shovkovskyi wystawił niemal identyczny skład jak w pierwszym meczu. Były trzy zmiany: Pikhalenok zamiast Brazhko, ponieważ Volodymyr "wisi" na kartce, najwyraźniej z tego powodu, Dubinchak zamiast Vivcharenko, a Kabaev został zastąpiony w wyjściowym składzie przez Voloshina. Innymi słowy, menedżer Biało-Niebieskich postanowił nie stosować rotacji. Czy była to słuszna decyzja?
- Prześledźmy to w kolejności. Nieobecność Brazhko, jak sądzę, nie ma nic wspólnego z jego żółtą kartką i prawdopodobieństwem otrzymania drugiej i dyskwalifikacji. Najprawdopodobniej postawiono na kontrolę piłki, a do tego znacznie lepiej było polegać na kombinacji Shaparenko-Pikhalenok, na dwóch technicznych wykonawcach. Mimo to Brazhko jest bardziej niszczycielem niż kreatywnym graczem.
Jeśli chodzi o pojawienie się Dubinczaka na boisku od pierwszych minut zamiast Vivcharenki, to jest to czysta rotacja. Kiedy Lucescu trenował Dynamo, ci zawodnicy grali na zmianę. Vladyslav i Kostiantyn są mniej więcej tacy sami pod względem klasy i jakości gry.
"Dyachuk ma taki charakter, że w razie potrzeby rzuci się do ataku głową. To prawdziwy wojownik".
- Najgorszym epizodem meczu była kontuzja Maksyma Dyachuka. Jego krzyk bólu było słychać nawet podczas transmisji. Czy nie wydawało ci się, że Saldanha celowo zaszedł Ukraińcowi za skórę?
- Nie, nie wydawało mi się. To był moment gry. Po prostu Dyachuk prawie znalazł się na szczycie Saldanhy. Chciał wygrać ten epizod, walkę na drugim piętrze. Dyachuk jest mężczyzną na własnych prawach i jeśli zajdzie taka potrzeba, pójdzie głową w twarz. To prawdziwy wojownik.
Najprawdopodobniej Maksym złamał obojczyk. Nie był w stanie przegrupować się podczas upadku. Widać było po jego twarzy, że bardzo cierpi. W takim meczu, gdzie prawie wszystko było rozstrzygnięte, bardzo nieprzyjemnie jest doznać takiej kontuzji.
Kontuzja Dyachuka to prawdziwy problem dla Shovkovskyi'ego. Kto go zastąpi? Wypadł Bilovar, ale z całym szacunkiem, Christianowi Maximowi będzie bardzo trudno go odpowiednio zastąpić.
- Jest też młody Taras Mikhavko, ale zgadzam się z tobą, że Dynamo znów ma problemy z jakościowymi obrońcami... Ale nie mówmy o smutnych rzeczach. Kto według Ciebie był najlepszy w rewanżowym meczu Dynama z Partizanem?
- Bardzo równa i pewna gra każdego zawodnika Dynama, taka jest prawda. Dlatego nie widzę sensu w wyróżnianiu kogokolwiek. Wszyscy spisali się dobrze. Zagraliśmy dobrze jako drużyna, wypełniliśmy założenia na ten mecz. Nie było globalnych niedociągnięć, kilka błędów, na szczęście.
"Vanat nie dorósł do gry w dobrym europejskim klubie z Premier League, Serie A, La Liga czy Bundesligi"
- Po pierwszym meczu, mimo porażki 6:2, miałem okazję przeczytać wywiad z Jozsefem Szabo w jednej z krajowych publikacji, w którym skrytykował Vanata. Powiedział, że nie jest napastnikiem na poziomie Dynama. Delikatnie mówiąc, przeciętny. W Belgradzie Vladyslav wywalczył rzut karny i strzelił gola.
- Zależy, co Jožef Jožefović miał na myśli mówiąc "poziom drużyny". Vanat jest w Dynamie od kilku lat i regularnie strzela bramki w UPL. Oczywiście każdy trener chciałby mieć w swoim zespole potężnego, silnego i szybkiego napastnika, który jest równie dobry na "drugim piętrze", jak i na dole, który równie mocno uderza obiema nogami. Napastnika, który wyraźnie operuje na czele ataku i zamyka wszystkie podania z boków, z dobrą techniką indywidualną. To swego rodzaju ideał, a Vanat... Vladyslav się stara. Znowu, na poziomie UPL, strzela gole i ma szanse w prawie każdym meczu. Zobaczymy, jak zagra w tych mistrzostwach.
Niedawno zapytano mnie, czy Vanat osiągnął poziom europejskich klubów, nie jakiś drugorzędnych mistrzostw, ale pięciu najlepszych mistrzostw Starego Świata. Odpowiedziałem wtedy, że nie wiem. Ale szczerze mówiąc, Vanat nie dorósł jeszcze do gry w dobrym europejskim klubie z Premier League, Serie A, La Liga czy Bundesligi. Trudno będzie mu się rozwijać na tym poziomie.
- Ale Vanat był najlepszym strzelcem UPL w zeszłym sezonie. Czy to poziom naszych mistrzostw jest teraz tak niski, czy Vladyslav nie jest całkowicie "drewniany"?
- Vanat ma wszelkie predyspozycje, by wyrosnąć na dobrego napastnika. Ma dobrą szybkość, myślenie, prawidłowo podaje do kolegów z drużyny podczas gry.
Brakuje mu jednak fizyczności i mięśni. Teraz nadrabia resztę swoimi dobrymi cechami. Zobaczymy, co będzie dalej. W tej chwili, powtarzam, nie jest gotowy do gry w Europie, jeśli mówimy o czołowych mistrzostwach, ale wszystko może się zmienić w ciągu sezonu lub dwóch.
"Pikhalenko musi sprawdzić się na dłuższym dystansie. Jest zbyt wcześnie, by oceniać jego występy dla Dynama".
- W rewanżowym meczu z Partizanem Pikhalonok zaczął od początku. Słyszałem Twoją opinię na temat tego, dlaczego rozpoczął mecz od pierwszej minuty, ale co ogólnie myślisz o Oleksandrze? Czy może stać się jednym z nowych liderów Dynama?
- Pikhalenok jest prawdziwym wzmocnieniem dla Dynama. To bardzo inteligentny i techniczny zawodnik, pamiętam go z młodości, kiedy grał w Mariupolu.
Pikhalonok musi udowodnić swoją wartość na długim dystansie. Jak na razie, na podstawie wyników dwóch meczów, jest zbyt wcześnie, aby oceniać jego występy dla Dynama. Myślę, że będziemy mogli porozmawiać o tym dokładniej po pierwszej rundzie UPL, kiedy będzie zimowy off-season.
- Rangersi są przed nami. Każdy, kto choć trochę zna się na piłce nożnej, zdaje sobie sprawę, że ta drużyna przewyższa Partizan pod względem poziomu gry. Czy wierzysz, że Dynamo będzie w stanie pokonać Szkotów?
- Dlaczego nie? Przed takimi meczami jak w eliminacjach, meczach pucharowych, powiedzmy, że szanse są prawie zawsze równe: 50 do 50. Oczywiście Rangersi są silniejsi od Partizana. A ich historia jest o wiele bardziej chwalebna, ale nie lepsza niż Dynama.
Oglądałem kilka meczów Rangersów i chcę powiedzieć, że nie grają już czysto brytyjskiego futbolu z długimi piłkami i poleganiem na grze w przewadze. Umieją grać nie tylko z pozycji siły, czyli atletyzmu, ciągłej walki.
W Glasgow będzie to szczególnie trudne. Jest duży stadion, tysiące kibiców, ale nie uważam Rangersów za drużynę, której pokonanie w dwóch meczach jest nierealne.
Viktor Glukhenkyi