Były pomocnik poltawskiej „Worskły” Iwan Krywoszyjenko podzielił się swoimi wrażeniami po meczu 6. kolejki podstawowej fazy Ligi Europy między hiszpańskim „Realem Sociedad” a kijowskim „Dynamo” (3:0), który odbył się w miniony czwartek w San Sebastián.
— Wszyscy rozumieli, kto jest faworytem tego spotkania przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Jakie miałeś myśli przed rozpoczęciem tego pojedynku?
— Dynamo to grand ukraińskiego futbolu. Chciałem, żeby zawodnicy Dynama zaczęli zdobywać punkty w Lidze Europy. Myślałem, że znowu dla lidera naszego mistrzostwa w Europie będzie kolejnym bezproblemowym meczem. Widzieliśmy, jak niedawno podopieczni Aleksandra Szowkowskiego poradzili sobie z Alekandrią w UPL. Jednak w San Sebastián nasi piłkarze nie pokazali swojego prawdziwego oblicza. Tak, moim zdaniem, „Real Sociedad” to najsilniejszy klub, z którym nasza drużyna miała do czynienia w obecnej Lidze Europy.
— Zaskoczył cię skład wyjściowy zawodników Dynama?
— Tak. Sztab szkoleniowy „białoniebieskich” wystawił pięciu obrońców i dwóch defensywnych pomocników. W sumie siedem osób było nastawionych na obronę. I tak czy siak dostawaliśmy bramki po atakach pozycyjnych. Poziom naszych obrońców jest bardzo niski. I w ogóle, Popow, Dziaczuk i Bilowar grają podobnie. Wszyscy wiemy, że pojedyncze mecze wygrywają napastnicy, a całe turnieje obrońcy. Z tej trójki środkowych obrońców nikt nie umie rozpocząć ataku długim podaniem, chłopaki dużo się mylą.
— Dynamo zwróciło uwagę na Japończyka Take Kubę – być może najgroźniejszego zawodnika Realu Sociedad w ostatnich latach? Przecież dosłownie rozrywał swoich rywali na skrzydle…
— Nie wiem. Osobiście nie mógł z nim zagrać Dubinczak. On go pokonywał, a nie tylko jego. Z Kuby zagrażało prawie każdą minutę. W ogóle, gdyby nie Georgij Buszczan, mecz skończyłby się wynikiem 6:0. Bardzo dużo wpuszczamy w obecnej Lidze Europy.
— O czym mówią statystyki tego spotkania: strzały 27−5, strzały celne — 14−1?
— O pełnej przewadze hiszpańskiej drużyny. A tutaj jeszcze my im pomagamy, mowa o karnym, który Popow zdobył w 18. minucie meczu. Przeciwnik stoi tyłem do naszych bramek i nie zagraża im, a on go trafia w nogę. I jeszcze jeden karny za podobne przewinienie Popowa mogli przyznać niemieccy sędziowie.
No a zwieńczeniem wszystkich problemów w obronie stało się starcie Bilowara i Popowa. Jeszcze w dziecięcej szkole uczą młodych piłkarzy: w piłkę gra ten, kto stoi twarzą do swoich bramek. Więc w tym epizodzie grać powinien był Bilowar, ale w żadnym wypadku nie Popow. Jednak Popow wszędzie wchodzi w walkę i zawsze nieudanie. I teraz rozumiem, dlaczego sztab szkoleniowy narodowej reprezentacji Ukrainy nie ufa Popowowi na europejskiej arenie. Te same słowa można powiedzieć o Talowerze.
— Czy sędziowanie miało wpływ na ostateczny wynik meczu?
— Nie, chociaż karny na Wołoszynie na początku meczu był. Dlaczego go nie przyznano, nie wiem. W ogóle „Real Sociedad” całkowicie zdominował „Dynamo”. Jak słusznie powiedział w przerwie meczu Eduard Cychmejstruk, nasi chłopcy nie mieli emocji. Tylko Buszczan krzyczał na kogoś. Widać, że piłkarze kijowskiego „Dynamo” wyszli na ten mecz z poczuciem beznadziei.
— 4 lata „Dynamo” nie wygrywa w grupie europejskich pucharów. Ostatnie zwycięstwo miało miejsce 8 grudnia 2020 roku („Dynamo” — „Ferencváros” — 1:0). Co robić?
— Trenerzy się zmieniają, a złe wyniki — nie. Trudne pytanie. Podoba mi się, że obecnie w „Dynamie” grają głównie młodzi ukraińscy piłkarze. Ale ten futbol, który pokazują podopieczni Szowkowskiego — to ciężko oglądać. Kiedy wynik wyniósł 3:0, już stało się nieciekawie. Na pewno wielu kibiców po prostu wyłączyło telewizor. Jasne, że teraz wszyscy będą krytykować kijowskie „Dynamo”, i to słusznie. W hiszpańskiej prasie pisano, że wcześniej „Dynamo” siało postrach w każdej hiszpańskiej drużynie, gdy pokonywało „Barcelonę” i „Real” (Madryt). A teraz… Pytań jest bardzo wiele.