Mistrz Pucharu Pucharów i Superpucharu UEFA z 1975 roku w składzie kijowskiego „Dynamo” Stefan Reszko podzielił się swoimi oczekiwaniami dotyczącymi dzisiejszego meczu kijowskich dynamowców z węgierskim „Ferencvárosem” w ramach zasadniczej rundy Ligi Europy.
— Mam nadzieję, że przed dzisiejszą grą trener „Dynamo” przypomni swoim piłkarzom, że niemal pół wieku temu nasza drużyna grała z „Ferencvárosem” w finale Pucharu Pucharów UEFA i pokonała Węgrów 3:0, — z przyjemnością wspomina przeszłość Stefan Michajłowicz. — Dlatego obecne pokolenie dynamowców powinno przypomnieć sobie ten wynik i tę drużynę oraz wesprzeć renomę klubu w pojedynku z tym przeciwnikiem.
Wszyscy mamy nadzieję, że „Dynamo” powinno zagrać godnie z węgierskim gigantem. Życzę naszym piłkarzom zwycięstwa — w końcu kiedyś trzeba zacząć wygrywać. W trzech poprzednich grach z rzędu przegraliśmy, więc dalej już wystarczy. Trzeba się jakoś mobilizować i wygrać przynajmniej 1:0. Tym bardziej, że według klubowego rankingu „Dynamo” jest wyżej od „Ferencvárosu”, więc z psychologicznego punktu widzenia kijowska drużyna powinna mieć przewagę. Dlatego dzisiaj należy potwierdzić ten ranking.
— Ostatnio coraz częściej słychać od różnych specjalistów porównania między mistrzostwami Ukrainy a europejskimi turniejami, których poziom jest znacznie wyższy. To wpływa na wyniki naszych klubów w Lidze Mistrzów, Lidze Europy i Lidze Konferencji.
— Bez wątpienia poziomy są całkowicie różne. Nie chciałbym zaniżać mistrzostwa Ukrainy, ale na razie nie może się ono równać z europejskimi turniejami. To nie to, co kiedyś, gdy było mistrzostwo ZSRR. Pod względem poziomu uważano je za jeden z najsilniejszych w Europie. Wtedy rywalami kijowskiego „Dynamo” były liczne oryginalne zespoły o swoim stylu gry — moskiewskie „Dynamo”, „Spartak”, CSKA, a także „Zenit”, mińskie i tbiliskie „Dynamo”, „Neftçi”, „Ararat”. Co drużyna, to reprezentacja swoich republik. Wtedy graliśmy przeciwko rywalom, którzy dziś występują już jako osobne państwa i mają niezłe reprezentacje. Weźmy choćby reprezentację Gruzji, która teraz prezentuje dobry futbol. A co teraz? Oglądałem kiedyś mecz jednej z naszych drużyn, która przegrywała różnicą trzech bramek. I nie doczekawszy końca, wyłączyłem telewizor.
— Jak myślisz, jaki będzie dzisiejszy mecz „Dynamo” — „Ferencváros” w Hamburgu?
— Trudno powiedzieć. Jasne, że osiągnięcie pozytywnego wyniku będzie trudne. Węgierska drużyna w obecnym rozgrywkach europejskich także nie gra tak, jakby się chciało. „Ferencváros” zdobył tylko trzy punkty w trzech rozegranych meczach, więc będzie dążyć tylko do maksimum. Piłkarze „Dynamo” nie mają już dokąd się cofnąć. Można powiedzieć, że ten mecz będzie przełomowy dla nich w tym rozgrywkach. Dlatego życzę „Dynamo” tylko zwycięstwa. I nie musi to być koniecznie wygrana nad budapeszteńskim klubem 3:0. Wystarczy 1:0.
Andrij Pysarenko