Obrońca „Dnipro” z lat 1970-1980 Piotr Kutuzow wspomniał o sensacyjnym zwycięstwie drużyny w mistrzostwach ZSRR w 1983 roku.

— Mistrzostwo „Dnipro 1983” — to twór duetu Włodzimierza Jemcia i Giennadija Żizdika. Na czym polegała ich siła?
— W duetach i w wzajemnym uzupełnieniu. Byli jak policjanci: dobry i zły. Jeśli Jemiec wydalał piłkarza z drużyny za jakieś przewinienie, to Żizdik dawał mu jeszcze jedną szansę i go przywracał. Często takie metody wychowawcze działały. Giennadij Opanasycz to frontowiec, stracił rękę na wojnie. Bardzo wstydliwy i uczciwy człowiek.
— Po przyjściu do drużyny przeprowadzili solidną reorganizację, która dotknęła wszystkich weteranów. Jesteś— jednym z nielicznych, którzy pozostali w zespole.
— Było nas trzech: Lysenko, Krakowski i ja. Nie będę kłamał— martwiłem się o swoje miejsce. Miałem doskonałe relacje z trenerem bramkarzy Leonidem Kołtunem. „Nie zwracaj uwagi. Pracuj, jak dotąd” — poradził Leonid Jakowicz. Tak właśnie zrobiłem.
— „Dnipro” zrealizowało wiele powrotów w mistrzowskim sezonie.
— To świadczy o tym, że drużyna miała charakter. A ten charakter kształtował się w walce i trudnych treningach. Na zbiorach pracowaliśmy szalenie. Zanim inne drużyny się obudziły i poszły na śniadanie o 08:30, my w tym czasie wracaliśmy do swoich pokoi mokrzy i zmęczeni. Jeśli kogoś nie mogliśmy prześcignąć, to mogliśmy ich przebiec.
— Po mistrzowskim meczu ze Spartakiem Giennadij Żizdik w wywiadzie powiedział, że to — najszczęśliwszy dzień jego życia. Zgadzasz się?
— Po meczu wszyscy weszliśmy do szatni, a Giennadij Opanasycz zwrócił się do nas: „Chłopaki, nawet nie wyobrażacie sobie, co zrobiliście. Miną lata, dekady— tylko wtedy uświadomicie sobie”. I to prawda. Zrozumienie tamtego triumfu przyszło do mnie znacznie później.
Lubomir Kuzmiak