Były napastnik kijowskiego „Dynamo” Maris Verpakovskis, który obecnie jest dyrektorem generalnym RFSh, podzielił się swoimi oczekiwaniami przed meczem z „białoniebieskimi” w Lidze Europy.
![](/media/posts/2025/01/29/2.jpg)
„Gdybyśmy zdobli remis w meczu z „Maccabi”, to w tym meczu z „Dynamo” byłyby zupełnie inne emocje. Zawsze ciekawie jest spotykać się z byłymi klubami, a szczególnie z kijowskim „Dynamo”. Spędziłem tam tyle czasu, poznałem wielu ludzi.
Obecny sztab trenerski „Dynamo” składa się prawie w całości z moich byłych kolegów z drużyny. Spotkałem się z kilkoma przedstawicielami „białoniebieskich” przed losowaniem Ligi Europy, już wtedy mówiliśmy, że byłoby ciekawie, gdyby nasze kluby miały zagrać ze sobą. Niestety, nie będzie to możliwe, aby zagrać ten mecz w Kijowie. Sytuacja jest taka z powodu wojny. Jednak już graliśmy ze sobą mecze towarzyskie, miło, że teraz będziemy mogli spotkać się w oficjalnym meczu wysokiego poziomu.
Kiedy ostatnio byłem w Kijowie? Wydaje mi się, że to był 2019 rok. Wtedy miałem okazję odwiedzić ich bazę, a także uczestniczyć w meczu „Dynamo”. Na bazie „Dynamo” pozostali jeszcze liczni ludzie z mojego okresu, wielu znajomych pracowników klubu, którzy wciąż pracują. Nawet sprzątaczki w klubie pozostały te same i rozpoznały mnie. To była bardzo miła wizyta, która zapadła mi w pamięć.
Różnica między tamtym „Dynamo” a obecnym? Oczywiście, pod względem składu to absolutnie różne drużyny, ale to nie o to chodzi. Trzeba przyznać, że obecne „Dynamo” nie jest takie, jakim było 10−15 lat temu. Trudno zapraszać mocnych legionistów, którzy przyjeżdżali wcześniej, a sytuacja finansowa też nie jest taka.
Czytając ukraińską prasę, widzę prognozy, że po wojnie „Dynamo” wróci na poprzedni poziom. Teraz widzimy, że w euro pucharach wszystko idzie ciężko. W mistrzostwach Ukrainy rozpoczęli ten sezon bardzo dobrze, mają przewagę nad „Szachtarem”, który z kolei występuje całkiem nieźle w Lidze Mistrzów.
Kijowskie „Dynamo” jest dużą marką w Ukrainie. Jak widzę w ukraińskich mediach, wywierany jest na nich duży nacisk za wyniki w Lidze Europy. Przed kijowianami postawiono niemal konkretne zadanie — pokonać nas, RFSh, w ostatnim meczu, aby nie zostać ostatnimi w tabeli. No a teraz tak się złożyło, że „Dynamo” już nie może nas wyprzedzić w tabeli, nawet teoretycznie.
Widzę, że z każdym kolejnym meczem Ligi Europy u chłopaków rosła pewność siebie. Tak, w pojedynku przeciwko „Ajaksa” zrealizowano jedno wielkie zadanie — zdobyliśmy pierwsze zwycięstwo łotewskich klubów w głównym turnieju euro pucharów, zapisaliśmy to wydarzenie w historii. Ale nie będzie presji z zewnątrz — rozumiemy, że nie jesteśmy ostatni w tabeli, i też jasne, że w top-24 nie trafimy.
Ponadto wszyscy w naszej drużynie cenią, że możemy zagrać oficjalny mecz tak wysokiego poziomu w styczniu, kiedy w poprzednich latach w tym czasie graliśmy mecze kontrolne w pomieszczeniach przeciwko litewskim drużynom. Z drugiej strony, istnieje możliwość pokazania się na innym poziomie w styczniu, aby inne kluby nas zobaczyły, co z kolei może prowadzić do większej liczby transferów i wyższego poziomu klubu.
Jak już powiedziałem, w top-24 nie dostaniemy się, bo brakuje nam 4 punktów, a został tylko jeden mecz do rozegrania. Sam dowiedziałem się o tym zaraz po meczu z „Ajaksem” — otworzyłem tabelę na telefonie i zobaczyłem sytuację. Wtedy nie myśleliśmy o tym. Gdyby nam się udało zdobyć ten punkt w meczu z „Maccabi”, teraz mielibyśmy szansę awansować dalej. Wtedy niezbyt się tym przejmowaliśmy, ponieważ nie rozumieliśmy jeszcze, w jakiej sytuacji podejdziemy do styczniowych pojedynków. Do tego wiedzieliśmy, że przed nami mecz z „Ajaksem”. Teraz, cofając się w czasie nieco, mamy już inne odczucia i myśli. Byłoby bardzo dobrze, gdybyśmy mogli podejść do ostatniej rundy Ligi Europy z realnymi szansami na występ w play-off...», — powiedział Verpakovskis w komentarzu Sportacentrs.com.