Ołeksandr Dusanjak, jeden z pierwszych trenerów ukraińskiego pomocnika hiszpańskiej „Girony” Wiktora Cyhankowa, przypomniał, jakie były pierwsze kroki tego gracza w futbolu.
„W akademii „Nivy” z Winnicy postawili mnie trenerem w parze z Mykołą Zahoruykiem. Cyhankow w tamtym momencie już trenował w tej grupie. Zahoruyko od razu mi powiedział: „Mam tutaj jednego takiego „diamenta”, zobacz na niego. Wydaje się, że to bardzo fajny chłopak.
Popatrzyłem i zrozumiałem, że to rzeczywiście „diament”. Witia różnił się od innych tym, że już miał dobry dribling, potrafił ograć jednego-dwóch, a nawet całą drużynę, wszystko robił na szybkości, miał znakomity strzał, a lewa noga była po prostu wspaniała.
Wykorzystywaliśmy go jako „dziesiątkę”. Na boisku robił u nas wszystko, co chciał.
Witia zaczynał w Izraelu, gdzie jego tata kończył grać. To właśnie tam mały zaczął trenować. W jakiej dokładnie drużynie tam trenował, nie wiem, ale jego pierwsze kroki w futbolu były postawione właśnie w Izraelu.
On od dzieciństwa był spokojnym chłopakiem, nigdy nie miał jakichś nadętych manier, że jest „silny”. Zawsze, gdy spotykałem go w tamtych czasach, Witia miał przy sobie standardowy zestaw: korki, piłkę. I tak jeździł w tramwajach, trolejbusach”, - powiedział Dusanjak.
Trener również opowiedział, że Cyhankow mógł trafić do donieckiego „Szachtara”, jednak wybrał „Dynamo”.
„Witia pojechał do „Szachtara” na testy i coś mu się osobiste nie spodobało. Naprawdę nie wiem, co dokładnie, ale to była jego decyzja. Po tym, jak Cyhankow trafił do „Dynamo”, to sam Witia był w siódmym niebie.
Grał kiedyś za „Dynamo” nawet przeciwko „Niwie” w DЮFL Ukrainy, przyjeżdżał do Winnicy. Naładował nam tam goli na cały worek”, - dodał Dusanjak.