Znany dziennikarz Andrii Shakhov zareagował na wypowiedzi swojego brytyjskiego kolegi Calluma Brennana, który uważa ukraińskiego legionistę „Evertonu” Witalija Mykołenkę za najgorszego lewego obrońcę w PL.
— Jak konstruktywne i uzasadnione jest takie stwierdzenie pana Brennana? Moim zdaniem to maksymalnie subiektywny hejt, ponieważ kiedy Mykołenko jest zdrowy, jest stabilnym zawodnikiem podstawowego składu „Evertonu” i ma maksymalne zaufanie od głównego trenera „irysów” Seana Dyche’a. Takich rażących „wpadek” na jego koncie jest jedna-dwie na siłę, typu rzut karny przeciwko własnej drużynie w meczu z „Manchester City” (1:1).
— Z mojego punktu widzenia Callum Brennan stara się dodatkowo rozkręcić swoje nazwisko, nadmiernie krytykując znanego gracza. Tak, moim zdaniem to jest hejt.
— A mimo to, bądźmy maksymalnie obiektywni, pewien spadek formy Mykołenki w sezonie 2024/25 jest zauważalny. To echo kontuzji, którą Witalij doznał jeszcze na końcu poprzedniego sezonu, uszkadzając kostkę?
— Nie uważam, że Mykołenko rozgrywa taki już zły sezon. Ten temat można długo omawiać. Obecny sezon Mykołenki jest zdecydowanie gorszy niż ubiegły, ale uważam, że na przykład w sezonie 2022/23 Witalij grał gorzej niż teraz. Nie udał mu się start tych mistrzostw. Obiektywnie zawalił mecze z „Brighton” i „Tottenhamem”, ale w tych spotkaniach, przegranych 0:3 i 0:4, cała drużyna zawiodła. Zawalił mecz z MU, ale, znowu, w tym meczu wszyscy zagrali bardzo źle. Mało prawdopodobne, że ktokolwiek był zadowolony z gry Mykołenki w ostatnim meczu z „Bournemouth”... Ale były też wspaniałe mecze — z „Ipswich”, „Brentford”, „Arsenalem”, a mecz z „Chelsea”, moim zdaniem, Ukraińiec rozegrał po prostu fantastycznie.
Co więcej, weźmy pod uwagę, że „Everton” w tym sezonie walczy o przetrwanie, demonstrując niezbyt dobrą grę. I zarzuty podobne do tych, które stawiane są Mykołence, można stawiać praktycznie wszystkim zawodnikom drużyny, chyba że McNeil. Również nierozsądnie jest mówić, że Mykołenko nie odpracowuje swojej pensji. Chwila: wśród wszystkich zawodników „Evertonu” jest czwarty pod względem czasu spędzonego na boisku.
— Czy warto szukać przyczyn czasami mało wyrazistych meczów Mykołenki w jego życiu rodzinnym? Wiadomo, że obecnie jego żona jest w ciąży, na przykład.
— Znani weterani futbolu i trenerzy mówią, że na piłkarza wpływa małżeństwo i poślubny okres, ale nie przypominam sobie, żeby ktoś mówił, że zawodnik traci formę przez ciążę żony.
— Ostatnio nasz rodak dostaje także od fanów „Evertonu”. Oczywiście, opinia kibiców nie jest miarą poziomu gry tego czy innego piłkarza, ale ich psychologiczna presja z pewnością nie wpływa korzystnie na zawodnika, który jest hejtowany lub trollowany.
W oczach miłośników talentu Mykołenki obniżył on poprzeczkę? Tak warto to rozumieć?
— Od jednych piłkarzy oczekujesz więcej niż od innych. I odpowiednio stawiasz im wyższe wymagania. Całkowicie dopuszczam, że i do Mykołenki, jako utalentowanego zawodnika, fani „Evertonu” mają wyższe oczekiwania niż do umownego Holgate’a czy 39-letniego Ashley’a Younga. Co więcej, wielu ocenia skrajnych obrońców według punktów za efektywność, a Witalij w tych mistrzostwach ma 0+1. Young, nawiasem mówiąc, ma 1+3.
— A czy Mykołence nie warto, póki wiek na to pozwala, wyjść z swojej strefy komfortu, czyli poprosić swoich agentów z ProStar, aby znaleźli mu inny klub, ambitniejszy niż „Everton”, który walczy w ostatnich sezonach wyłącznie o przetrwanie w PL?
— Spójrzcie na miejsce, które zajmuje „Everton”, na krytykę, która spada na zawodników drużyny i samego Witalija, na presję, która ich przyciska. Czy można to nazwać „strefą komfortu”? Rozumiem, że czasy złotego „Evertonu” ery Dixie Deana są odległą przeszłością, ale „Everton” wciąż pozostaje wielkim angielskim klubem.
To właśnie „Everton” spędził najwięcej sezonów i rozegrał najwięcej meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, niezależnie od tego, jak się nazywa, i zdobył najwięcej bramek. „Everton” nie wyleciał z elity od ponad 70 lat! Tak, teraz klub ma trudne czasy, ale to nie sprawia, że „Everton” staje się mniej wspaniały, a grać dla niego to naprawdę wielki zaszczyt.
Wiktor Hlukhenki