W wywiadzie dla TaToTake, trener Ingulets Vasyl Kobin skomentował sytuację związaną z możliwym wycofaniem drużyny z mistrzostw Ukrainy.
- Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z prezydentem?
- Przedwczoraj, późnym wieczorem. Zapewnił mnie, że podjął stanowczą decyzję o wycofaniu klubu z rozgrywek UPL.
- Jaka jest twoja reakcja?
- Wykonuję swoją pracę. Musieliśmy wykorzystać przerwę na zgrupowania reprezentacji - poprawiliśmy kondycję funkcjonalną, popracowaliśmy nad pewnymi kwestiami taktycznymi. Wczoraj mieliśmy zaplanowany mecz sparingowy z jednym z klubów UPL. Rozegraliśmy go w mieszanych składach. Dziś zawodnicy mają dzień wolny, jutro o 17 mieli zebrać się na treningu. Pisałem już jednak na klubowym czacie, że czekamy na oficjalne oświadczenia zarządu i pozostajemy w kontakcie telefonicznym.
- Czy ten temat ze stadionem pojawił się dopiero teraz?
- Słuchaj, nie spodziewałem się tego. Prezes miał poważne plany, chociażby przebudowy akademii. Umowa z naszym sztabem została podpisana na trzy lata. Ołeksandr Hryhorowycz obiecał, że zrobi wszystko, abyśmy mecz 6. kolejki z Chornomoretsem rozegrali u siebie, na własnym stadionie. Z naszej ostatniej rozmowy zrozumiałem, że był bardzo rozczarowany niektórymi rzeczami, które dzieją się w naszym futbolu. Widziałem w jego oczach, że traci iskrę - był zdemoralizowany tą sytuacją.
- Czy podróż do Lwowa na mecz z Ruchem w drugiej klasie nie jest dowodem na to, że Povorozniuk oszczędza na drużynie?
- Nie, to są niezwiązane ze sobą rzeczy. Klub nie zadziałał tutaj prawidłowo. Mieliśmy podróżować w klimatyzowanym, oddzielnym wagonie bez innych pasażerów. Niestety, nie udało się.
Ale globalnie decyzja była słuszna: dużo podróżowaliśmy autobusami.
Jeśli chodzi o oszczędności, to nie mam żadnych pytań do prezesa od strony finansowej. Wszystko jest wypłacane na czas - zarówno pensje, jak i premie, które drużyna otrzymała po remisach z Polesiem, Kołosem i Kryvbasem.
Mychajło Spiwakowski