Mykyta Kamenyuka, 39-letni były kapitan drużyny, a później trener Zorii Ługańsk, opowiedział w wywiadzie dla UA-Football o swoim pobycie w Niemczech i nowym kierunku w swojej piłkarskiej karierze.
- Wcześniej pracowałem dla BlauWeiß Friesdorf z Bonn, drużyny występującej w niemieckiej Landeslidze. Byłem tam trenerem seniorów, jednocześnie odbywając staż w akademii Bayeru Leverkusen. Nie mogę powiedzieć, że były jakieś sukcesy. Jednym z najważniejszych czynników była dla mnie możliwość trenowania podczas nauki języka niemieckiego i adaptacji do niemieckiego futbolu. Sprawdziłem się również w roli trenera, który jest odpowiedzialny za wynik i drużynę jako całość. Ten rok był dla mnie zdecydowanie na plus. Zdobyłem ogromne doświadczenie. Myślę, że zdecydowanie przyda się ono w przyszłości.
- Jak dostałeś się do Bayer Academy?
- Stało się to możliwe dzięki mojemu koledze z drużyny Zorya, Joelowi Abou-Hannie, który dowiedział się o takiej możliwości dla mnie w klubie z Leverkusen. Następnie odbyłem tam roczny staż, po którym otrzymałem możliwość pracy. Latem podpisałem dwuletni kontrakt z akademią Bayeru Leverkusen i rozpocząłem swoje obowiązki.
- Jakie funkcje tam pełnisz?
- Jestem asystentem głównego trenera w drużynach U-14 i U-15. Żyje się piłką nożną, drużyną, treningami, meczami, zawodnikami. Ciągła analiza, samorozwój. W tej chwili intensywnie uczę się niemieckiego, chcę wszystko jeszcze bardziej zrozumieć, a co najważniejsze, mówić po niemiecku. W końcu w procesie komunikacji bardzo ważne jest przekazanie podopiecznemu tego, co i jak widzisz. Musimy stale ulepszać zawodników, ponieważ jest to bardzo ważne.
- Jakie są Twoje sukcesy w nauce języka niemieckiego?
- Ogólnie jestem zadowolony z tego, jak idzie mi z językiem niemieckim. Oczywiście, zawsze chcę robić to lepiej. Ale w tym procesie wszystko zależy ode mnie.
- Czy Twoja rodzina osiedliła się już w Niemczech?
- Mój najstarszy syn nadal gra w piłkę nożną. W zeszłym roku został mistrzem jednej z niemieckich lig młodzieżowych. Bardzo dobrze mówi po niemiecku. Na początku znajomość angielskiego pomogła mu dobrze zaadaptować się w Niemczech. Mój młodszy syn rozpoczął w tym roku naukę w pierwszej klasie i również gra w piłkę nożną. On również dobrze mówi po niemiecku. Nasz najstarszy syn bardzo mu pomaga. Jeśli mogę tak powiedzieć, przystosowuje go do Niemiec. Radzę więc wszystkim uczyć się języków obcych - to się przyda. Ale mojej córce, która poszła do przedszkola, bardzo trudno jest się teraz przystosować. Wszystko jest teraz dla niej nowe. Myślę, że wkrótce wszystko wróci do normy. Jeśli chodzi o moją żonę, to po dwóch latach urlopu macierzyńskiego ona również przystosowuje się do nowego środowiska. Najważniejsze, że jesteśmy razem - jak zawsze.
- Czy udało Ci się uczestniczyć w meczach reprezentacji Ukrainy i ukraińskich klubów w Niemczech?
- Tak, byłem zarówno na meczach naszej reprezentacji, jak i na meczach naszych drużyn w europejskich pucharach. Dzięki moim przyjaciołom i starym znajomym, którzy zawsze mieli dla mnie bilety, było świetnie. Zawsze ciekawie jest oglądać i martwić się o swoje.
- Jak oceniasz szanse reprezentacji Ukrainy w Lidze Narodów po dwóch początkowych porażkach? Co sądzisz o szansach Dynama i Szachtara w europejskich pucharach?
- Nie potrafię ocenić szans. Nigdy tego nie robiłem i nie chcę robić. Wiem tylko, że zawsze łatwo jest mówić po tym, jak wszystko się wydarzyło. W tej chwili chciałbym wspierać zawodników i sztaby trenerskie naszych reprezentacji i klubów. Wiem na pewno, że nie będzie to łatwe. Chciałbym jednak, aby nasi zawodnicy poradzili sobie z tą presją. Piłka nożna to gra. Chcę, aby wszyscy pamiętali, jak wiele pozytywnych emocji może ona przynieść. A im więcej Ukrainy będzie w grze, tym lepiej dla nas wszystkich. W końcu piłka nożna to najsłynniejsza gra na świecie, najlepsza platforma. Wyraź swój głos, póki jeszcze masz okazję. Nie zmarnuj tego czasu.
- Czy śledzisz ukraińskie mistrzostwa?
- Oczywiście, że tak! Śledzę zarówno wyniki, jak i klasyfikację. Dużo rozmawiam z chłopakami, których znam, odkąd byłem piłkarzem. Ale w UPL są już zawodnicy, których znam jako trener. To z pewnością cieszy. Śledzę również drużyny moich przyjaciół, którzy grają w pierwszej lidze. Dużo się komunikujemy. Wierzę, że mają przed sobą wielką przyszłość.
- Co możesz powiedzieć o swojej drużynie , Zoryi, i jej bieżących sprawach?
- Zawsze zamierzam mówić tylko pozytywne rzeczy o Zoryi. Cieszę się, że istnieje. Wyniki ich występów są różne: czasem lepsze, czasem gorsze. W końcu wszystko jest tymczasowe. Najważniejsze, że drużyna istnieje i nie znika z piłkarskiej mapy Ukrainy. Ale to, co mnie smuci, to brak na tym etapie jej zawodników - tych, którzy rozumieją i wiedzą, czym jest Zorya, jej honor i godność. Wierzę, że to wszystko można naprawić. Potrzeba tylko chęci i czasu. Zawsze będę kibicem i częścią tego klubu.
Wiaczesław Kulczycki