Były obrońca kijowskiego „Dynamo” i reprezentacji Ukrainy Aleksandr Romanczuk (zakończył karierę w 2014 roku), który wraz z rodziną mieszka w Batumi, podzielił się wrażeniami z meczu Ligi Narodów Gruzja — Ukraina (1:1), na którym był obecny.
— W dzień meczu Gruzja — Ukraina w Batumi padał silny deszcz, co razem z okropnym wiatrem stworzyło przesłanki do przeniesienia pojedynku na inny dzień…
— Od rana padał dość intensywny deszcz. Ogólnie, taka pogoda jest charakterystyczna dla Batumi, co zdarza się także latem. Jednak taka niepogoda nie trwa zazwyczaj dłużej niż jeden dzień. Na przykład, w dzień przylotu naszej reprezentacji do Batumi było ciepło. W niedzielę — znów słonecznie, a słupki termometrów wzrosły do +18 stopni.
Trochę piłkarzom obu drużyn nie powiodło się z pogodą. Co do murawy na stadionie, to została niedawno wymieniona, a przez prawie miesiąc nikt tutaj nie grał. Jednak na bocznych liniach było widać, że woda słabo odpływa, może jednak drenaż nie jest najlepszy.
— Czy na stadionie było tego wieczoru wielu ukraińskich kibiców?
— Wiele. Na 20-tysięcznej arenie, to oficjalne dane, było 19 120 widzów. Ukraiński sektor był wypełniony. Siedziałem bliżej centralnej trybuny i tam również było wielu naszych rodaków. Naszych flag na trybunach stadionu było wystarczająco dużo. Oczywiście, gruzińscy fani przyciągnęli i liczbą, i umiejętnościami. Hałas na trybunach był tak duży, że piłkarze często nie słyszeli wskazówek swoich partnerów.
— Ile kibiców przychodzi do Batumi na mecze lokalnego „Dynamo”?
— Na mistrzostwa Gruzji — około 5 000 widzów. Latem, na mecze kwalifikacji Ligi Mistrzów, przychodziło około 10 000 kibiców. Oczywiście, spotkanie Gruzji i Ukrainy to kosmiczne wydarzenie dla miasta. Mówiono o tym meczu długo przed jego rozpoczęciem. Choć w mieście nigdy nie ma szczególnej reklamy piłkarskiej. Kiedy jeszcze tutaj trenerem był ukraiński specjalista Andriej Demeńko, zadałem mu pytanie: „Dlaczego nie ma reklamy zewnętrznej w mieście?”. Na co odpowiedział: „Nikt nie chce się tym martwić. Kibice piłki nożnej i tak wszystko wiedzą, a turystów, których w mieście jest wielu, mogliby dodać atmosfery na stadionie”. Jak na razie, w ciągu ostatnich dwóch lat na tym stadionie było zainteresowanie na dwóch meczach: Gruzja — Ukraina i finał młodzieżowych mistrzostw Europy w zeszłym roku Hiszpania — Anglia.
— Jakie masz wrażenia ogólnie z grania narodowej reprezentacji Ukrainy w tym pojedynku?
— W pierwszej połowie nasi piłkarze grali bardzo dobrze. Szybko zdobyliśmy bramkę, co obciążało chłopaków. Wszyscy rozumieli, że interesuje nas tylko zwycięstwo. Misza Mudrik pod koniec pierwszej połowy mógł strzelić, jednak, wychodząc jeden na jeden z Mamaraszwilim, nie udało mu się przejść bramkarza przeciwnika.
W drugiej połowie więcej inicjatywy mieli gospodarze. Naciskali sytuację pod bramką Trubina. Doskonałą sytuację stworzył sobie Kwaracchelia, kiedy zdaleka strzelił w poprzeczkę. I chociaż naszym piłkarzom wiele nie wychodziło w ataku, jak można zapomnieć moment na 92. minucie, kiedy Gutsuljak i Nazarienko strzelali z bliskiej odległości, ale Gruzję uratował Mamaraszwili. Jeśli weźmiemy pod uwagę podstawowe dane statystyczne, to podopieczni Wili Saniola wyglądali lepiej niż nasza reprezentacja.
Ogólnie, jak uważam, to remis to sprawiedliwy wynik tego spotkania. I jeszcze chciałbym zauważyć czynnik przeprowadzek dla naszych graczy z „Szachtara” i „Dynamo”. Już tyle podróżowali w pociągach i autobusach, że dojeżdżają na mecze po 20−24 godzinach. To męczy zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
— Kto Ci się najbardziej podobał w naszej drużynie?
— Wszyscy chwalą Mudrika i są ku temu powody. Ale mnie bardzo podobała się gra 22-letniego Zabarnego. On, grając w EPL, nabył doświadczenia w starciach z najlepszymi piłkarzami świata. W „Bournemouth” Illya gra w każdym meczu, co pozwala mu wzrastać w rozumieniu gry. Zabarniy działał bardzo spokojnie.
— A jak Ci się podobała gra Artema Dowbika? Napastnik był pomocny na boisku piłkarskim?
— Artem wykonał dużo ciężkiej pracy. Wiem, że męczy go małe kontuzja, ale nie ma czasu, aby zrobić przerwę i się zregenerować. W poprzednim sezonie, grając w „Gironie”, miał po 5 świetnych podań od partnerów za połowę. W „Romie” i reprezentacji Ukrainy nie ma takich podań. I tutaj tkwi odpowiedź na Twoje pytanie.
— Dlaczego w swojej grupie Ligi Narodów, w starciu z Czechami, Albanią i Gruzją, nasza reprezentacja zajmuje ostatnie miejsce w swoim kwartecie?
— Wszyscy mówią, że po imionach reprezentacja Ukrainy wyróżnia się w porównaniu z naszymi rywalami w Lidze Narodów. Ale tak było i latem, na mistrzostwach Europy. A potem zobaczyli mecz Ukraina — Rumunia i jaki tam był zarejestrowany wynik. Wszyscy umieją grać w piłkę nożną. Oczywiście, istotna jest realizacja sytuacji bramkowych, potrzebny jest także fart. W tej samej reprezentacji Gruzji tylko dwóch piłkarzy z powołanych 25 gra w swoich mistrzostwach. W samo oddanie nie możesz winić naszych chłopaków, ale w rywalizację trzeba włączać się od pierwszego meczu, nie można tracić punktów.
— Czyj wkład w grę jest większy — Szaparenki czy Kwaracchelii?
— Oczywiście, Chwycza. Cała reprezentacja Gruzji gra na niego. W Serie A on pokonuje najlepszych obrońców Europy, tutaj też się starał. U Szaparenki są inne zadania i on również się starał.
— Jak Ci się podobały działania innego naszego lidera — Giorgiego Sudakowa?
— Bardzo techniczny, ma dobrą szybkość. Jego strzał jest znakomity. Z czego wynika jego cena, nie wiem. Ktoś mówi, że jest wart 50−70 milionów euro. Jego predyspozycje i talent są widoczne gołym okiem.
Mogę podać taki przykład: Kwaracchelia w ciągu ostatnich dwóch lat rozgrywa mecze w „Napoli” i reprezentacji na wybitnym i doskonałym poziomie. Tak trzeba i Sudakowi działać. Wszyscy mówią, że następny transfer z UPL do Europy — to transfer Sudakowa. Ja też tak uważam, zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijać w przyszłości.
— Już całkiem długo mieszkasz w Batumi. Co widziałaś poza stadionem?
— W Batumi bardzo dobrze odnoszą się do Ukraińców. Mieszka tutaj wielu naszych obywateli, tereny których zostały okupowane przez agresora. Od momentu rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji, każdego dnia na Europejskim Placu w Batumi zbierają się nasi obywatele i przeprowadzają protest. Wszyscy trzymają nasze flagi — wobec nich mieszkańcy nie mają żadnych pytań, nasi chłopcy są wspierani przez wszystkich.
W restauracji „Ukraińska” zorganizowano wielki wieczór piłkarski. W sobotę sprzedawano flagi Ukrainy i Gruzii z autografami zawodników obu drużyn. Wśród innych lotów były 8 biletów na mecz z autografem Siergieja Rebrowa. Tylko za te rarytasy udało nam się zebrać sumę równą 2000 dolarów. Te pieniądze przeznaczone są na pomoc ZSU. Mecz Gruzja — Ukraina w tej restauracji był zapowiadany jako bratni-mecz przyjaźni. Powiem więcej: w Batumi odbył się mecz między dziennikarzami Ukrainy i Gruzji. Tak więc wujek Chwycza Kwaracchelia wyszedł na boisko z opaską kapitana w kolorach flagi Ukrainy. Takie rzeczy.