Były piłkarz lwowskich „Karpat” Jurij Bieńo podzielił się swoimi wrażeniami po rewanżowym meczu barażowym Ligi Narodów o prawo występu w Dywizji „A” Belgia — Ukraina (3:0).

„Jakie mogą być emocje... Jeśli szczerze, takie pustka, jakbym sam był na boisku i sam grał. Całkowite rozczarowanie. Było bardzo ciężko na to patrzeć.
Największym problemem jest to, że w kontrataku nic nie udało się. Przeciwko takiej drużynie powinno chociaż stworzyć jakieś szanse. Żeby obrońcy przynajmniej mieli czas na odpoczynek.
A tak — przez 90 minut jesteś w parterze. Chcesz czy nie chcesz — to pęknie, ponieważ obrońcy są non stop pod napięciem. Atak za atakami nadciąga. Dopóki jeszcze były siły, dopóki zachowywana była koncentracja — to udało się wytrzymać. Wiecie, widać było, że czekali, aż ten gol wpadnie. Belgia tyle darowała, Lunin ratował. Tylko jakieś cud mogło nam pomóc.
Aby wyjść w kontratak, potrzebni są szybcy zawodnicy. Sudakow do takiej gry — no on ewidentnie się nie nadaje. Vanat — on nie może złapać piłki, gdy ciągle wychodzisz spod pressingu przez długie podanie. Jego gabaryty na to nie pozwalają. Nie jak u Jaremczuka czy Dovbika.
Największa tragedia, że w ogóle nie naciskaliśmy ich obrońców. Całkowicie oddaliśmy im inicjatywę. Zamknęliśmy się i czekaliśmy, kiedy stracimy. Nie było tak, że chcieliśmy strzelić bramkę. Jeśli z taką drużyną nie naciskasz obrońców, czują, że nie ma oporu. Za każdym razem zbierasz piłkę — i atakujesz, atakujesz, atakujesz. Trudno się bronić tyle czasu, gdy nie ma kontrgry”, — powiedział Bieńo.